Cóż za koincydencja: ledwiem co napisał, że Lex Szyszko to komunistyczny spisek wymierzony w prawo własności — a już się okazuje, że jak nie kijem go, to pałką — Lex Szyszko to także komunistyczny spisek przeciwko przedsiębiorczości.

Otóż we wniesionym przez grupę posłów PiS projekcie nowelizacji ustawy o ochronie przyrody proponuje się:
- obowiązek zgłoszenia usunięcia drzewa lub krzewu w gminie (art. 83f ust. 4 ustawy);
- zgłoszeniu podlegać ma plan wycinki drzew i krzewów — czyli najpierw zgłoszenie, później topór w ruch (art. 83f ust. 5);
art. 83f ust. 6 ustawy o ochronie przyrody (wg projektu nowelizacji)
Nieruchomość, na której dokonano usunięcia drzew lub krzewów (…) nie może być wykorzystana na potrzeby prowadzenia działalności gospodarczej przez okres 5 lat od dokonania zgłoszenia.
- na zdecydowanych czyhać ma zakaz wykorzystywania nieruchomości, z której ścięto drzewa, do prowadzenia działalności gospodarczej — przez kolejne 5 lat (art. 83f ust. 6);
- pod rygorem administracyjnej kary pieniężnej w wysokości dwukrotnej opłaty za usunięcie drzewa lub krzewu (art. 89 ust. 1 ustawy);
- a w tym celu gmina będzie miała obowiązek prowadzić rejestr wycinek oraz kontrolować nieruchomości „celem ustalenia, czy nie jest na niej prowadzona działalność gospodarcza” (art. 83f ust. 8).
Gdzie tkwi haczyk? Moim zdaniem:
- jest kara za wykorzystywanie nieruchomości do prowadzenia działalności gospodarczej — ale nie ma sankcji za brak zgłoszenia (przynajmniej nie widzę jej w art. 88 ust. 1 ustawy o ochronie przyrody);
- trwający 5 lat zakaz prowadzenia działalności gospodarczej po wycięciu drzewa… Czyli co, nie będzie można nawet zgłosić tego adresu do CEIDG?
- ów zakaz ma dotyczyć jednak wycinek zgłoszonych — a skoro nie widać sankcji za brak zgłoszenia planowanej wycinki, to chyba nie powinno być problemu w prowadzeniu działalności gospodarczej na nieruchomości, z której usunięto drzewa bez zgłoszenia?
Wot logika à la PiS…