Chociaż nie odczuwam najmniejszej potrzeby powtarzania eksperymentu sprzed roku (kiedy przez trzy letnie miesiące na tutejszych łamach pojawiały się wyłącznie recenzje win białych), nie oznacza to też, że odmawiam zmierzenia się ze smakami, które teoretycznie nie będą mi podchodzić. Nic nie jest bowiem bardziej mordercze dla szarych komórek niż uparte trwanie w — choćby i słusznym, a jednak zawężającym horyzonty — przekonaniu, że wszystko już wiem, wszystko znam i cała reszta się nie liczy. Stąd też dzisiejsze wino — Vinium Velké Pavlovice Veltlínské zelené Moravské zemské víno — choć białe i półwytrawne, zasłużyło na naprawdę niezłą notę.

Oczywiście nawet w moich poszukiwaniach kieruję się pewnymi schematami: jest gorąco? sięgnę przeto po wino białe, jest lżejsze, będę pił je schłodzone, przyniesie orzeźwienie w jeden z tych gorących wiosennych wieczorów. Veltlínské zelené sprawdza się zwykle w takiej roli doskonale, wyrób z Wielkich Pawłowic także spełnia moje oczekiwania — to wino jest nieciężkie (tylko 11% alkoholu), lekko cierpkawe, o cytrusowym posmaku (co ciekawe brak mu tej nieszczęsnej słodyczy, o którą zwykłem oskarżać już wina półwytrawne). Świetnie pasuje do dań z ryżu i makaronu, ale śmiało można je pić także do dobrej książki.
Tę butelkę kupiłem podczas niedawnego wypadu w Łabskie Piaskowce za 94,90 koron i nie będę ściemniał — sięgnę po nie jeszcze raz, jeśli mi się uda wypatrzeć je na półce.