Załóżmy, że dorobiłeś/dorobiłaś się już czworonoga godnego sprostania wymogom aktywnego życia i przyszedł czas na wykorzystanie korzystnie ulokowanych 35 złotych (zakładając, że psiak jest z wrocławskiego schroniska).
Zapraszam zatem na opowieść pt. gdzie na peryferiach Wrocławia można fajnie pochodzić z psem — część pierwsza to północno-zachodnia część miasta, lewy brzeg Odry — czyli Maślice, Pracze Leśnica i Janówek (część pierwsza zaraz po części piątej, czyli lasach w pobliżu Miękini).
Maślice — Pracze Odrzańskie (Nowa Karczma): po wale wzdłuż Odry
Zgodnie z hiczkokowską zasadą: najsamprzód trzęsienie ziemi, a później jeszcze lepiej. Najdogodniejsza trasa prowadzi wzdłuż Odry, wyremontowanym wałem przeciwpowodziowym, od końcówki ul. Potokowej aż do ujścia Bystrzycy (bite 4000 metrów). Po drodze mijamy sporo ludzi, pozostałości niemieckiego (a później sowieckiego) obiektu, którego przeznaczenie po dziś dzień jest przedmiotem licznych legend miejskich, a także tzw. Wzgórze Maślickie (dawne wysypisko śmieci, w pobliżu pozostałości po niemieckich umocnieniach z okresu II wojny światowej).
Niestety, na samą górkę wchodzić nie wolno (pilnuje ochrona; widoki całkiem niezłe), ponoć zgromadzone tam gazy nadal grożą wybuchem, ale myślę, że to bujda. Ciekawe, że kilka lat temu chętnie korzystali z niej paraglajtowcy, ale od pewnego czasu ich stąd wywiało.

Nieco ciekawiej robi się właśnie za wzgórzem — czyli już nominalnie na terenie Pracz Odrzańskich, a może Nowej Karczmy (którą właściwie tworzą 2-3 domy na krzyż): skręcając przez lasek można trafić nad staw (dawne wyrobisko piasku, latem można z psem popływać), pokręcić się troszkę wzdłuż drzew.
Smutna prawda jest jednak taka, że okolica bardzo straciła na urodzie po remoncie wałów przeciwpowodziowych — po przepięknej łące porośniętej zagajnikiem dębowym pozostało tylko wspomnienie, a także potwornie gliniasty grunt między wałem a brzegiem rzeki oraz wyłożona granitowymi kamulcami i drucianą siatką Odra…

Dotarłszy nad Bystrzycę na szczęście nie ma potrzeby wracać tą samą drogą; śmiało można pójść po wale wzdłuż tej rzeczki, i tak aż do stacji kolejowej Wrocław-Pracze, a mijając EIT+ wrócić na Maślice. Wariant wydłużony poprowadzi nas przez lasek na Stabłowicach (o wdzięcznej nazwie „uprawy leśne przy ul. Kosmonautów — ok. 98 ha”). Decydując się na taką traskę będziecie mieć w nogach ok. 15 km (pies lekką łapą dwa razy tyle).
Las Mokrzański
Opcja o niebo ciekawsza to Las Mokrzański: 551 hektarów piaszczystych, sosnowych zagajników poprzetykanych bagienkami i kanałami nie pozwoli się nudzić podczas nawet kilkugodzinnej wędrówki.
Osobiście polecałbym start z mikro-parkingu przy ul. Junackiej (opcjonalnie z Osiedla Malowniczego lub z Wilkszyna) — albo szlakiem zielonym na wprost, którym dojść aż do zamku na wodzie w Wojnowicach, albo każdą inną dróżką…

No właśnie: dla chętnych i ambitnych Las Mokrzański otworzy się labiryntem gęsto wijących się dróżek i ścieżek, żmudnymi podejściami na wzgórza i poniemieckimi ruinami. Dla przewodników psów plusem będzie łatwa dostępność wody (choć w największe upały warto mieć butelkę w plecaku); minusem — jeśli czworonóg ma z tym problemy — relatywna popularność miejscówki wśród biegaczy, rowerzystów i innych psiarzy.
Warto też mieć na uwadze dziką zwierzynę i to nie mówię o wszechobecnych sarnach czy dzikach — kilkanaście dni temu spotkaliśmy tam… stado jeleni (!).

Las Mokrzański jest piękny, szkoda, że jego urodę doceniają także drwale. Od kilku miesięcy nasiliły się prace przy ścince drzew (Lex Szyszko nie ma z tym związku), efekty już widać — przerzedziło się — no i niektóre leśne drogi są naprawdę potwornie rozjeżdżone…
Janówek — Piskorzowice (Peiskerwitz) — i tak aż do Brzegu Dolnego…
Przechadzając się z psem poprzez ścieżki wiodące z Janówka mam pewność, że te akurat miejscówki są zdecydowanie nieznane mieszkańcom Wrocławia — lub najnormalniej niedocenione. Tymczasem lasy położone wzdłuż Odry zaraz za oczyszczalnią ścieków to bajka jakich mało.

Wypad zaczynamy zaraz za oczyszczalnią (dojazd via Pracze Odrzańskie, skręt przy pętli autobusowej), po wale, przez pierwsze kilkaset metrów zagajniczek, pole — aż wchodzimy w las… Pół godziny marszu dzieli nas od wielgachnego pola (tyle zostało po Piskorzowicach/Peiskerwitz), kontynuując wzdłuż wału dochodzimy do kolejnego lasu — i tak można do Brzegu Dolnego (rowerem, rowerem — toć to dobre 25 wiorst).

Wariant alternatywny (historyczny) prowadzi nie po wale, lecz poniżej, przez las przy rzece, zwłaszcza wiosną, póki listowie nie okryje drzew, bo w ten sposób najłatwiej dostrzec i policzyć wszystkie rozbite schrony Pozycji Środkowej Odry (pierwszy znaleźć można zaraz przy starcie, na najdalszy natrafiłem na końcu cypla okalającego zalew przy Prężycach; dalej nie szukałem).
Wariant przyrodniczy wiedzie natomiast lasem po lewej (można wejść doń nawet z nowego wału usypanego vis-a-vis oczyszczalni ścieków), z którego też można dojść do Piskorzowic.

Reasumując: niezależnie od tego czy pogoda jest „ładna” czy „nieładna” — i niezależnie od tego który sezon jakiego serialu akurat puszczają — najlepiej złapać smycz i ruszyć na wędrówkę z psem u nogi.
Czego sobie i P.T. Czytelnikom serdecznie życzę.