Będziecie płakać po polskim Tesco? Normalnie powiedziałbym, że nie, bo przecież rynek nie lubi próżni, więc zaraz ktoś ją wypełni — feler taki, że w polskich warunkach najlepiej udaje się to Biedronce (i troszkę Lidlowi), zaś oferta tych sieci przy wcale nie tak superaśnym Tesco nierzadko wygląda dość ubogo. Ale nawet jeśli miałbym uronić jakąś łzę, smutki zapiję — jeszcze przez jakiś czas — madziarskim czerwonym wytrawnym winem Duna-Tisza közi Kékfrankos.
Dla przypomnienia: Frankovka (jeśli to wino morawskie) — Lemberger (tak zwą go po niemiecku) — Blaufränkisch (francuskiego wina tej odmiany jeszcze nie piłem) — Frankovka Modrá (tak mawiają na nie Słowacy) — Kékfrankos (Polak i Węgier dwa bratanki, i do bitki, i do szklanki) — wszystkie te nazwy określają jedną odmianę, którą smakuje mi (ściśle subiektywnie) najbardziej. Trudno więc się dziwić, że dojrzawszy w jednym z wrocławskich sklepów Tesco madziarskie wino Duna-Tisza közi Kékfrankos zdecydowałem się na zakup kontrolowany — w ciemno kilka butelek, zupełnie jakbym się szykował do dłuższej kwarantanny (nb. całkiem niewykluczone, że tak to się skończy, bo chociaż załapać wirusa w skałach czy lesie nie jest łatwo, newsy o ściganych kaszlących pasażerach przyjeżdżających z zachodu i południa są… nieprzyjemne).
Wino okazało się tak dobre (nie, nie kłamię, ani nie piszę tak „z ostrożności procesowej” — przypominam, że orzecznictwo dopuszcza wyrażanie w mediach opinii nawet tak drażliwych jak „setki tysięcy Węgrów piją z dumą to gówno”, por. wyrok ETPC z dnia 19 lipca 2011 r., w sprawie Péter Uj przeciwko Węgrom, skarga nr 23954/10), że praktycznie wykupiłem całe zapasy, a nie było trudno, bo ta cena… Zgodnie z informacją na półce butelka tego wina kosztować ma 9,90 złotych, ale w promocji udało mi się je kupić za 8,49 złotych — czyli wreszcie mamy pobity rekord Mezquiriz La Mancha Tempranillo!
Nie było też trudno wykupić całe zapasy, bo ewidentnie Tesco — które szykuje się do ewakuacji z naszego rynku — od dłuższego czasu słabo uzupełnia towar na półkach, przez co przeciętny sklep wyglądał jak scenografia filmu katastroficznego jeszcze przed histerią wywołaną koronawirusem. W sumie szkoda, bo im większa konkurencja tym lepiej, tymczasem na polskim rynku skutecznie działa tylko zasada Kopernika — czyli badziewniejszy sklep (Biedronka) wypiera ten lepszy (Tesco).