„Praga. Czeskie ścieżki” — tytuł książki sugeruje kolejny przewodnik po tym pięknym mieście, a tymczasem Mariusz Surosz oddał do rąk czytelników przewodnik pozwalający lepiej połapać się w trudnej historii tego kraju i miasta, a także miejsc z historią tą związanych.
A mianowicie, w znacznym skrócie (książka nie jest obszerna), autor prowadzi nas między innymi poprzez:
- wzgórze Vítkov, miejsce chwalebnej bitwy, w której garstka husytów skutecznie broniła się przed oddziałami wiedzionych przez Zygmunta Luksemburczyka (tego, co to chciał rozdrapać Polskę) krzyżowców; dość rzec, że podstępnie zgładzony Jan Hus i husytyzm do dziś są bardzo istotnymi elementami czeskiej tożsamości, nawet jeśli wiara i religia nie jest równie istotnym jej elementem (den upálení mistra Jana Husa jest świętem państwowym i dniem wolnym od pracy — a jednak sklepy w Czeskiej Republice są wówczas otwarte);
- (warta przypomnienia ciekawostka: Władysław Jagiellończyk władał Królestwem Czech za sprawą Jiřího z Poděbrad, pierwszego europejskiego monarchy, który nie wyznawał wiary katolickiej — więc może rzeczywiście wówczas nie było tak źle z tą polską tolerancją, że zaprzańce chcieli zdać swój los w ręce Polaka-katolika?);
- stąd też trudno się dziwić, że mówiąc do legionistów T.G. Masaryk odwoływał się do husyckich tradycji, a ich rota przysięgi odwoływała się do dziedzictwa „naszych męczenników i wodzów Jana Husa i Jana Žižki z Trocnova”, zaś husycka symbolika — czerwony kielich, a jakże ;-) — była używana jako znak przynależności narodowej Czechów;
- nie dziwi zatem, że to właśnie na Witkowie spotykano się w najważniejszych dla Czechów momentach — dla zamanifestowania jedności narodowej (pod władzą Habsburgów), w momentach prowadzenia legalnej walki o równouprawnienie w monarchii C.K.;
- ale też burzono: po uzyskaniu niepodległości w 1918 r. nie tylko burzono pomniki Habsburgów, ale także część tych które kojarzyły się z ich władzą — czyli z katolicyzmem (m.in. dewastowano pomniki św. Jana Nepomucena, rzekomo lansowanego jako substytut Jana Husa);
- nie dziwi więc, że na tymże Vítkově zbudowano Národní památník — w zamyśle miejsce czci bohaterów, do którego (już za władzy komunistów) doszlusowała mumia Klementa Gottwalda (ów czechosłowacki przywódca, na wzór Lenina i Stalina, został po śmierci zakonserwowany i był publicznie pokazywany — skądinąd Lenin nadal nie doczekał się pogrzebu…);
- też ciekawe: husytyzm okazał się także dobrą pożywką dla komunistów, którzy widzieli w nim „pierwszego nowoczesnego rewolucjonistę”, ale na wszelki wypadek stawiano na Jana Želivskiego — też duchownego, ale w radykalizmie o głowę przewyższającego mistrza Jana;
- i nie, książka nie traktuje tylko o Husie i husytach — znajdziecie w niej także ciekawą opowieść o historii czeskiego hokeja (i pierepałkach politycznych, jakie spotkały czeskich hokeistów za komunizmu) i o Karelu Hašlerze, którego nazwisko dało nazwę cukierkom hašlerkom — a wszystko to podlane jest wielką fascynacją autora do tego miasta, jego miejsc, architektury, pamięci.
„Czeskie ścieżki” Surosza to rzecz bardzo ciekawa, acz obawiam się, że nie dla każdego — bez pewnej dozy wkręcenia się w bohemistyczną tematykę może być ona trudnawa — to już raczej poziom ciekawostek jak z „Wielkiej gry”, czyli nieco trudniejszej niż tematyka „Gry o tron”. (Natomiast przypominam, że zdecydowanie polecam jego „Pepiki. Dramatyczne stulecie Czechów”, a jak już się spodoba, to dopiero można sięgnąć po dzisiejszą pozycję.)