A skoro zdarza mi się narzekać zbytnią landrynkowość i cukierkowość niektórych win morawskich (nie tylko tych dostępnych w polskim handlu), to co mam powiedzieć po degustacji kolejnego rocznika sensacji z Lidla — czyli różowego wina Polka 2018?
Etykietka znana z lat ubiegłych (por. „Różowe wino Polka 2016 — czyli polskie wino w polskim domu, na polskim stole”), producent ten sam (Winnica Srebrna Góra sp. z o.o.), w środku natomiast zweigelt, cabernet cortis i pinot noir — efekt… No niestety, nawet ciekawa, choć mocno landrynkowa, barwa (bardzo ciemna jak na róż, z wyglądu to wino przypomina po prostu czerwone) nie jest w stanie odwrócić wzroku od zniechęcających bąbelków.
W smaku… bąbelki nie myliły: chyba nieprzypadkowo oszczędzono nam prawdy — nie znajdziecie słowa o tym czy to wino półwytrawne czy jakie — ale w mojej prywatnej skali półwytrawności różowa Polka z rocznika 2018 się nie mieści, bo smakuje jak wygląda: cukierkowo, landrynkowo, różowo… Piliśmy w pięknych okolicznościach przyrody, było gorąco, więc daliśmy radę, lecz skoro nawet moja Małżonka zauważyła, że coś dziwnego jest z tym winem…
Wino Polka różowe 2018 kosztuje w sklepach Lidl (jeśli da się je znaleźć) 34,99 złotych za butelkę, tradycyjnie jest rabat jeśli kupicie dwie flaszki (wówczas jedna wyjdzie za 29,99 złotych). Tę drugą wziąłem Polkę czerwoną, mam nadzieję, że będzie choć trochę lepiej, bo w tym przypadku „trochę lepiej” to może być bardzo dużo.
Zdecydowanie nie polecam, a szkoda, bo tanio nie jest, ale dobrze też (jak na mój, paskudnie niewyrobiony, acz przecież zepsuty czeskim dobrostanem, gust) nie jest.