Pół roku bez mała po wędrówce przez Trójmorski Wierch zjawiliśmy się — w identycznej konfiguracji, tj. Gerwazy, Maszka, Kuata oraz piątka maszerów — w Bielicach, by korzystając ze złotej polskiej jesieni zmierzyć się z Górami Złotymi (link do Mapy.cz).
Na początek tradycyjna dydaktyka: Góry Złote położone są we wschodniej części Sudetów, w „dolnym prawym” kornerze Kotliny Kłodzkiej (wzdłuż granicy z Czeską Republiką). Eksperci są podzieleni gdzie właściwie zaczynają i kończą się Góry Złote — część zalicza do nich także Góry Bialskie (np. Czesi, dla których to wszystko to po prostu Rychlebské hory).
Góry Złote to łagodne, pofalowane górki, pokryte pięknym, gęstym, rudziejącym lasem. Na tyle gęstym, że podczas całej wędrówki mogliśmy się do woli napawać pięknem jesiennej przyrody — ale na panoramiczne widoki trzeba było poczekać.
Zaprojektowana przez Marcina traska wiodła ciekawą pętlą: z Bielic poprzez Kowadło (989 m n.p.m.) i Špičák (957 m n.p.m.), cały czas ścieżką wijącą się wzdłuż granicy, w kierunku północnym. Szlak piękny, lecz pewną wadą jest brak widoków — cały czas idzie się przez las, las, las.
Przestrzeń otwiera się dopiero po dojściu do Przełęczy Gierałtowskiej, falujące wzgórza, zielone łąki… może zakręcić się w głowie.
Dalsza trasa prowadziła szlakiem czerwonym, w dół, przez Nowy Gierałtów, kawałek szosą, później momentami rozjeżdżoną przez drwali drogą leśną, aż do stromego podejścia (żółtym) pod Czernicę (1083 m n.p.m.), która… właściwie leży w Górach Bialskich. Na Czernicy kilka lat temu wybudowano drewnianą wieżę widokową (na niej dumny napis „1100 m”), z której rozpościerają się zapierające dech w piersiach widoki na cały świat: od Jezior Nyskiego i Otmuchowskiego, przez Pradziada i cały Masyw Śnieżnika — i całą resztę.
Tu mała dygresja: jako się rzekło w wypadzie brały udział trzy psiaki — w porywach do czterech. Takim cudem, że w okolicach Borůvkovego vrchu przyplątała się do nas psinka; trudno powiedzieć, by się zagubiła, raczej korzystając z pięknej pogody poszła w długą. Tyle jej planów, że przedzwoniliśmy do właścicielki (na szczęście miała na szyi adresówkę), aby sprowadzić do Nowego Gierałtowa, skąd miała zapewniony transport do domu.
Osobiście Kulce (tak wabiła się psinka) się nie dziwię, bo Góry Złote są naprawdę piękne, nietrudne dla psich łap (przewodników uczulić warto, że po drodze nieczęsto znajdziemy wodę dla zwierzaka). Po drodze mija się niewiele osób (jeśli już to grzybiarzy) — wszakże obok jest Masyw Śnieżnika, którego grawitacja przyciąga turystów znacznie mocniej.
Wypad w Góry Złote był naszym czterdziestym (!) dniem na szlaku górskim w tym roku. Takie wyniki być może osiągałem w czasach studenckich (a może i nie), a przecież dopiero 5/6 roku za nami, przeto wiele ciekawego może się jeszcze zdarzyć.
Czego sobie i P.T. Czytelnikom życzę, bo nie ma nic fajniejszego niż ciekawe chwile w ciekawych miejscach — wszakże tego nikt nigdy nam nie odbierze.