Grzegorz Bobrek, „Wojna oczami wroga. Sojusznicy Hitlera” (jutubizacja literatury)

„Panie kierowniku! a pan coś jeszcze czyta?!” — widząc posuchę w kategorii recenzji literackich oczami duszy widzę słuszność takiego pytania… i od razu odpowiadam: czytam, czytam, ale nie wszystko się nadaje do omówki, bo albo za ciężkie, albo zbyt nijakie, albo jakoś po prostu… Jednak książka „Wojna oczami wroga. Sojusznicy Hitlera”, którą popełnił Grzegorz Bobrek jest jedną z tych pozycji, która na kilka zdań na tutejszych łamach zasługuje.


cmentarz Kunnerwitz
Cmentarz wojenny w Kunnerwitz — praktycznie na każdym krzyżu wskazano rok 1945 jako datę śmierci (fot. Olgierd Rudak, CC BY-SA 4.0)

Jak łatwo się domyślać książka traktuje o historii II wojny światowej z perspektywy III Rzeszy oraz niektórych państw sojuszniczych — Finlandii, Italii, Węgier, Bułgarii i Japonii. Lektura może niespecjalnie kojarząca się z letnio-wakacyjnym relaksem i wypoczynkiem, ale dzięki umiejętności łatwego prowadzenia tematu i niezagłębiania się w zbyteczne detale, autorowi udało się stworzyć pewnego rodzaju czytadło historyczne…
…a skoro rozchodzi o to, żeby plusy nie przesłoniły minusów, to zacznę od tego, co mnie w książce najbardziej irytowało: od jutubizacji literatury, polegającej na przegiętym lansowaniu wizerunku autora (nie tylko na okładce) oraz edytorskiej manierze wstawiania niektórych cytatów w postaci „tekstu zapisanego w grafice”, co jest szczególnie upierdliwe jak się czyta na Kindlu.

A poza tym, bardzo hasłowo i pobieżnie:

  • Finlandia w tym zestawieniu jest przypadkiem dość szczególnym: nie dość, że nigdy formalnie nie przystąpiła do Osi, a rząd w Helsinkach cały czas miał demokratyczny mandat, to przecież została wciągnięta w wojnę po tym jak napadł ją jeszcze inny sojusznik Hitlera (por. „Finlandia kontra Stalin. Od wojny zimowej do zimnej wojny 1939-1950”); bezskutecznie szukająca wsparcia u Anglii i Francji, bohatersko broniąca się przed czerwoną nawałą — uległa;
  • „wojna kontynuacyjna” z czerwca 1941 r. dla Finów oznaczała nie tyle pójście ramię w ramię z Wehrmachtem, ile chęć odzyskania ziem utraconych półtora roku wcześniej; autor podkreśla, iż najprawdopodobniej była to najbardziej wartościowa armia walcząca u boku Niemców, których największym błędem było zignorowanie fińskich (i radzieckich!) doświadczeń wynikających z wojny zimowej;
  • Italia: pamiętam stary żart, że włoskie czołgi miały tylko jeden bieg (wsteczny), kojarzę też opowieści, że włoscy soldati w Afryce Północnej najchętniej oddawali się w niewolę, a już po inwazji na Sycylię marzyli tylko o pierzchnięciu do swoich domów); pamiętam też osławione Decima MAS;

credere obediere combattere
Skoro o jutubizacji mowa — ten fragment tekstu zilustruje kadr z fajnego filmu 'Guillermo del Toro’s Pinocchio’

  • autor w swej książce przedstawia stanowisko nieco odmienne: kiepskie wyposażenie i dalekie od ideału dowództwo nie zmieniają faktu, że problem leżał przede wszystkim w polityce (a na imię mu było Benito, o czym wiedział nawet zięć dyktatora, Galeazzo Ciano) — natomiast służące w Tunezji czy nawet na Półwyspie Apenińskim wojsko było bitne, odważne, a niektóre jednostki wręcz wybitne, o czym długo pamiętać miał nawet Albert Kesselring;
  • sporu o postawę włoskich (a także rumuńskich i madziarskich) oddziałów walczących na froncie wschodnim chyba nie uda się rozstrzygnąć nigdy: zdaniem nazistów przyczyną klęski pod Stalingradem było wyłącznie załamanie się sojuszniczej obrony, a czy to tylko goebbelsowski mit…?
  • Madziarzy natomiast oceniane są jako najgorszy składnik Osi: z jednej strony Węgry skwapliwie wykorzystywały protekcję Hitlera do odzyskiwania ziem utraconych po Trianon (oderwanie południowych krańców Słowacji, Siedmiogrodu od Rumunii), z drugiej spory terytorialne z sąsiadami — popieranymi i mającymi poparcie III Rzeszy — miały wpływ mocno destabilizujący;

