Krótko i na temat, bo pewnie i tak z tego nic nie będzie: do laski marszałkowskiej wpłynął projekt uregulowania autorstwa posłów Konfederacji, którego tytuł jest ciekawszy, niż sama treść — ta zaś zakłada, iż na mundurze i czapce policjanta będzie obowiązkowo ukazany jego numer identyfikacyjny (projekt ustawy o ukróceniu bezkarności Policji).
Dalej będzie w punktach, jak zawsze:
- w uzasadnieniu projektu jego autorzy dostrzegają, iż wiele spraw dotyczących łamania prawa przez policję jest umarzanych ze względu na brak możliwości ustalenia tożsamości sprawcy — identyfikacji funkcjonariusza, który dopuścił się przekroczenia uprawnień, zwłaszcza w przypadku działań oddziałów zwartych prewencji, wysłanych choćby do spacyfikowania zgromadzeń publicznych;
- skutkiem tego jest bezkarność umundurowanych przestępców, społeczne poczucie bezsilności, a także brak realnego poczucia bezpieczeństwa — policja, zamiast chronić nas, chroni siebie przed odpowiedzialnością;
- w celu przeciwdziałania takim zjawiskom projektodawcy proponują: czapka i mundur policjanta powinny być widocznie oznaczone jego numerem identyfikacyjnym;
art. 60 ust. 1 ustawy o Policji (projekt)
Policjant w czasie służby jest obowiązany do noszenia przepisowego wyposażenia oraz munduru i nakrycia głowy, na których oznaczony jest w widocznych miejscach jego numer identyfikacyjny.
- założenie jest proste: każdy dotknięty bezprawiem w mundurze będzie mógł zapamiętać (zanotować, sfotografować?) ów numer identyfikacyjny, która to informacja pozwoli ustalić dane osobowe umundurowanego (często chroniącego się za tarczą i przyłbicą) sprawcy czynu zabronionego;
- a wszystko dlatego, że — jak przytomnie dostrzega się w uzasadnieniu projektu — nie powinno być tak, iżby obywatelom przysługiwał niższy standard ochrony w zetknięciu z funkcjonariuszami nadużywającymi uprawnień (to zdanie dałoby się napisać ładniej, a na pewno dosadniej).
Tytułem komentarza: oczywiście, że jestem za. Swego czasu mówiło się, że w przypadku oddziałów zwartych nie ma możliwości, a tym bardziej czasu na zabawę w indywidualną identyfikację tożsamości, bo „oddział idzie jako całość i odpowiada jako całość”, jednak z oczywistych przyczyn jest to tylko półprawda (bo przecież nie ma czegoś takiego jak zbiorowa odpowiedzialność karna). Natomiast nadal rozwala mnie rozdwojenie jaźni posłów Konfederacji: tu jawią się jako obrońcy swobód obywatelskich przed bezprawiem i bezkarnością policjantów — ale jeszcze moment temu poparli zamordystyczną ustawę legalizującą strzelanie przez wojsko cywilom w plecy. Labilność poglądów zdradza, że w ujęciu politycznym Konfederacja nie zasługuje na żadne zaufanie — to raczej grupka zwykłych populistów, którym czasem uda się coś z sensem.