To jest naprawdę niezły szok — we Wrocławiu będzie druga tura wyborów prezydenckich, ponieważ Rafał Dutkiewicz (czasem złośliwie zwany „Słońcem Ramiszowej”) zdobył ok. 46% głosów, natomiast — zdaniem prasy skazana na pożarcie — Mirosława Stachowiak-Różecka (kandydatka PiS) uzyskała ok. 21% poparcie. Ostatni raz Wrocław widział drugą turę w 2002 r., kiedy to Dutkiewicz szedł po swoją pierwszą kadencję (a w finałowym starciu zmierzył się z Lidią Geringer de Oedenberg).
A zresztą może wcale i nie taki szok, bo od pewnego czasu było widać, że ludzie są już nieco zmęczeni: polityką pełną samozachwytów, niejasnościami z budową i finansowaniem stadionu, opisywanymi przez prasę powiązaniami z lokalnym biznesem, utrzymywaniem klubu piłkarskiego Śląsk Wrocław za pieniądze miejskich podatników (oraz z tajnych pożyczek komunalnych przedsiębiorstw), układami z kierowaną przez Protasiewicza PO, hucpą z ESK 2016.

Za dwa tygodnie Rafał Dutkiewicz spotka się z Mirosławą Stachowiak-Różecką i chociaż wydaje się, że przy obecnej przewadze będzie to tylko formalność, na pewno w sztabie prezydencko-partyjnym zapanowała lekka panika. PiS łapie wiatr w żagle, więc na pewno medialne komentarze przez ten czas nie pomogą w zwieraniu szeregów.
Dziś nie głosowałem na żadną z kandydatur, które 30 listopada 2014 r. znów pociągną rzesze Wrocławian do urn, nie sądzę też, bym miał jakikolwiek dylemat w drugiej turze (najprawdopodobniej oddam głos ważny niewybierający…), jednak z czysto obserwacyjnego punktu widzenia zjawisko jest naprawdę ciekawe.
PS (17 listopada, 11:30): prasa podaje, że różnica jest jeszcze mniejsza: około 40% za Dutkiewiczem i 27% za Stachowiak-Różecką.