Węgry pomnik wojenny
Jeden z mnóstwa węgierskich pomników z nazwiskami poległych w wojnie 1941-1945 (fot. Olgierd Rudak, CC BY-SA 4.0)

  • Berlin, któremu ponoć najbardziej zależało na stabilności Bałkanów (i na rumuńskiej ropie) próbował rozgrywać te konflikty na swoją korzyść (rozumianą zgodnie z postrzeganiem świata według Hitlera), tj. szachował Rumunię ryzykiem dalszych węgierskich rewindykacji — Węgrów możliwością korekty granic na korzyść Rumunii, etc.,etc.; więc Horthyemu nie udało się osiągnąć wszystkich celów, w tym uzyskać portu na Adriatyku („regent bez królestwa, admirał bez floty”);
  • dość rzec, że węgierskie wojsko nie zasłynęło szczególną bitnością czy dzielnością na frontach, ale zdążyło się okryć złą sławą brutalnych i zbrodniczych okupantów (np. w Jugosławii) — po Stalingradzie zasadniczo zostało wycofane do krycia tyłów, czyli niziny Panońskiej — i szykowania się do wojny z Bukaresztem;
  • specyficznym przypadkiem jest Bułgaria, która uznawana jest za istotny element niemieckiej polityki w regionie — ale właśnie polityki, nie wojskowości;
  • (ja to tak sobie piszę i piszę, i widzę, że pewnie lepiej wyglądałoby jako jakiś filmik na jutubie… no cóż, niedoczekanie);
  • wszystko dzięki osobie cara Borysa III (Koburga — Wettyna, nawiasem mówiąc), szczwanego lisa, który umiejętnie lawirując — przystąpił do Osi i paktu antykominternowskiego, aczkolwiek nadal utrzymywał całkiem niezłe stosunki z Moskwą — brał co chciał praktycznie bez jednego wystrzału;
  • Bułgaria nie wysłała na front wschodni ani jednego żołnierza, acz i tak zasłużyła sobie na wielką wdzięczność, dzięki czemu pozyskała, przy okazji arbitrażu wiedeńskiego, kosztem Rumunii, Południową Dobrudżę… ale też osławiła się jako okupant oderwanej od Grecji Macedonii i części Serbii;
  • to jest całkiem ciekawe: praktycznie wszyscy bałkańscy sojusznicy Niemiec byli ze sobą skłóceni na śmierć — Węgrzy z Rumunią, Rumuni z Bułgarami, a jeszcze interesy włoskie w kontekście Istrii i Chorwacji — więc liczyć na ich wzajemną współpracę właściwie się nie dało;
  • najszczególniejszym sojusznikiem III Rzeszy była Japonia: sprzeczności w przypadku wojny w Chinach, sprzeczności poszczególnych rodzajów wojsk jeśli chodzi o strategiczne cele (wojska lądowe za współpracą z Niemcami, marynarka preferowała kurs na zbliżenie z Anglosasami), negatywne doświadczenia w walce z wojskami radzieckimi (dokładnie 31 sierpnia 1939 r. japońskie wojska zostały rozbite pod Chałchin-Goł) — niejasności co do celów i skutków paktu Ribbentrop-Mołotow — do tego pewne rasowe komplikacje…
  • ba, nie było nawet jasne jak interpretować konsekwencje ataku na Pearl Harbour i natychmiastowego wypowiedzenia wojny Stanom Zjednoczonym przez Niemcy: Japonia widziała w tym szanse na odwrócenie uwagi amerykańskiej potęgi od Pacyfiku, ale przecież Hitler wolałby otwarcia drugiego frontu na zapleczu ZSRS — ale już sztab niemiecki negatywnie oceniał wmieszanie U.S.A. do wojny;
  • trudno więc się dziwić, że współpracy między Berlinem a Tokio nie było żadnej, a marzenia o wspólnej granicy gdzieś w Afganistanie mógł snuć tylko największy szaleniec;
  • (to też dobre: po kapitulacji Niemiec władze japońskie oficjalnie pogratulowały Stalinowi wielkiego zwycięstwa).

Zamiast komentarza: tekst odwalony na kolanie, ale co tam. Liczy się wierszówka, za którą i tak nikt nie płaci!

(Grzegorz Bobrek, „Wojna oczami wroga. Sojusznicy Hitlera”, Wydawnictwo Literackie, na papierze 448 str.; fot. Olgierd Rudak, CC BY-SA 4.0)

subskrybuj
Powiadom o
guest

Ta strona używa Akismet do redukcji spamu. Dowiedz się, w jaki sposób przetwarzane są dane Twoich komentarzy.

11 komentarzy
Oldest
Newest
Inline Feedbacks
zerknij na wszystkie komentarze
11
0
komentarze są tam :-)x