Czy strona umowy może ponosić odpowiedzialność za drobne niedociągnięcia w wykonaniu umowy? Czy jednak jako nienależyte wykonanie zobowiązania można traktować wyłącznie „grube” uchybienia? A jeśli suma drobnych potknięć prowadzi do poważnych nieprawidłowości w spełnianiu świadczenia? (wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie z 16 grudnia 2019 r., VI ACa 406/18).
Orzeczenie dotyczyło sporu o prawa do wydawania czasopisma i publikowanych w nim tekstów pomiędzy instytutem badawczym (nadzorowanym przez jakieś ministerstwo) a spółką odpowiedzialną za wydawanie tytułu (pozostawione w uzasadnieniu okruszki pozwalają przypuszczać, że chodzi o czasopismo „Medycyna Pracy”, którego wydawcą jest Instytut Medycyny Pracy im. prof. J. Nofera w Łodzi).
Początkowo wydawcą czasopisma był instytut, jednak w 2010 r. udzielono spółce 10-letniej licencji na jego wydawanie i dystrybuowanie w postaci papierowych i elektronicznych egzemplarzy, umowa nakładała na wydawnictwo także obowiązki w zakresie reklamy. Natomiast zgodnie z umową instytut zobowiązany był do dostarczania tekstów, które miały się ukazać na łamach czasopisma.
Dość szybko okazało się, że współpraca nie przebiega idealnie, właściciel czasopisma zaczął dostrzegać błędy i uchybienia, także w korekcie, prosił o wprowadzenie poprawek, a także skarżył się na trudności w kontakcie z redaktorami, którzy pracowali zdalnie, co bardzo utrudniało prawidłowe wykonywanie zadań. Wkrótce instytut wysłał do wydawcy oficjalne pismo, w którym zwrócił uwagę na błędy na stronie internetowej, wyraził zaniepokojenie zmianą dystrybutora na podmiot o niższej renomie, a zarzucił brak działań promocyjnych, czego skutkiem był spadek wskaźnika cytowań, co negatywnie przekłada się na renomę (m.in. nieprawidłowo zapisano tytuł na jednej ze stron internetowych, wadliwie formatowano tekst, brakowało odnośników do bieżących numerów, pojawiały się liczne edytorskie i typograficzne wady: nieład w czcionkach, nierówne wyliczenia, brak odstępu po znakach przestankowych).
Ponieważ wydawca nie reagował na wezwania do wprowadzenia poprawek, instytut najsamprzód zaproponował rozwiązanie umowy za porozumieniem stron, a ponieważ wydawca nie wyraził na to zgody, rozwiązał umowę ze skutkiem natychmiastowym, powołując się na umowną klauzulę, żądając przy tym danych prenumeratorów i usunięcia wszystkich numerów ze strony wydawcy.
Zdaniem wydawcy oświadczenie o rozwiązaniu umowy było bezskuteczne, ponieważ wszystkie usterki redakcyjne były już usunięte, zaś biorąc pod uwagę, iż uchybienia były drobne, nie mogły stanowić podstawy do wypowiedzenia umowy — co oznacza, że umowa obowiązuje, więc instytut powinien nadal przesyłać materiały do publikacji.
Kolejne numery czasopisma zostały wydane samodzielnie przez instytut jednakże wydawnictwo nie usunęło archiwalnych numerów i zażądało odszkodowania za niewywiązanie się z umowy — a do sądu trafiły dwa pozwy: instytut zażądał m.in. zaprzestania naruszenia praw autorskich do czasopisma poprzez usunięcie wszystkich artykułów i ich streszczeń oraz złożenie stosownego oświadczenia. Natomiast w powództwie wzajemnym wydawnictwo wniosło o zapłatę 138 tys. złotych odszkodowania za bezpodstawne zerwanie umowy.
art. 355 par. 2 kc
Należytą staranność dłużnika w zakresie prowadzonej przez niego działalności gospodarczej określa się przy uwzględnieniu zawodowego charakteru tej działalności.
