Są buty lepsze i są buty gorsze — ta prosta reguła dotyczy także obuwia górskiego — i dziś akurat przyszedł czas na kilka akapitów o tych drugich, czyli o górskich butach podejściowych Mammut Wall Guide Low GTX, w których najlepiej czuję się po prostu w mieście.
Jak przystało na prawnika tekst zaczynam od garści formalizmów: Mammut Sports Group to pochodzący ze Szwajcarii sympatyczny (mam na myśli ich miłe dla oka logo, w którym wykorzystano wizerunek tego dawno wymarłego zwierzątka) producent górskiej odzieży i sprzętu, o sięgających połowy XIX wieku tradycjach. Najlepiej znany chyba w światku wspinaczy (uprzęże, liny i inny szpej), Mammut od niedawna należy do korporacji Conzzeta Management AG, sam natomiast jest właścicielem m.in. norweskiego producenta (kiedyś ponoć świetnych, nie wiem jak dziś) śpiworów Ajungilak — oraz producenta butów Raichle.
I tu zaczyna się opowieść właściwa: nie byłoby butów ze znaczkiem Mammut, gdyby Szwajcarzy kilkanaście lat temu nie kupili — szwajcarskiej, ale należącej wówczas do Austriaków — marki Raichle (i ją zaorali, podobnie jak Trek zrobił z np. Bontragerem czy Garym Fisherem). Stąd też nosząc obuwie z napisem Mammut tak naprawdę korzystamy z doświadczenia Raichle, o czym przypomina mi wymowny napis „Raichle footwear technology since 1909” na metce.
Podejściówkami Mammut Wall Guide Low GTX zainteresowałem się jakieś dwa lata temu, kiedy szukałem czegoś naprawdę lekkiego i niskiego — znacznie lżejszego niż Salewa Mt. Trainer, ale też lepiej trzymającego stopę niż Scarpa Mojito — w czym mógłbym bujać się od późnej wiosny do wczesnej jesieni w terenach w stylu Gór Stołowych. Zwróciłem na nie uwagę, a jakże (wszakże dobre buty górskie najłatwiej poznać po kolorze!), dzięki urodziwej barwie soczystej pomarańczy; dalej było jeszcze łatwiej: niewielka masa, cholewka welurowa, niewielki rant chroniący palce, przyczepna podeszwa Gripex Approach (z systemem Rolling Concept, który ma dać „naturalną sekwencję ruchu stopy”), asymetryczne sznurowanie — plus relatywnie niewysoka cena — co mam nie brać? (Nie przekonywały mnie tylko literki GTX w nazwie, ale cóż — takie akurat były w sprzedaży.)
Cóż, mawiają, że pierwsze wrażenie można zrobić tylko raz — ale też, że dobrego buta można poznać nie po tym, jak się wędrówkę zaczyna, lecz jak ją kończy. Toteż na pierwszy rzut poszły na jeden z jesiennych wypadów w Broumovské stěny i sprawdziły się całkiem nieźle. Obuwie okazało się naprawdę lekkie, podeszwa naprawdę świetnie „kleiła” się na mokrawym piaskowcu, zero otarć czy innych nieprzyjemnych niespodzianek.
Później przyszła jesień, po jesieni zima — moje Mammuty cierpliwie czekały na wiosnę, by znów ruszyć w plener. A później wyskoczyliśmy w Ostaš — i stało się: cóż z tego, że ten welur ma piękny orążowy kolor, skoro cholewka jest sztywna i nieprzewiewna (do czego zapewne swoje trzy grosze dokłada Gore-Tex), a przez to średnio przyjazna dla stopy, która się troszkę gotuje? Cóż z tego, że sznuruje się go w jakiś bajerancki sposób, skoro nie można liczyć na wentylację choćby przez ten język? Miło, że podeszwa trzyma jak marzenie — szkoda, że ogólnie but jest jakiś taki „niewyrabialny”, przez co już po kilku godzinach na szlaku marzyłem, by je zzuć…
Słowem: to nie jest but na takie upały jakie panują w dniach kiedy piszę te słowa — ba, mimo lekkiego wyglądu, nie bardzo nadaje się nawet na nieco niższe temperatury — stanęło tedy na tym, że zacząłem szukać kolejnych lekkich, niskich butów w góry, a Mammuty zaczęły szukać dla siebie nowych zadań…
(Przewijając nieco do tyłu: odpowiedzią na te bolączki okazały się niskie buty Hanwag Makra — lżejsze, o niebo bardziej przewiewne, tak wygodne, że nawet po kilkunastu godzinach na szlaku nie chce się ich ściągać; jedyny słabszy punkt Hanwagów to trzymanie na śliskiej skale — podeszwa Gripex Approach jest pod tym względem znacznie lepsza niż Vibram Pepe.)
Finalnie udało mi się znaleźć całkiem niezłą niszę dla moich Mammutów Wall Guide Low GTX — ich niewątpliwy urok i uroda (podkreślam: piękna skóra w barwie pomarańczy!) sprawiły, że buty te… stały się moim podstawowym obuwiem na wyjście do kina, na lody, etc. w okresie wiosennym i jesiennym (a nawet cieplejszą i suchą zimą).
Moje Mammuty są dość ciepłe, mają wesoły kolor — całkiem eleganckie ;-) — jestem w stanie na luzie w nich wytrzymać te 2-3 godziny, wygodnie się w nich prowadzi automobil.
Jak dla mnie bomba, z tym, że jednak niekoniecznie w góry — ale w mieście te buty pasują mi jak ulał.