A jeśli komuś jeszcze dzwoni w uszach po kampanii prezydenckiej, a w dodatku zastanawia się jakim cudem Gerry Adams mógł wygrać z BBC proces o pomówienie, czas na lekturę dobrej książki — na przykład „Cokolwiek powiesz nic nie mów. Zbrodnia i pamięć w Irlandii Północnej”, którą napisał Patrick Radden Keefe.
Później będzie w punktach, ale najsamprzód tytułem krótkiego wprowadzenia: do 1800 r. Irlandia była niepodległym państwem, związanym unią personalną z Anglią, wówczas jednak — na mocy suwerennych decyzji parlamentów obu państw — połączyła się ze wschodnim sąsiadem, tworząc Zjednoczone Królestwo Wielkiej Brytanii i Irlandii. Z tej zależności Irlandczycy zaczęli wychodzić po przeszło stuleciu: najpierw z południowej, zamieszkałej przez głównie katolicką ludność, części wyspy wydzielono Wolne Państwo Irlandzkie o statusie podobnym do Kanady czy Australii (sześć północnych hrabstw, tj. Ulster, pozostało przy UK), zaś 1937 r. Irlandia oderwała się od korony i utworzyła niepodległą i suwerenną republikę.
(Dodać warto, że katolickie Éire było państwem wręcz wyznaniowym, zaś podczas II wojny światowej raczej nieskrycie sprzyjającym III Rzeszy — ciekawostką może być, że Éamon de Valera, ówczesny premier, a późniejszy prezydent Irlandii, złożył na ręce Karla Dönitza kondolencje na wieść o śmierci Hitlera. Można też dorzucić, że jakże liberalna Wielka Brytania — gwarantująca swoim irlandzkim podanym zamieszkującym Ulster znacznie więcej swobód (co nie przeszkadzało w utrzymaniu obejmowania ważnych stanowisk przez katolików) — chyba nie tak niesłusznie jest postrzegana przez Irlandczyków jako kraj ciemiężców i oprawców).
Wyśmienita podbudowa do narodowo-religijnych sporów, które można uprościć następująco: zamieszkująca Ulster katolicka mniejszość Irlandczyków pragnie przyłączenia do Republiki Irlandii — protestancka większość woli pozostać przy Zjednoczonym Królestwie, ponieważ dyskryminacja przez Anglików to mały pikuś przy dyskryminacji przez katolików.
I oto część tego galimatiasu próbuje naświetlić Patrick Radden Keefe:
- (żeby nie było tak słodko: terrorystyczna organizacja znana jako Irlandzka Armia Republikańska w pewnym momencie dzieli się na Oficjalną IRA i bardziej radykalną Prowizoryczną IRA (Provos), później wyodrębnia się Real IRA — a jakby ktoś próbował zrozumieć czy partia Sinn Féin jest niezależnym ugrupowaniem politycznym, czy tylko fasadową przybudówką…);
- i tak dochodzimy do schyłku lat 60-tych ubiegłego stulecia i The Troubles, trwającej blisko 30 lat partyzanckiej wojny domowej, która miała być wojną przeciwko angielskim okupantom, w której wrogiem mógł być każdy — zatem dla Provos byli nimi po równo odszczepieńcy z „innego” odłamu IRA, lojaliści, brytyjscy żołnierze, jak i osoby podejrzewane o jakiekolwiek odstępstwo;
- jedną z metod „wychowawczych” było… tarzanie kobiet w smole i pierzu (zaraz po tym jak golono im głowę) i przywiązywanie ich do latarni (dla jasności: nie mówimy o U.S.A. okresu Hucka Finna — mówimy o społeczeństwie, które niezależnie od rozstrzygnięcia sporu od 1973 r. mieszkało(by) w państwie należącym do Wspólnoty);
