Czytam sobie wywiad z Januszem Wojciechowskim, w którym mówi się o pomyśle na reformy sądownictwa… i włos mi się na głowie jeży! Mogę się nawet zgodzić, że chyba momentami coś u trzeciej władzy nie gra (aczkolwiek jak czytam pomstowanie deputowanych to przychodzi mi zaraz na myśl, że przyganiał kocioł garnkowi), jednak niewątpliwie pomysły na reformę są co najmniej wstrząsające. #mianowicie:
- „Jest potrzeba określonej polityki karnej, jest potrzeba przenikania sygnałów społecznych do wymiaru sprawiedliwości. (…) A jak ma je dziś odbierać, jeżeli prokurator jest niezależny i wyizolowany?” — no pięknie, tego jeszcze brakuje, żeby o tym co jest przestępstwem i na jaką karę zasługuje, decydował lud (to by się właściwie nadawało do rubryki „powiedział co wiedział”);
- „Proponowana przez nas apelacja nadzwyczajna ma mieć szerszy zakres: minister sprawiedliwości będzie mógł zaskarżyć merytorycznie każdy prawomocny wyrok, jeżeli widzi w nim krzywdę” — dalej ex-szef NIK (1995-2001) i ex-sędzia (orzekający w l. 1980-93) oraz ex-prezes PSL tłumaczy, że nie chodzi o „każdy wyrok”, lecz o takie, w których minister „widzi krzywdę”. No zaiste, nie ma lepszego sposobu dla różnorakich szeryfów, którzy albo będą luzowali chłopcom-patriotcom, albo dla równowagi zaostrzali niemile widzianym i zbyt lekko potraktowanym ;-)
- kompletny szok to dwuinstancyjny Sąd Najwyższy, w ramach którego miałaby funkcjonować Izba Nadzwyczajna, która „z udziałem czynnika społecznego rozpatrywałaby sprawy, które przeszły przez Sąd Najwyższy w procedurze kasacji” (sic!) „Ona jeszcze raz na wniosek ministra sprawiedliwości lub Rzecznika Praw Obywatelskich sądziłaby prawomocnie zakończone sprawy, w których SN odrzucił kasację” — no tak, świat naprawdę stoi na głowie: jestem gorącym zwolennikiem maksymalizacji udziału czynnika społecznego w wymiarze sprawiedliwości, ale wyłącznie patrząc od dołu, tj. w formie jakichś tam sądów pokoju — ale ławnik w Sądzie Najwyższym?!? Badający jeszcze raz wyroki, które zostały odwalone w kasacji?…
Autentycznie mam wrażenie, że pomysł PiS na reformę wymiaru sprawiedliwości — przynajmniej to, co wyziera z wywiadu przeprowadzonego przez Wyborcza.pl z Januszem Wojciechowskim — polega mniej-więcej na czymś takim: stań na głowie, potrząśnij nią mocno, a jak już upadniesz: weź solidnego drąga i walnij się w łeb.