Krótko i na temat: jeśli kogoś interesuje kategoria win najtańszych, to będąc w Republice Czeskiej polecam białe Diana Moravia Original Classic Veltlínské zelené. A skoro w tytule jest taniość, to dodam, że było wyraźnie tańsze, niż zgrzewka najtańszego piwa, jakie udało mi się tam kiedykolwiek kupić.
Kontynuując dygresyjnie: w tej chwili konkurs w kategorii najtańszego piwa wygrywa Staročech, ale w tej wersji „niemarkowej”, tylko z oznaczeniem „Penny Market” na etykietce: niecałe 4% alkoholu, ale przecież ležák jak się patrzy, idealny na upalne popołudnia, sprzedawany w 6-butelkowych zgrzewkach, każda butelka o objętości 2-litrów — całość za… 100 Kč. I naprawdę smakuje, może nie jest to żaden szlachetny napitek, zwykła czeska piwna taniocha — za którą ja ich naprawdę uwielbiam.
Takie samo jest opisywane dziś na tutejszych łamach Veltlínské zelené — to akurat jest jakaś tania bandera z Bzeneca, tę niską cenę akurat dość dobrze czuć w smaku, a nawet estetyce produktu — no ale przecież płacąc coś w okolicach 2/3 ceny tanich Templariuszy trudno oczekiwać kokosów… Natomiast do leniwego spożycia na łonie natury, jak widać na załączonym obrazku, nadaje się rewelacyjnie (mucha nie siada, chciałoby się rzec ;-)
Słowem: jak dla mnie bomba, bo było dobre, bo tanie — jakby nie było tak bardzo tanie, to by nie było aż takie dobre, co jest proste i logiczne, je to tak?
Q.E.D.