W całej historii zwalczania Trybunału Konstytucyjnego przez wspólne siły legislatywy i prezydenta nie sposób nie mieć wrażenia, że wszystko już było: ledwie co pisałem o 24-godzinnej nowelizacji ustawy o TK, która doczekała się błyskawicznej publikacji w Dzienniku Ustaw (przy okazji wyszło na to, że i Trybunał potrafi orzekać szybko), a tymczasem:
- ledwie co zgłoszony i przewalczony w „parlamencie” „ustawa naprawcza” został podpisany przez prezydenta zaraz po świętach (dziś!);
- aby dokładnie tego samego dnia (dziś!) doczekać się publikacji w Dzienniku Ustaw (ustawa z dnia 22 grudnia 2015 r. o zmianie ustawy o Trybunale Konstytucyjnym, Dz.U. z 2015 r. poz. 2217).
O planowanych zmianach w zasadach funkcjonowania Trybunału pisałem w tekście Jest projekt „ustawy naprawczej” o Trybunale Konstytucyjnym, ostateczny tekst aktu nieco odbiega od początkowej propozycji, a mianowicie:
- chociaż nadal większość spraw musi być rozstrzygana w pełnym (tj. minimum 13-osobowym) składzie, siedmioosobowy skład będzie wystarczający do orzekania w postępowaniach wszczętych ze skargi konstytucyjnej lub pytania prawnego;
- „skasowano” tylko te sprawy, w których nie wysłano jeszcze zawiadomień do stron postępowania (w projekcie przewidziano powtórzenie wszystkich postępowań);
- uchylono rozdział 10 ustawy zatytułowany „Postępowanie w sprawie stwierdzenia przeszkody w sprawowaniu urzędu przez Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej” — czyżby posłowie PiS nie przewidywali takiej możliwości?
- sędziowie nadal będą składać ślubowanie przed prezydentem (nie wiem po co była propozycja zmiany — by ślubowali przed Marszałkiem Sejmu);
- nie uchylono nieszczęsnego art. 2 — Trybunał nie przeniesie się do Piotrkowa Trybunalskiego, lecz zostaje w Warszawie;
- no i crème de la crème — zrezygnowano z jakiegokolwiek vacatio legis, zatem zgodnie z art. 5 ustawy nowelizacyjnej zmiany w zasadach funkcjonowania Trybunału wchodzą w życie z dniem ogłoszenia (por. Ustawowe vacatio legis i dozwolone odstępstwa od lex retro non agit).
Jednak nawet mimo tych zmian wobec projektu nowelizacji nadal jest wesoło:
- dodany art. 31a ustawy daje możliwość złożenia z urzędu sędziego Trybunału — przez Sejm na wniosek Zgromadzenia Ogólnego TK;
- wprowadzono wymóg orzekania w kolejności wpływu spraw do Trybunału (czyli sprawy pierdołowate mają pierwszeństwo przed najistotniejszymi);
- orzeczenia w pełnym składzie wymagać będą 2/3 głosów (art. 99 ust. 1 ustawy);
- rozprawa w pełnym składzie może się odbyć dopiero po 6 miesiącach od doręczenia uczestnikom zawiadomienia o terminie (sic!) — w sprawach nie wymagających pełnego składu wystarczą 3 miesiące (prezes TK może skrócić ten termin w niektórych przypadkach);
- zgodnie z art. 2 ust. 2 Trybunał ma tylko 2 lata na wydanie orzeczeń w sprawach, które już wpłynęły (!) — tu terminy mają być wyznaczane według dat wpływu.
Prezydent powiedział, że nowa ustawa wzmocni pozycję Trybunału Konstytucyjnego — no to ja jestem całkowicie odmiennego zdania: jak już pisałem, nawet jeśli część tych zmian miałaby rację bytu (ale to głównie o projekcie zmian w konstytucji), to nie w obecnej sytuacji — sporu i afery. Zwiększenie autorytetu tej instytucji poprzez (niekonstytucyjne) wymuszenie uzyskania większości 2/3 głosów — a co jeśli będzie pat? 2 lata na zamknięcie spraw już zawisłych — a co jeśli wymuszone przyspieszenie w orzekaniu będzie miało negatywny wpływ na jakość orzecznictwa?
No i ostatnia sprawa: skoro nowelizacja ustawy o TK weszła w życie z dniem dzisiejszym, to choćby nie wiem jak szybko trafił wniosek jej dotyczący — zgodnie z ustawą Trybunał może ją zbadać już na podstawie nowych przepisów (a więc na końcu kolejki, którą można ustalać po załatwieniu zaległości…)
Czy to oznacza, że Trybunał jest ugotowany? Hmm… a jeśli okaże się, że kto mieczem wojuje, ten od miecza ginie? Jeśli sędziowie przeczytają i zastosują art. 8 ust. 1 Konstytucji RP („Konstytucja jest najwyższym prawem Rzeczypospolitej Polskiej”) oraz art. 195 ust. 1 („Sędziowie Trybunału Konstytucyjnego w sprawowaniu swojego urzędu są niezawiśli i podlegają tylko Konstytucji”) — więc zdecydują się pójść przebojem: przy pierwszej sprawie „przy okazji” zajmą się nowelizacją (rozstrzygając choćby to czy konieczne jest 2/3 głosów i pełen skład)?
Niezłe political fiction.