Taka ciekawostka: sporo mówi się ostatnio o projekcie ustawy inwigilacyjnej — czyli możliwości praktycznie dowolnego (bez kontroli sądowej lub choćby prokuratorskiej) sięgania przez policję po dane telekomunikacyjne i „dane internetowe” (druk nr 154). Ludzie mają ból głowy — jak mają wyglądać gwarancje naszej prywatności, skoro już nawet luźny art. 18 ust. 6 UoŚUDE nie wystarcza.
A ja się w ogóle zastanawiam czy jest się nad czym zastanawiać — zwłaszcza po tym jak pokazano mi wniosek o udostępnienie danych ze zbioru danych przesłany do jakiegoś e-usługodawcy przez Komisariat Policji w Jeleniej Górze.
Otóż w dokumencie datowanym na 31 grudnia 2015 r. nawiązuje się do… art. 29 ust. 1 ustawy o ochronie danych osobowych. Problem w tym, że przepis ten uchylono wiosną 2011 roku — czyli nie ma go w obrocie prawnym, nie ma zatem ani potrzeby ani możliwości powołania się na taką podstawę prawną żądania udostępnienia danych osobowych.
Oczywiście brak art. 29 UoODO nie zmienia faktu, że policja może mieć prawo do wystąpienia z takim wnioskiem — jednak czy aby na pewno podstawę daje po temu „art. 15 par. 2 kpk, art. 20 ustawy o policji”? Mnie się wydaje, że jakkolwiek patrzeć — adresatem żądania jest e-usługodawca — powinien być tu właśnie art. 18 ust. 6 ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną.
I nawet jeśli jest to bez znaczenia (?) — wstyd, że policja posługuje się wzorkami dokumentów, w których odnosi się do przepisów, które już nie obowiązują.