Poprosił mnie P.T. Czytelnik o komentarz do orzeczenia oddalającego złożony w trybie wyborczym pozew przeciwko premierowi Morawieckiemu, który miał powiedzieć, że koalicja PO-PSL nie budowała dróg („nasi poprzednicy (…) przez osiem lat wydali 5 mld zł na drogi lokalne. To jest tyle, ile my wydajemy w ciągu jednego do półtora roku”).
(Fusologii orzeczniczej staram się unikać, odkąd są publikowane uzasadnienia, ale vox populi, vox Dei — niech będzie, że spróbuję coś zrozumieć na podstawie elukubracji prasowych.)
art. 111 par. 1 kodeksu wyborczego (Dz.U. z 2018 r. poz. 754)
Jeżeli rozpowszechniane, w tym również w prasie w rozumieniu ustawy z dnia 26 stycznia 1984 r. — Prawo prasowe (Dz. U. poz. 24, z późn. zm.), materiały wyborcze, w szczególności plakaty, ulotki i hasła, a także wypowiedzi lub inne formy prowadzonej agitacji wyborczej, zawierają informacje nieprawdziwe, kandydat lub pełnomocnik wyborczy zainteresowanego komitetu wyborczego ma prawo wnieść do sądu okręgowego wniosek o wydanie orzeczenia (…)
Dla przypomnienia: zdaniem komitetu wyborczego Koalicji Obywatelskiej (czyli PO) słowa wypowiedziane przez premiera na wiecu wyborczym były nieprawdziwe, zatem zażądał sprostowania (Onet.pl pisze o sprostowaniu, Wyborcza.pl o przeprosinach — czego właściwie żądała PO?) — jednak w ocenie sądu premier nie bierze udziału w kampanii wyborczej („nie był kandydatem komitetu wyborczego oraz nie posiadał pisemnej zgody pełnomocnika komitetu”), zaś w odniesieniu do orzeczenia wydanego w trybie wyborczym nie ma też znaczenia, ze jest „twarzą kampanii” samorządowej PiS.
Słowem: czy werbalnie wspierający jedną z biorących udział w kampanii wyborczej premier prowadzi agitację wyborczą (bo słowo jakie jest, każdy widzi) — czy też należy do sprawy podchodzić formalistycznie, zatem skoro nie kandyduje i nie działa na zlecenie komitetu, to nie agituje?
art. 105 par. 1 kodeksu wyborczego
Agitacją wyborczą jest publiczne nakłanianie lub zachęcanie do głosowania w określony sposób, w tym w szczególności do głosowania na kandydata określonego komitetu wyborczego.
Dalej będzie w punktach — czyli dokładnie tak, jak zawsze sobie rozkminiam temat, który chcę lub muszę sobie rozkminić:
- zacząć warto od pytania czym jest agitacja wyborcza — otóż zgodnie z definicją jest nią „publiczne nakłanianie lub zachęcanie” do określonego głosowania (art. 105 par. 1 k.wyb.);
- ja bym się uparł, że skoro agitacją jest namawianie do głosowania „w określony sposób”, to mieści się w niej także nakłanianie do skreślenia wszystkich kandydatów, do wrzucenia pustej kartki lub do bojkotu wyborów (niekoniecznie na rzecz jakiegoś komitetu lub kandydata);
- ten dość prosty i oczywisty obraz troszkę zaciemnia przepis, w myśl którego agitację wyborczą można prowadzić dopiero od dnia przyjęcia zawiadomienia o utworzeniu komitetu wyborczego (art. 105 par. 2 k.wyb.) — bo przecież agitację „anty-anty” można prowadzić chyba nawet przed samym ogłoszeniem wyborów?
- na domiar niejasności w kolejnym przepisie kodeks wyborczy stanowi, że agitację wyborczą może prowadzić „każdy komitet wyborczy i każdy wyborca” (art. 106 par. 1 k.wyb.) — gdzie dopiero zbieranie podpisów wymaga pisemnej zgody pełnomocnika wyborczego, zaś prowadzenie innej agitacji nie wymaga niczego (np. mogę sobie tutaj zachęcać lub zniechęcać ile wlezie, na rzecz dowolnej opcji, bez jakiegokolwiek upoważnienia);
- czymś innym jest natomiast materiał wyborczy — to każdy pochodzący od komitetu wyborczego, upubliczniony i utrwalony przekaz informacji związany z wyborami (art. 109 k.wyb.) — czyli to taki rodzaj agitacji, za który odpowiedzialność bierze konkretny komitet (dlatego musi go oznaczyć, podobnie jak ogłaszane w prasie „informacje, komunikaty, apele i hasła wyborcze”, art. 112 k.wyb.);
- natomiast zgodnie z kodeksem wyborczym pozew w trybie wyborczym odnosić się on może do nieprawdziwych informacji zawartych w materiałach wyborczych, a także wypowiedziach lub innych formach prowadzonej agitacji (art. 111 par. 1 k.wyb.; popularnie „pozew”, a właściwie to wniosek, bo to tryb nieprocesowy);
- co oznacza, że w trybie wyborczym skarżyć można każdy rodzaj agitacji — nie tylko „materiały wyborcze” pochodzące od innych komitetów, ale też „wypowiedzi” prasowe (a skoro wypowiedzi prasowe, to przecież także agitację prowadzoną przez blogerów internetowych);
- a skoro agitację może prowadzić „każdy wyborca” — który potrzebuje zgody pełnomocnika wyborczego dopiero jeśli chce zbierać podpisy, ale już na wieszanie plakatów lub na werbalne namawianie do takiego czy innego głosowania nie potrzebuje żadnego upoważnienia — to może ją prowadzić także Prezes Rady Ministrów (i wypowiedź premiera nie będzie materiałem wyborczym, o ile komitet nie weźmie jej na sztandary);
- a skoro wniosek o wydanie orzeczenia w trybie wyborczym dotyczyć może każdej nieprawdziwej informacji — nie tylko materiałów wyborczych, nie tylko osób, które formalnie prowadzą kampanię wyborczą, ale też wypowiedzi i innych form agitacji — to także tej, którą prowadzi „każdy wyborca” (nie jest to instrument przeznaczony wyłącznie do spierania się komitetów wyborczych między sobą — gdyby tak miało być, byłoby to wyraźnie napisane w ustawie);
To rzeczywiście nie rozumiem na jakiej podstawie sąd mógł ocenić, iż skoro premier Morawiecki nie jest kandydatem w wyborach samorządowych i nie został upoważniony przez komitet, to jego wypowiedź nie podlega ocenie w trybie wyborczym.
Q.E.D.
PS W serwisie MS opublikowano postanowienie Sądu Apelacyjnego w Warszawie z 26 września 2018 r. (sygn. akt V ACz 995/18).