Czy bierne prawo wyborcze jest dobrem osobistym — zatem przeszkodzenie kandydatowi w zebraniu podpisów może być kwalifikowane jako naruszenie dóbr osobistych? Czy zdanie „uwaliłem mu podpisy” może być rozumiane jako przyznanie się do przestępstwa przeciwko wyborom?
Do wyborów jeszcze sporo czasu, ale na takie dyrdymałki zawsze jest dobry czas (wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie z 8 sierpnia 2017 r., sygn. akt I ACa 752/16).
Powód był kandydatem w wyborach uzupełniających do Senatu w 2013 r. W toku weryfikacji list poparcia OKW zakwestionowała kilkaset zebranych podpisów (jako złożone przez osoby nieletnie lub zamieszkałe poza okręgiem wyborczym). Żaden z podpisów na liście poparcia kandydata nie został odrzucony jako sfałszowany.
Podczas tej samej kampanii wyborczej prezes (konkurencyjnej) partii politycznej napisał — w listelu do jednego z lokalnych polityków — „teraz walczę z [powodem]. Prawie uwaliłem mu podpisy (na 2 300 uwalili mu 1000), smyknął się spod gilotyny oszustwem, ale za to teraz ma kontrolę Policji i pr. ratury i jak choć jeden będzie zły (a z tych doniesionych wszystkie są lewe (przepisywane z poprzednich wyborów) to ląduje w sądzie ;)”.
Zdaniem kandydata przesłanie w wiadomości nieprawdziwej informacji o fałszywych podpisach naruszało jego dobra osobiste — cześć, dobre imię oraz bierne prawo wyborcze — zatem wystąpił do sądu z powództwem o nakazanie złożenia przeprosin.
Sąd prawomocnie oddalił roszczenia: bierne prawo wyborcze jest emanacją prawa do udziału w życiu publicznym, jednak nie będąc wartością niematerialną ściśle związaną z jednostką ludzką, nie jest dobrem osobistym. Równocześnie powód nie udowodnił naruszenia jakichkolwiek dóbr (art. 6 kc).
Niezależnie od możliwej oceny prawnej faktu, iż doszło do ujawnienia tajemnicy korespondencji (wątku tego z oczywistych przyczyn sąd nie badał), zakwestionowanego zdania („prawie uwaliłem mu podpisy”) nie można także interpretować jako przyznania się do celowego dostarczenia do komitetu wyborczego „nielegalnych” podpisów. Ba, jeśli zdaniem powoda wypowiedź oznacza, że pozwany przyznaje się do popełnienia przestępstwa zbierania „nielegalnych” podpisów, to powinien był co najmniej wykazać, że zostało złożone zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przeciwko wyborom.
Powód nie udowodnił także, iżby pozwany sfałszował podpisy lub namówił kogokolwiek do sfałszowania podpisów na liście poparcia — bo uwalenie podpisów miało oznaczać zgłoszenie nieprawidłowości do komisji wyborczej, do czego pozwany miał prawo.
Skoro zatem nie zostało wykazane, iż pozwany podjął jakiekolwiek działania mające na celu utrudnienie wzięcia przez powoda udziału w wyborach — sąd nie mógł uwzględnić żądań w zakresie ochrony dóbr osobistych.
Na marginesie: odnosząc się do wyroku sądu I instancji uzasadnienie cytuje feralne zdanie z listela jako „teraz walczy z [powodem]. Prawie uwalił mu podpisy” — mam nadzieję, że chociaż sąd wie czego dokładnie dotyczyła sprawa…