A teraz coś z nieco innej beczki: czy oskarżony o znęcanie się nad psem może powołać się na wiejskie standardy trzymania zwierząt? Na to intrygujące pytanie postaram się odpowiedzieć z wyrokiem Sądu Okręgowego w Krośnie z 10 sierpnia 2016 r. (sygn. akt II Ka 231/16) w ręku.
Sprawa wyglądała następująco: właściciel owczarka został oskarżony o przestępstwo znęcania się nad zwierzęciem (art. 35 ust. 1a ustawy o ochronie zwierząt). Czynu tego dopuścił się przez to, że przez kilka miesięcy nie zapewniał zwierzęciu pokarmu i wody w odpowiedniej ilości, oprowadzając do jego wygłodzenia i wychudzenia.
Sąd I instancji uznał sprawcę winnego zarzucanego czynu. Właściciel psa utrzymywał go w niewłaściwych warunkach bytowania w stanie rażącego zaniedbania, braku elementarnej higieny, braku należytej dbałości o zdrowie i w stanie nieleczonej choroby a ponadto złośliwie go straszył. Sprawca znęcania się nad psem został ukarany grzywną w wysokości 1000 złotych, a ponadto nałożono zakaz posiadania psa przez kolejne 2 lata oraz orzeczono 500 złotych nawiązki na organizację zajmującą się prawami zwierząt.
W apelacji od orzeczenia obrońca oskarżonego podnosił m.in. to, że nie można zarzucać, że pies żyje wśród odpadków, skoro „stan wybiegu psa nie odbiegał od typowego wybiegu psa na wsi”, a w dodatku 75-letni sprawca kierował się standardami właściwymi dla jego wieku, wykształcenia i pochodzenia — zaś wrażenie, że krzyczy na psa wynikało z tego, że jest osobą niedosłyszącą.
Sąd II instancji utrzymał zaskarżony wyrok w mocy: przedstawione jako dowód w sprawie fotografie pokazywały psa żyjącego na śmietniku, co rażąco odbiegało od norm trzymania psów podwórkowych, zaś samo zwierzę było po prostu zaniedbane (bez pielęgnacji i leczenia, bez możliwości skrycia się w cieniu latem).
To, że oskarżony nie widział niczego złego w sposobie trzymania zwierzęcia, nie może być żadnym wyznacznikiem standardów, w jakich zwierzę należy chować. Wręcz przeciwnie — standardy te są jasne i łatwo uchwytne dla każdego, w tym także dla oskarżonego. Zmieniają się one na plus każdego roku, ponieważ rośnie świadomość społeczna w tej dziedzinie i poprawia się kultura. Okazuje się, że większość ludzi potrafi już dbać o zwierzęta. Wystarczy porównać fotografie tego samego zwierzęcia z czasów pobytu u oskarżonego i po leczeniu, u nowego właściciela, by dostrzec to, że sprawca nie dbał o psa należycie, a wręcz go zaniedbywał i nie leczył we właściwym czasie. Nie ma obowiązku posiadania psa i jeśli z uwagi na swoje mentalne podejście do zwierząt albo ze względu na wiek nie jest w stanie zapewnić psu godnej egzystencji, to po prostu nie powinien się decydować na posiadania zwierzęcia. Zwierzę to obowiązek, a jego zaniedbywanie wolą ustawodawcy jest ścigane i karane, ponieważ zwierzę przykute łańcuchem i w całości zależne od człowieka, samo się nie obroni przed takim traktowaniem.
Znęcanie się nad psem polegało także na tym, że sprawca widział, że pies ze względu na opuchliznę pyska nie je i nie pije przez parę dni, ale nie poszedł z nim do weterynarza — godząc się równocześnie na to, żeby owczarek cały czas leżał w pełnym sierpniowym słońcu. Zdaniem sądu jest to działanie celowe i umyślne, zatem sprawca nie może powołać się na pogląd powstały w sprawie misia Mago (wyrok SN V KK 187/09).
W ciekawy sposób sąd skwitował także powołanie się na rzekome wiejskie standardy trzymania psów (po namyśle stwierdzam, że nie mam mieszanych uczuć nawet widząc zamysł wprowadzenia bojaźni przed karą jako motywacji do lepszego zajmowania się czworonogami — niektórzy ludzie psy mają, bo muszą, z ich perspektywy chęć zadawania się z psem faktycznie jest nieistotna):
Nawet jeśli podobne traktowanie zwierząt zdarza się na wsiach od czasu do czasu, to nie może być to powodem do odstąpienia od ukarania. Przeciwnie — właśnie na takich przykładach ludzie muszą zmienić mentalność i się nauczyć, że o zwierzę trzeba dbać, ponieważ znęcanie się nad nim jest karane i się nie opłaca. Postępowanie sądowe, jak to obecne, ma na celu zmienić podejście ludzi wobec zwierząt, gdyż taki jest zamysł ustawy o ochronie zwierząt. Jeżeli ktoś nie czuje wewnętrznej potrzeby dbania o swojego psa, to będzie to robił z obawy przed karą i dlatego odstąpienie od ukarania nie wchodzi w grę.
Celem nakładania takich kar jest pokazanie lokalnej społeczności, że znęcanie się nad psem jest — niezależnie od istnienia rzekomych wiejskich standardów — przestępstwem, z czym wiąże się zarówno dolegliwość finansowa (grzywna) jak i status osoby karanej.
A ustawa o ochronie zwierząt stawia tak na prewencję ogólną jak i szczególną, zatem wychowawczy element wyroku sprawia, że apelacja jest całkowicie niesłuszna.