Truizmem będzie przypomnieć, że punkt widzenia zależy od punktu widzenia. Boss (mój patrolowy quasi-malinois) przez całe dorosłe życie miał może trzy obroże (głównie Rogz For Dogz, kupowane po tym, jak gubił poprzednie), które ściągałem tylko do prania — i żadnych szelek (chyba bym się nie odważył). Tymczasem Kuata używa trzech obróżek równolegle, zaś łącznie przez jej grzbiet przewinęły się cztery uprzęże (Ruffwear Front Range w rozmiarze S donasza psinka w rozmiarze S, te w rozmiarze M donasza psinka w rozmiarze M; szelki Ruffwear Web Master leżą i czekają na lepsze górskie eskapady, jeśli nadejdą; pokazywane dwa lata temu Hurtta w rozmiarze 90 leży i kurzy się) — ale szelki norweskie Hurtta padded harness w oszałamiającym rozmiarze 100 i zarąbiście żółtym kolorze są naszym podstawowym ekwipunkiem górsko-wycieczkowym.
I o tym będzie właśnie dzisiejsze weekendowe baju-baju na tutejszych łamach.
Nie każdy wie wszystko, nawet jeśli jest szczęśliwym przewodnikiem psa, stąd też godzi się poświęcić kilka słów wyjaśnieniu co to są i jak wyglądają szelki norweskie? Otóż (w pewnym uproszczeniu) to rodzaj takiej uprzęży dla psa, która najbardziej przypomina końskie chomąto: (i) szeroka taśma (w kształcie litery „U”, patrząc od góry) poprowadzona przed mostkiem, stałej długości (nieregulowana); (ii) taśma (pętla) poprowadzona wokół klatki piersiowej, zapinana i regulowana; (iii) uchwyt (rączka) w górnej części (na przedłużeniu pętli) umożliwiająca przypięcie smyczy czy przytrzymanie zwierzaka na spacerze.
Proste, lekkie, nie zajmują wiele miejsca w szafce, łatwe w regulacji, zakładaniu i ściąganiu (co wszakże może być wadą), mało się brudzą i łatwo czyszczą, nie krępują psiego ruchu, a dokładnie…
Każdy sprzęt jest tak dobry, jak silne są jego zalety. W przypadku szelek norweskich Hurtta padded harness zaliczyłbym do nich:
- łatwość zakładania — szelki norweskie zakłada się prawie tak łatwo jak zwykłą obrożę, wystarczy przełożyć pętlę wokół psiego łba (rączką do góry), i zapiąć klamerkę. Nie trzeba niczego przekładać przez psie łapy, więc zwierzak nie czuje dyskomfortu związanego z krępowaniem jego ruchów lub manipulowaniem przy jego łapach;
- łatwość regulacji — jeśli kupicie prawidłowy rozmiar (patrz wady), regulacja rozmiaru szelek norweskich polega wyłącznie na skracaniu obwodu pętli. Nic się nie luzuje, nie rozciąga, nie ma możliwości żadnych pomyłek i kombinacji;
- lekkość konstrukcji i komfort — wszystkie norwegi cechuje ażurowa konstrukcja, dzięki czemu pies nie jest dodatkowo dogrzewany lub dociskany;
- łatwość utrzymania w czystości i błyskawiczne schnięcie — wykonane z grubej i mocnej taśmy (nie mniejsze zaufanie budzą także szwy), w którą właściwie brud nie wnika (żółty egzemplarz stosujemy od kilku miesięcy, a prany był tylko raz — i jest naprawdę OK). Od wewnątrz pasy mające kontakt z psem pokryte są grubym neoprenem, który nie nasiąka wodą, a po kąpieli schnie naprawdę raz-dwa (natomiast potrafi się w nią wbijać sierść psiaka, zwłaszcza, taka, która przypomina igliwie…);
- bezpieczeństwo po zmroku — taśmy, z których uszyte są szelki Hurtta padded harness, są odblaskowe — czyli oświetlone źródłem światła, odbijają je (aczkolwiek mam wrażenie, że odblaskowość ta w pewnym stopniu zanika wraz z czasem, a raczej zapewne z praniem);
- uniwersalność — norwegi nieźle sprawdzają się zarówno przy zadaniach wymagających ruchu (to chyba nadal ulubiony sprzęt uprawiających widowiskowy flyball czy skoki do wody), ale też pozwalająca na pewnego rodzaju kontrolę nad zwierzakiem — duży uchwyt pozwala łatwo przytrzymać naszego towarzysza, ale też przyasekurować w miejscach wymagających pomocy ze strony człowieka. Dla nas to obecnie podstawowy model stosowany podczas naszych górskich wycieczek.
Są też wady, które przecież nie mogą przesłonić nam niewątpliwych zalet (ale dla niektórych mogą być wystarczającym powodem, by na norwegi w ogóle nie patrzeć):
- niewielkie możliwości regulacji — szelki norweskie trzeba już przy zakupie dopasować do rozmiaru psiego mostka (U-kształtna taśma jest regulowana w nielicznych modelach), w pewnym zakresie można zmieniać długość tylko pętli idącej wokół klatki piersiowej psa;
- niewielka odporność na psiaka-cwaniaka — łatwość zakładania (patrz zalety) oznacza, że równie łatwo jest je zdjąć. Sprytny czworonóg szybko może się nauczyć, że wystarczy odpowiedni ruch tułowiem do tyłu, aby techniką rodem z aikido (tj. wykorzystując opór stawiany przez smycz) zrzucić z siebie więzy i dać dyla;
- nieszczególnie nadają się dla psów, które wściekle ciągną na smyczy — takiego doświadczenia nie mamy (Kuata jest bardzo stateczną suczką, skądinąd dlatego znaczną część spacerów przemierza luzem), jednak lojalnie powtórzę za tymi, którzy ostrzegają, że nacisk wywierany przez taśmę idącą przez mostek może mieć niekorzystny wpływ na kościec i oddech psa.
Usłyszałem kiedyś, że najlepsze pytanie o sprzęt jakie można zadać: czy wiedząc to, co wiesz, kupiłbyś go jeszcze raz? U nas taki test skończył się jak najbardziej pozytywnie, wszakże po tym jak Kuata wyrosła z 90-tki, zdecydowaliśmy się na zakup kolejnej sztuki (już w rozmiarze 100 cm) — bo szelki norweskie Hurtta są naprawdę tego warte.
Q.E.D.