Ciekawy wątek w kontekście przeprosiny w prasie za połajankę w prasie podpatrzyłem w „Wirtualnych Mediach”: Tomasz Sakiewicz przeprasza, na łamach ostatniej „Polityki”, Krzysztofa Hejke — za bezprawne naruszenie jego dóbr osobistych. Chodzi o wypowiedź udzieloną „Polityce” przez redaktora naczelnego „Gazety Polskiej” do tekstu „Hejke kontra Hejke” (maj 2009 r.), w którym padły słowa:
Uważam go za złego człowieka. To prawda, że jest chory psychicznie, leczył się na oddziale zamkniętym. Miewał dziwne odloty, sypiał na cmentarzach, zbierał czaszki ludzkie. Jestem z wykształcenia psychologiem klinicznym, wiem, co mówię.
Tymczasem jak wynika z samego artykułu Krzyszof Hejke (co ciekawe wcześniej pracował w „Gazecie Polskiej” jako fotograf) i owszem, chodził do psychiatrów, ale tylko po to, by się migać od służby wojskowej w armii PRL. A „cmentarze” wynikają z pasji fotograficznej: dokumentował nekropolie lwowskie i wileńskie, fotografował czaszki oficerów zamordowanych przez NKWD. Sakiewicz musiał o tym wiedzieć, przeto niezależnie czy jest psychologiem klinicznym czy nie jest (jeśli jest to chyba nie powinien diagnozować w taki sposób?) rzucanie kalumnii tego rodzaju zasługiwało wyłącznie na ocenę przez pryzmat naruszenia godności i dobrego imienia fotografa.
(Swoją drogą możliwość wypowiedzenia się drugiej strony jest dobrą praktyką dziennikarza, proszę pamiętać, że w niektórych przypadkach ratuje także prasę przed odpowiedzialnością za słowa).
Hejke zdecydował się wystąpić na drogę sądową o ochronę dóbr osobistych i sprawę jak widać wygrał, stąd też Sakiewicz musiał wykupić ramkę, w której poszła treść przeprosin ustalonych wyrokiem. Z tekstu w „Wirtualnych Mediach” wynika, że zobowiązany naczelny „Polskiej” zamierza prowadzić dalszą polemikę z orzeczeniem, w tym planuje skargę kasacyjną oraz do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka… — może być ciekawie. Jeśli temat będzie poruszany w mediach, postaram się być na bieżąco.
PS Szkoda, że jako prenumerator „Polityki Cyfrowej” (czytam ją na Kindlu) dowiaduję się o przeprosinach dopiero z internetów. Myślę, że fajnie byłoby gdyby wydawca — oszczędzając nam reklam — nie oszczędzał takich smaczków, zwłaszcza jeśli odnoszą się do materiałów wcześniej publikowanych w tygodniku.