Pytanie jest nieco podchwytliwe, ale zacznijmy od punktu widzenia powoda: czy podpisanie się przez architekta z uprawnieniami pod projektem wykonanym przez osobę, która jeszcze nie ma uprawnień zawodowych architekta oznacza przywłaszczenie projektu architektonicznego?
A jeśli ktoś uważa, że tak sformułowany wątek jest mało ciekawy, co powiecie na zdanie: czy podpisanie się przez adwokata pod apelacją napisaną przez aplikanta z jego kancelarii może być traktowane jako przywłaszczenie utworu? (wyrok Sądu Apelacyjnego w Krakowie z 28 marca 2017 r., sygn. akt I ACa 1477/16)
Sprawa dotyczyła odpowiedzialności odszkodowawczej za przywłaszczenie autorstwa projektu budowy domu jednorodzinnego. W 2009 r. inwestor zlecił znajomemu (wówczas jeszcze bez uprawnień architektonicznych) wykonanie projektu budowy domu, za wynagrodzeniem w wysokości 3,5 tys. złotych. Część techniczną projektu inwestor zlecił innym osobom, natomiast kosztorys oraz projekt sanitarny i elektryczny wziął na siebie koordynator projektu.
Prace nad projektem od początku się przedłużały, bo uwagi do wstępnych wersji mieli instalatorzy, inwestor oraz koordynator projektu, aż w końcu inwestor wyznaczył ostateczną datę na przekazanie finalnego dokumentu, uzależniając od tego zapłatę wynagrodzenia. Architekt na spotkanie spóźnił się kilka godzin, co dla inwestora i koordynatora oznaczało, że jest po temacie: umowa zerwana, ale (poprawiony i uzupełniony) projekt został złożony do starostwa w celu uzyskania pozwolenia budowlanego.
Finalnie pod projektem podpisali się inny architekt (z uprawnieniami) oraz koordynator projektu — nazwisko pierwotnego autora zostało pominięte.
art. 61 pr.aut.
Jeżeli umowa nie stanowi inaczej, nabycie od twórcy egzemplarza projektu architektonicznego lub architektoniczno-urbanistycznego obejmuje prawo zastosowania go tylko do jednej budowy.
Projektant złożył zawiadomienie o popełnieniu przez koordynatora przestępstwa przywłaszczenia autorstwa utworu jakim jest projekt budowlany (art. 115 ust. 1 pr.aut.). Sprawca został uznany winnym zarzucanego czynu — zatem do sądu trafiła druga sprawa: architekt zażądał od koordynatora 37,5 tys. złotych odszkodowania za bezprawne wykorzystanie projektu budowlanego domu jednorodzinnego (gdzie wynagrodzenie za projekt wyliczył na 12,5 tys. złotych) oraz 15 tys. złotych tytułem zadośćuczynienia za naruszenie dóbr osobistych w postaci praw autorskich — bo projekt nie został podpisany jego nazwiskiem.
Pozwanego wniósł o oddalenie powództwa: powód w ogóle nie był autorem projektu, co najwyżej współautorem w zakresie projektu koncepcyjnego, zaś jego udział w realizacji nie wynosił więcej niż 20%.
Sąd I instancji częściowo uwzględnił roszczenia i zasądził 21 tys. złotych odszkodowania i zadośćuczynienia: wykonane przez powoda opracowanie miało charakter indywidualnego projektu budynku jednorodzinnego z indywidualnie zaprojektowanym układem funkcjonalnym i indywidualnie zaprojektowaną architekturą — wbrew zarzutom pozwanego nie była to wyłącznie koncepcja projektowa bez cech indywidualnych (co jest warunkiem zakwalifikowania jako utworu w rozumieniu art. 1 pr.aut.). Wykonany projekt architektoniczny podlega ochronie prawnoautorskiej — zatem dokonanie w utworze zmian (naruszenie treści i formy), przeniesienie materiału powoda do projektu budowlanego, bez podania nazwiska autora oraz wykorzystanie go do uzyskania pozwolenia budowlanego przesądza, że doszło do naruszenia praw autorskich twórcy.
Biegli wycenili taki projekt na 15-18 tys. złotych, zatem niezależnie od tego, że autor zgodził się na jego wykonanie na zasadach towarzyskich, ma prawo dochodzić odszkodowania od wysokości należnego (odpowiedniego) wynagrodzenia, które jednak podlega obniżeniu o połowę ze względu na przyczynienie się poszkodowanego (art. 362 kc). Przywłaszczenie projektu architektonicznego wiązało się dla powoda z poczuciem krzywdy, oszukania go, bezprawnego wykorzystania jego pracy, zatem uwzględniono także żądanie zapłacenia zadośćuczynienia (którego wysokość także obniżono o połowę).
art. 9 ust. 1 pr.aut.
