Przez media płynie dziś informacja, że oto już niedługo (a dokładnie od 12 lipca) będzie zakaz kserowania dowodów osobistych — więc już koniec z wykonywaniem kopii dokumentów w bankach, wypożyczalniach aut, etc. — zaś na krnąbrnych czeka sankcja w postaci 2 lat więzienia.
Moje zdanie jest następujące: tak, ale jednak nie, a właściwie to się zobaczy.
Sęk w tym, że chociaż parę rzeczy jest jasnych, kilka jest też niezbyt jasnych — a reszta zależy od interpretacji.
Więc tak, za tydzień z haczykiem wchodzi w życie ustawa o dokumentach publicznych (Dz.U. z 2019 r. poz. 53), która m.in. zakazuje wytwarzania repliki dokumentów publicznych (por. „Do 2 lat więzienia za wytwarzanie repliki dokumentu publicznego (np. dowodu osobistego, prawa jazdy)”). Czym jest replika takiego dokumentu? Ustawowa definicja przypomina nieco mityczną definicję ślimaka jako ryby lądowej: jest to każde odwzorowanie lub kopia dokumentu, „o cechach autentyczności” — także „kserokopia lub wydruk komputerowy”, chyba że owo ksero lub wydruk zostały wykonane w ustawowo określonych celach (urzędowych, służbowych lub zawodowych) lub też na „użytek własny” posiadacza dokumentu.
art. 2 ust. 1 pkt 8 ustawy o dokumentach publicznych
replika dokumentu publicznego — odwzorowanie lub kopię wielkości od 75% do 120% oryginału o cechach autentyczności dokumentu publicznego lub blankietu dokumentu publicznego, z wyłączeniem kserokopii lub wydruku komputerowego dokumentu publicznego wykonanych do celów urzędowych, służbowych lub zawodowych określonych na podstawie odrębnych przepisów lub na użytek osoby, dla której dokument publiczny został wydany
Sęk w tym, że moim zdaniem taka definicja nie jest szczególnie konsekwentna. Najsamprzód mówi się wszakże o owych „cechach autentyczności”, co w zestawieniu z samym słownikową definicją wyrazu „replika” (PWN mówi, że to „wierna kopia”, ja bym dodał jeszcze „duplikat”) podpowiada, że chodzi po prostu o takie odwzorowanie dokumentu, którego nie da się na pierwszy rzut oka rozróżnić. Gdzie tu miejsce na ksero dowodu osobistego, które przecież ani troszkę nie może być uznane za wierną kopię lub duplikat plasticzku? Cóż, konsekwencja nie jest tym, za co najczęściej rozlicza się prawodawcę, skoro zatem przepis „dopisuje” owe kserokopie i wydruki komputerowe (ale dlaczego już nie skany komputerowe?!) do definicji repliki, to założyć trzeba, że kserowanie dowodów osobistych jest wykonywaniem ich repliki…
art. 58 ustawy o dokumentach publicznych
Kto wytwarza, oferuje, zbywa lub przechowuje w celu zbycia replikę dokumentu publicznego, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.
…ale przecież nie każde: raz, że taka replika musi być sporządzona w odpowiednim rozmiarze (czyli wystarczy na kserokopiarce włączyć powiększenie kopii, aby wyjść poza owe „120% oryginału”), dwa, że nawet jeśli nie znamy przepisów upoważniających podmioty do kserowania dokumentów w celach „urzędowych, służbowych lub zawodowych” (ja ten przepis rozumiem dosłownie) — właśnie jako obowiązek wskazania normy, która wprost mówi, że można przetwarzać dane osobowe w postaci kserokopii dokumentu — to przecież ustawa nie wprowadza zakazu kserowania własnego dowodu osobistego, więc już widać, że furtką będzie zmiana procedury, i odtąd klient będzie musiał przyjść z kserokopią swojego dokumentu.
Ale to nie wszystko, bo przecież nulla poena sine lege; skoro karze podlegać ma wytwarzanie, oferowanie, zbywanie lub przechowywanie w celu zbycia repliki dokumentu publicznego — to tej karze nie podlega nie tylko skserowanie własnego dowodu osobistego, ale też korzystanie z takiej kopii w celach jakichś tam.
Słowem: nie wiem jaka będzie praktyka, ale generalnie uważam, że informacje, że oto jest zakaz kserowania dowodów osobistych, bo więzienie, etc., są grubo przesadzone.
Q.E.D.