Jak to wszystko się plecie: recenzje win marki Habánské Sklepy na łamach Czasopisma Lege Artis są obecne od jakiegoś czasu (m.in. czerwone wytrawne Zweigeltrebe, różowe wytrawne Zweigeltrebe Rosé i białe wytrawne Ryzlink Vlašský — a po letnim wypadzie w Góry Stołowe podzieliłem się nawet refleksją po spożyciu wywaru z odmiany Veltlínské zelené (ale z winnicy Podivin) — dziś natomiast przychodzi czas na Habánské Sklepy Veltlínské zelené 2015.
Bo chociaż lato się skończyło, co uczciłem winem Matyšák Irsai Olivér — to jednak los chciał, że jeszcze jedną butelkę białego wytrawnego wina z Moraw udało się otworzyć.
Nie jestem ekspertem od win (toteż śmiem poczytywać sobie swoje własne recenzje za bliskie doskonałości ;-) — stąd wybaczcie mi odwagę, ale nadal twierdzę, że wina białe dzielą się zasadniczo na te niesmaczne i te znacznie przyjemniejsze. Do pierwszej kategorii zaliczam wszystkie cukrzone kompoty; drugą (mniej liczną) zapełniają nieprzesłodzone ale i nieskwaśniałe wina rekreacyjne, o cytrusowym (czasem goryczkowym) posmaku, które można smakować zarówno saute, jak i do dobrego czytania.
Taki też jest ów Grüner veltliner od Habanskich Piwnic — tak, w języku T.G. Masaryka sklepy to nic innego jak nasze piwnice — lekko cierpkie, wyraźnie cytrusowe, podchodzące grejpfrutową goryczką. Można zaryzykować tezę, iż niezależnie od planów Habánské Sklepy Veltlínské zelené dzięki swojemu nienarzucającemu się smakowi zawsze będzie bardzo na miejscu.
Tradycyjnie przypominam, że takie cudeńka można nabyć, w niewygórowanej cenie ok. 90-100 koron, w pierwszej z brzegu czeskiej biedrze. My zaopatrujemy się w nie podczas wyskoków w pograniczne pagóry — i to jest chyba najlepszy moment na podsumowanie: szkoda 4 liter na siedzenie w chałupie, pókiś zdrów i młody, zasuwaj w pagóry, nabierzesz hartu i urody.