Sąd I instancji podzielił zarzuty instytutu: przedstawione przez właściciela dowody potwierdzają, iż spełniły się umowne przesłanki pozwalające na wcześniejsze wypowiedzenie umowy ze względu na niewłaściwy sposób jej wykonania przez wydawnictwo (liczne błędy edytorskie i merytoryczne). Wydawnictwo, będące profesjonalnym podmiotem, przyjmując zobowiązanie w zakresie wydawania czasopisma medycznego o charakterze naukowym i międzynarodowym, powinno je wykonywać ze szczególną starannością (art. 355 par. 2 kc) — a tymczasem jego pracownicy „nie tylko nie pracowali w jednym biurze, ale mieszkali w różnych częściach Polski i pracowali z własnych domów, a przez to nie pozostawali w bieżącym kontakcie osobistym, pozwalającym na natychmiastową reakcję na powstały problem. Odległości te nie sprzyjały także właściwemu nadzorowi pracy pracowników ze strony menadżerów”. Wszystkie te uchybienia stanowią istotne naruszenie obowiązków wydawcy, co uzasadniało wypowiedzenie umowy w trybie natychmiastowym — zatem w tym momencie pozwane wydawnictwo utraciło wszelkie prawa do wydawania i dystrybuowania czasopisma.
Z tego względu sąd nakazał zaniechania dalszego naruszania praw autorskich, usunięcia wszystkich artykułów i ich streszczeń, a także wysłanie do podmiotów prowadzących bazy abstraktujące oświadczenia, że status wydawcy czasopisma znów przysługuje instytutowi — oddalając przy tym całość roszczeń finansowych wysuniętych przez wydawnictwo.
W apelacji od wyroku wydawnictwo zarzuciło, że takie uchybienia nie mogą być interpretowane jako istotne naruszenie obowiązków umownych, nie można też nakazać usunięcia materiałów, które zostały opublikowane na podstawie udzielonej licencji (która wyłącza bezprawność działania). Nie można też żądać przesłania oświadczeń do bliżej niesprecyzowanych podmiotów (nie podając ich nazw, adresów, etc.).
Odnosząc się do tych zarzutów sąd odwoławczy podkreślił, iż każdy z drobnych błędów w procesie wydawniczym, analizowany odrębnie, z pewnością mógłby być traktowany jako nieistotny — ale ich suma i częstotliwość, a także postawa wydawnictwa, które nie reagowało należycie na uwagi dotyczące jakości pracy, pozwala na przyjęcie, że doszło do na tyle poważnego naruszenia warunków umowy, że jej rozwiązanie było uzasadnione — a zatem jest skuteczne. Profesjonalista, który ma ustawowy obowiązek wykonywać swoje zobowiązania z najwyższą starannością, może ponosić odpowiedzialność za drobne niedociągnięcia w wykonaniu umowy, jeśli wskutek tych błędów dochodzi do nienależytego wykonania zobowiązania (art. 471 kc).
Jako bezzasadne uznano także zarzuty odnoszące się do braku naruszenia praw autorskich. Owszem, udzielenie licencji oznaczało, że wydawnictwo miało prawo publikować materiały na swojej stronie internetowej — jednak skutkiem rozwiązania umowy jest także wygaśnięcie licencji, co oznacza, że od tego dnia uprawnienie do zamieszczania utworów wygasło. W takiej sytuacji uprawniony może żądać ochrony przysługujących mu praw autorskich (art. 79 ust. 1 pkt 1-2 pr.aut.).
Sąd przyznał natomiast rację stronie pozwanej odnośnie nakazania wysłania oświadczeń do niesprecyzowanych adresatów — raz, że niemożliwy do wykonania jest wyrok nakazujący przesłanie korespondencji do bliżej nieokreślonych podmiotów (bez wskazania ich nazw, adresów), a dwa, że — biorąc pod uwagę, iż nikt nie kwestionował faktu, że prawa autorskie do czasopisma przysługują Instytutowi — nie można domagać się tego rodzaju przeprosin.