- drugą metodą było „znikanie”: oficjalnie do The Disappeared zalicza się 19 nazwisk osób, które zostały skazane na nicość za różne „przewinienia” (np. Jean McConville, matka dziesięciorga małych dzieci, za rzekome informowanie wojska o działaniach IRA — przypadkowi McConville poświęcony jest solidny kawałek książki i w tych momentach naprawdę włosy stają dęba na głowie…);
- jakby komuś było mało: odpowiedzią na działania IRA był zinstytucjonalizowany terroryzm wojskowy Brytyjczyków: zadaniem MRF było zwalczanie bojowników sposobami terrorystycznymi: w zamachach, strzelaninach, porywając z ulicy, etc.,etc.;
- czy Gerry Adams stał za operacjami IRA, dowodził Provosami, a późniejsze zaangażowanie w politykę i pokojowe rozwiązanie konfliktu — aż do porozumienia wielkopiątkowego — to tylko mydlenie oczu? Autor wydaje się nie mieć większych wątpliwości, a jego tezy potwierdza przebieg wydarzeń z przeszłości, jak i późniejsze słowa ich uczestników (w tym Brendana Hughesa i Dolours Price, czołowych „cynglów” IRA) na krótki czas aresztowany został sam Gerry Adams);
- Keefe idzie nawet dalej — mocno sugerując, że kampanie polityczne Sinn Féin były finansowane nie tyle ze składek i zbiórek, ile z napadów na banki, urzędy pocztowe, etc.;
- (jeśli ktoś nadal uważa, że terroryzm jest wynalazkiem imigrantów z państw arabskich: lewicowo-nacjonalistyczny terroryzm północnoirlandzki to nie tylko przeprowadzony w 1979 r. zamach na lorda Mountbattena i późniejszy o 5 lat zamach na hotel Brighton (jego celem była przebywająca tam Margaret Thatcher), ale też nieco późniejsze ostrzelanie z moździerza siedziby premiera UK przy Downing Street 10 (na szczęście obyło się bez ofiar śmiertelnych) — ale też 29 zabitych w przeprowadzonym w 1998 r. zamachu na sąd w Omagh);
- mało szokujące? Freddie Scappaticci, szef „kontrwywiadu” Provos (specjalista od strzelania w tył głowy swych ofiar) najprawdopodobniej był też jednym z najlepszych agentów wywiadu brytyjskiego (kryptonim ’Stakeknife’), co oczywiście pozwoliło mu uniknąć odpowiedzialności za liczne zbrodnie popełnione w imieniu IRA — ale też za te, które popełnił w imieniu Jej Królewskiej Mości…
- (jeszcze za mało szokujące? w 1987 r. ulsterscy lojaliści planowali zabicie Scappaticciego, o czym dowiedzieli się jego rządowi mocodawcy — więc dla uratowania swojego człowieka skierowali podejrzenie na innego mężczyznę włoskiego pochodzenia, który oczywiście został zamordowany);
- zdaniem autora tej historii brak happy endu: wprawdzie walki się skończyły, a ileś tam osób odpowiedziało za swoje zbrodnie, decydenci, którzy dostatecznie szybko przywdziali garnitury i krawaty (ciekawe czy z Donegal tweedu?) odpowiedzialności uniknęli — Irlandii Północnej nie było dane zmierzyć się z przeszłością, choćby w ramach wzorowanej na RPA komisji prawdy i pojednania — a to dlatego, że nad całym procesem wyjaśniania przeszłości zawisła mgła niejasności: cokolwiek powiesz, nic nie mów…
Osobiście tę książkę naprawdę bardzo polecam, acz jeśli ktoś będzie przy nadziei, że trafił się kolejny odmóżdżający kryminał, jestem pełen obaw, że się rozczaruje…
(Patrick Radden Keefe, „Cokolwiek powiesz nic nie mów. Zbrodnia i pamięć w Irlandii Północnej” [’Say Nothing: A True Story of Murder and Memory in Northern Ireland’], tłum. Jan Dzierzgowski, na papierze 504 str.; fot. Olgierd Rudak, CC BY-SA 4.0)