Współtwórcom przysługuje prawo autorskie wspólnie. Domniemywa się, że wielkości udziałów są równe. Każdy ze współtwórców może żądać określenia wielkości udziałów przez sąd, na podstawie wkładów pracy twórczej.
Od orzeczenia wpłynęły apelacje obu stron — a sąd II instancji częściowo uwzględnił każdą z nich.
Przede wszystkim sąd zauważył, iż niezależnie od zamiennego stosowania w zaskarżonym wyroku pojęć (projekt budowlany — projekt architektoniczny), tylko ten drugi może być utworem w rozumieniu prawa autorskiego — on tylko jest przejawem działalności twórczej o indywidualnym charakterze — natomiast projekt konstrukcyjny, technologiczny oraz branżowe (np. projekt instalacji elektrycznej, projekt instalacji wodno-kanalizacyjnej) utworami nie są.
Jednakże nawet sam powód twierdził, że jego wkład jako współautora projektu architektonicznego wynosił 2/3, co oznacza, że wykorzystany przez inwestora (w sposób określony art. 61 pr.aut.) projekt miał kilku współautorów (art. 9 ust. 1 pr.aut.) — bo skoro sam powód musiał poprawiać jego kształt w toku prac, to nie można mówić, iżby przedłożył on zamknięty utwór (ba, nawet w sprawie karnej mówi się o wykorzystaniu części projektu architektonicznego).
Co więcej skoro powód nie miał jeszcze uprawnień do samodzielnego wykonywania zawodu architekta, to niezależnie od tego, iż jego projekt był utworem, to konieczność sprostania wymogom formalnym sprawia, że praktyczną wartość takiego utworu dopiero „potwierdza” późniejsze wykorzystanie w procesie twórczym. (Tutaj w uzasadnieniu mówi się o spornym projekcie jako o „koncepcji architektonicznej”, która jest nieco ułomna — bo musi ją zatwierdzić architekt z uprawnieniami.)
Skoro zatem pozwany od początku wpływał i zmieniał koncepcje twórcze autora, to stał się współautorem projektu — oceny tej nie zmienia okoliczność, iż w ostatniej fazie dokonał bezprawnej ingerencji w dzieło. Ustawa wprowadza domniemanie równości udziałów współtwórców — domniemanie to jest wzruszalne, jednak żadna ze stron nie zadała sobie trudu dla jego wzruszenia (nie przedstawiła dowodów, art. 6 kc), zatem należało przyjąć, iż udziały obu współautorów są równe.
Sumarycznie oznacza to, iż zakładając wysokość wynagrodzenia architekta na 12,5 tys. złotych, to odliczyć należy koszty jego powstania (2 tys. złotych), zaś pozostałą kwotę należy podzielić na pół (bo powód był tylko współautorem), a następnie pomnożyć przez dwa (bo sprawa dotyczyła odszkodowania za bezprawne naruszenie praw autorskich) — co finalnie daje kwotę 10,5 tys. złotych.
Powodowi przysługuje także zadośćuczynienie w wysokości 5 tys. złotych za naruszenie dóbr osobistych w postaci praw do jego projektu (art. 24 kc w zw. z art. 448 kc, tu sąd podparł się art. 13 ust. 1 dyrektywy 2004/48/WE z 2004 r. w sprawie egzekwowania praw własności intelektualnej) — zaś zarzut nadużycia prawa poprzez kumulację roszczeń (art. 5 kc) jest o tyle niestosowny, że „nikt bowiem, kto sam narusza bezwzględnie obowiązujące przepisy prawa nie może skutecznie powoływać się na ochronę prawną wynikającą z zasad słuszności”. Skoro nie można jednak mówić o przyczynieniu się powoda do wyrządzenia mu krzywdy — nie miał wpływu na zgłoszenie projektu bez jego nazwiska — zatem nie ma podstaw do obniżenia kwoty zadośćuczynienia.
Reasumując: współautor utworu może nie tyle mówić o przywłaszczeniu utworu przez innego ze współtwórców ile o bezprawnym użyciu dzieła, oczywiście o tyle, o ile twórcy wcześniej nie ustalili sposobu korzystania z efektu ich wspólnej pracy…
Q.E.D.