A skoro w piątek było o tym, że czasem trudno powiedzieć czy nieostrożne przechodzenie przez ulicę oznacza spowodowanie czy przyczynienie się do wypadku, w poniedziałek czas na kilka zdań o tym jak wygląda odpowiedzialność przełożonego za szkodę wyrządzoną przez podwładnych — czyli czy szef powinien sprawdzać po pracowniku, bo jak nie, to mu pracodawca zarzuci niedbalstwo w nadzorze nad podwładnymi? (wyrok Sądu Najwyższego z 16 września 2021 r. II PSKP 45/21).
Zaczęło się od tego, że zajmujący się obsługą kluczowych kontrahentów menedżer (do jego obowiązków nie należała logistyka przy eksporcie — od tego byli jego podwładni) nie przekazał zastępującej go na urlopie koleżance wyraźnej informacji, że w porcie czekają na wysyłkę do Izraela dwa kontenery. Traf chciał, że dokładnie w tym czasie zwolniono z pracy jedną z podwładnych, która nie wyrabiała; pierwszym zadaniem jej następczyni była weryfikacja zalegający przesyłek (sprawdziła, nic nie znalazła). Klient upomniał się o swój dopiero po kilku tygodniach, wówczas manager polecił podwładnej „zajęcie się sprawą”, ale nie wnikał jak sobie z tym poradziła.
Kilka miesięcy później pracodawca wypowiedział menedżerowi umowę o pracę z powołaniem się na likwidację stanowiska pracy. Wkrótce kontrahent znów upomniał się o kontenery — wówczas się okazało, że cały czas zalegają w porcie — wobec czego pracodawca dołożył mu dyscyplinarkę (jako przyczynę wskazano szkodę wyrządzoną długotrwałym składowaniem kontenerów — same napoje zostały sprzedane po ich przebadaniu)…
…a następnie pozwał ex-pracownika o odszkodowanie tytułem poniesionych kosztów składowania przeoczonych kontenerów, opłat portowych i wynagrodzenia agencji celnej (łącznie 30,2 tys. złotych).
Sąd I instancji stwierdził, iż nie można przypisać pracownikowi odpowiedzialności materialnej w sytuacji, kiedy okoliczności sprawy — niejasność co do tego kto naprawdę powinien był pamiętać o wysyłce — nie pozwalają przypisać mu winy. Okazało się także, że firma rocznie wysyłała po 1200-1400 kontenerów, zdarzało się, że składowanych było kilkaset w jednym czasie, ale mimo to w firmie nie było żadnego systemu wspierającego logistykę (brak taki był wykazywany w audytach), a owo zaniedbanie można traktować co najmniej jako przyczynienie się do szkody.
z kodeksu pracy
art. 114. Pracownik, który wskutek niewykonania lub nienależytego wykonania obowiązków pracowniczych ze swej winy wyrządził pracodawcy szkodę, ponosi odpowiedzialność materialną według zasad określonych w przepisach niniejszego rozdziału.
art. 117. § 1. Pracownik nie ponosi odpowiedzialności za szkodę w takim zakresie, w jakim pracodawca lub inna osoba przyczyniły się do jej powstania albo zwiększenia.
§ 2. Pracownik nie ponosi ryzyka związanego z działalnością pracodawcy, a w szczególności nie odpowiada za szkodę wynikłą w związku z działaniem w granicach dopuszczalnego ryzyka.
art. 118. W razie wyrządzenia szkody przez kilku pracowników każdy z nich ponosi odpowiedzialność za część szkody stosownie do przyczynienia się do niej i stopnia winy. Jeżeli nie jest możliwe ustalenie stopnia winy i przyczynienia się poszczególnych pracowników do powstania szkody, odpowiadają oni w częściach równych.
Odmiennie ocenił sprawę sąd odwoławczy, który uznał, że skoro pozwany pracownik odpowiadał za kierowanie zespołem działu logistyki, to może ponosić odpowiedzialność za to, że podwładny nieprawidłowo wykonał polecenie zajęcia się sprawą zalegającego kontenera. W ramach swych obowiązków powinien był także sprawdzić i dopilnować wykonania zadania, nawet jeśli jego zdaniem była to prosta kwestia techniczna — a zwłaszcza, że wiedział, że pierwsza z podwładnych była tak kiepska, że wyleciała z pracy, a druga była świeżynką. Jego obowiązkiem był nadzór nad podwładnymi, zaś niedbalstwo w nadzorze stanowi nienależyte wywiązywanie się z obowiązków pracowniczych. Nie można także próbować przerzucić choćby części odpowiedzialności na zarząd, bo przecież obsługa kontrahenta leżała w gestii pozwanego.
W skardze kasacyjnej mężczyzna zwrócił uwagę, że kodeks pracy wyklucza instrumentalne przypisanie przełożonemu odpowiedzialności majątkowej za szkodę wyrządzoną przez podwładnych.
Sąd Najwyższy przypomniał, że generalną zasadą pracowniczej odpowiedzialności majątkowej jest, iż każdy pracownik odpowiada za zawinione skutki własnego niewykonania lub nienależytego wykonania obowiązków pracowniczych (art. 114 kp), w granicach rzeczywistej szkody doznanej przez chlebodawcę (zatem uszkodziwszy furmankę nie trzeba oddawać samolotu). Niezależnie od tego kodeks pracy pozwala na rozłożenie na kilka osób odpowiedzialności materialnej za szkodę wyrządzoną pracodawcy: pracownik nie odpowiada ani za ryzyko, na które decyduje się firma, ani za przyczynienie się innej osoby do wyrządzenia szkody. Jeśli natomiast odpowiedzialność można przypisać kilku pracownikom, każdy z nich ponosi odpowiedzialność proporcjonalnie do stopnia swej winy i przyczynienia się. Przy ocenie przyczynienia się osób trzecich nie bierze się pod uwagę ich zawinienia, nie jest też istotne czy ze sobą współdziałały, wystarczy bowiem normalny związek przyczynowy między ich zachowaniem a szkodą, zaś osobą trzecią może być także członek zarządu spółki będącej pracodawcą. W konsekwencji oznacza to, że ustalenie, iż do powstania szkody przyczyniła się inna osoba uniemożliwia obarczenie pracownika pełną odpowiedzialnością za szkodę. Nie istnieje także w kodeksie pracy przepis pozwalający wysnuć odpowiedzialność przełożonego za szkodę wyrządzoną przez podwładnych, choćby i wskutek nieprawidłowości w nadzorze i kontroli.
Biorąc zatem pod uwagę, że za logistykę odpowiadało kilka osób, a pozwany przełożony wydawał swym podwładnym wyraźne polecenia zajęcia się sprawą — nie budzi także wątpliwości, iż pracodawca nie zadbał o prawidłowe narzędzia do obsługi procesów logistycznych — nieprawidłowa była ocena, iż wyłączną odpowiedzialność za skutki przetrzymania kontenerów można przypisać menedżerowi. Stąd też wyrok został uchylony, a sprawa zwrócona do ponownego rozpoznania.