Tytuł dzisiejszego tekstu dedykuję zarówno tym, którzy pamiętają, że jakiś czas temu Komisja Europejska obwieściła, że rozważa odejście od przepisów o wiosennym i jesiennym przestawianiu zegarków (podobny projekt 3 lata temu przedstawili posłowie PSL) — jak i tym, którym obecnie dłuży się czas — a także tym, którzy którzy uważają, że dobry sikor wcale nie musi kosztować jedną pensję.
Inna sprawa, że nie wykluczam, że jest wśród P.T. Czytelników niniejszego „Czasopisma” parę osób, które chciałyby przeczytać kilka akapitów o japońskim automatycznym zegarku — Seiko SKX013 (dla jasności: to nie jest klasyczny test, bo ten egzemplarz nie jest mój, albowiem na co dzień nosi go ma Małżonka — ale wchodzi w skład naszej wspólnej kolekcji japońskich diverów).

Oczywiście nie chcę twierdzić, że Seiko SKX013 jest wzorcowym damskim zegarkiem (w oczach wielu pań może go dyskwalifikować np. brak kamyczków od Svarowskiego lub surowy, dość militarny look), wszakże to pomniejszona kopia jakże popularnego — jakże męskiego — modelu SKX007. To co zadecydowało, to rozmiary: Seiko SKX013 ma średnicę „zaledwie” 38 mm, co w dzisiejszych czasach oznacza przyzwoicie niewielki egzemplarz (dla porównania mój ulubiony Orange Monster liczy sobie 42 mm — a przecież i tak niknie przy najmodniejszych dziś zegarkach dla wyczynowców!)…
W bonusie: solidna, wręcz pancerna konstrukcja, odporność na wszystkie wyobrażalne warunki atmosferyczne (use & abuse) — całkiem dyskretny, a z pewnością niekrzykliwy charakter.

Zegarek Seiko SKX013 to oczywiście klasyka tematu:
- koperta z nierdzewnej stali, o szerokości 38 mm, konstrukcja zapewniająca wodoodporność do 200 metrów (w/g normy ISO 6425-1996; nb. właśnie zauważyłem, że warunki zostały zmienione w 2018 r.);
- automatyczny mechanizm Seiko 7S26 — prosty, tani i nieskomplikowany, ale trwały i całkiem precyzyjny (przypominam, że to nie jest zegarek kwarcowy! nie można od niego oczekiwać cyfrowej precyzji!);
- ze wskazaniem daty i dnia tygodnia (jak każdy Seiko nazwy dni tygodnia można wybrać spośród w dwóch języków — wersji jest naprawdę mnóstwo).

A poza tym:
- klasyczny, czarny obrotowy bezel; czarny cyferblat, nienakładane indeksy o wysokiej luminescencji;
- szkiełko o podwyższonej odporności (Hardlex) — potrafi się zarysować, ale raczej nie pęka;
- zakręcany dekiel (z wygrawerowaną charakterystyczną dla marki Seiko „skaczącą rybą”);
- ten egzemplarz waży 66 gramów (bez paska);
- Małżonka nosi go na oliwkowym pasku typu NATO, ale jeśli ktoś lubi, Seiko SKX013 będzie świetnie wyglądał zarówno na bransolecie jak i prawdziwym pasku „nurkowskim”; trzeba pamiętać, że szerokość „w uszach” to 20 mm (czyli mniej niż w modelu SKX007, do którego podchodzą paski o szerokości 22 mm)
- drobnym felerem jest brak otworków ułatwiających wypchnięcie teleskopów (podobnie jak w Seiko SKX013 — takie cuda tylko w Monsterach) — no ale to się przydaje właściwie tylko użytkownikom często zmieniającym bransoletę.

PS tego tekstu właściwie miało nie być, ale z oczywistych przyczyn zaczyna mi brakować tematów do weekendowej rubryki — …a że miałem aparat Zorka 5 i zrobiłem kilka zdjęć… ;-)
Dla przypomnienia: w ostatni weekend marca, jak zawsze, przestawiamy zegarki do przodu, czyli z godziny 2:00 na 3:00.