A więc przyszłość stała się faktem: prawie 17,5 mln Brytyjczyków zagłosowało za wyjściem po angielsku i oto Brexit z mitycznego jednorożca na naszych oczach przeistacza się w krew, pot i łzy…
Na początek disklajmer: nie pisałem wcześniej o brytyjskim referendum, ponieważ jak zawsze nie chciałem wyjść na gościa, który nic nie rozumie. Niemniej przyznać muszę, że wynik nieco mnie zaskoczył, ponieważ sądziłem, że skoro kiedyś tak bardzo chcieli do Wspólnoty (i musieli poczekać na odejście de Gaulle’a, żeby się powiodło), to teraz tego nie będą odkręcać.
Trudno dziś pisać o długofalowych skutkach wyjścia Zjednoczonego Królestwa z EU — co tam o skutkach, trudno przecież powiedzieć jak ów Brexit miałby wyglądać technicznie. Przykład Grenlandii, która opuściła EWG w 1985 r. to za mało — bo to tylko Grenlandia, i tylko EWG… Wiadomo tyle, że Brexit to tylko hasło-wskazówka dla rządu (czy premier Cameron poda się do dymisji?), ale czy teraz będzie trzeba od-głosować wszystkie traktaty? I ile ten cały Brexit może trwać? Przecież tego nie da się załatwić w kwartał ani dwa…
Ba, nie wiadomo przecież jaki UK chciałaby zachować status w relacjach z EU — może coś jak Norwegia lub Szwajcaria?
A na zakończenie tego nudnawego felietoniku tradycyjne trzy grosze w kontekście słoń a sprawa polska — niezależnie od tego jakie mam zdanie nt. EU (jest ono mocno krytyczne) uważam, że dla Polski będącej członkiem Unii jest to wiadomość niedobra. Jakby na to nie patrzeć to zwykle Wielka Brytania brała na siebie rolę spowalniacza najdziwniejszych pomysłów; teraz (jeszcze jako członek EU) jej głos siłą rzeczy będzie mniej znaczył — przecież na każde brytyjskie „but” eurobiurokraci będą mieli doskonałą odpowiedź: teraz to się już nie mieszajcie w nie swoje sprawy.
(Plusem operacji Brexit będzie natomiast to, że być może zobaczymy jak takie sprawy załatwia się w praktyce — i białych rękawiczkach — może się przydać…)
Tak czy inaczej ja nie panikuję, lud brytyjski suwerennie zadecydował w suwerennym referendum — a reszta to nie nasz cup of tea (no prawie).