Proszę wybaczyć pierwsze skojarzenia, ale rzucony przez PiS pomysł na przyłączenie znacznej części Mazowsza do Warszawy przywiódł mi na myśl głośną swego czasu wypowiedź klasyka:
Załóżmy, że TK na czyjś wniosek wydaje orzeczenie, że jakieś województwo zostaje odłączone od Polski. Premier miałby to ogłosić?
To ja odpowiadam z głupia frant: załóżmy, że parlament na czyjś wniosek wydaje ustawę, że odtwarza się Księstwo Mazowieckie w granicach z 1526 roku — premier miałaby to ogłosić?
Wizja inkorporacji Warszawy do gmin ościennych — bo tak chyba, prześmiewczo (acz nie bez racji), przedstawiają pomysł PiS pt. „aglomeracja warszawska” jego przeciwnicy — faktycznie może wyglądać na jakiś chory sen o potędze. Media raczą nas obrazkami nakładanego konturu „Wielkiej Warszawy” na mapę Nowego Jorku lub Londynu — rzeczywiście wychodzi na to, że Polska miałaby szansę na największą stolicę na świecie — złośliwi dodają, że dzięki temu znacząco skróci się podróż do stolicy.
Najgorsze jednak w całej sytuacji jest chyba coś innego: otóż z dnia na dzień okazuje się, że kraj został opanowany przez gościa, który ma Wielki Plan Zmiany Wszystkiego — a o którym powiedzielibyśmy, trawestując Jokera, „do you really look like a guy with a plan?” Najpierw Trybunał Konstytucyjny, później banki, podatki, teraz sądy, ordynacja wyborcza i ustrój Warszawy — wychodzi na to, że zmienić trzeba dosłownie wszystko…
Oczywiście sama w sobie aglomeryzacja nie jest zła, jednak nie można zapominać, że podobnie jak herbata nie staje się słodsza od samego mieszania, tak samo problemów nie rozwiąże odgórne łączenie lub dzielenie jakichkolwiek struktur administracyjnych. Miast, w których hulają wiatry i biegają dziki naprawdę mamy pod dostatkiem — jeśli odtworzenie Księstwa Mazowieckiego ma powodować pogłębienie zjawiska znanego jako urban sprawl to chyba nie ucieszy się nikt — natomiast oczywiście problemów transportowych związanych z migracją ludzi na peryferia wielkich miast rozwiązanie takie jak proponowana aglomeracja warszawska na pewno nie pomogą rozwiązać.