Sporo wody upłynęło w Ługowinie odkąd ostatni raz zajmowałem się doczepionymi na końcu wielu firmowych listeli wymuszonymi deklaracjami lojalności… W tym czasie (6 lat!) technika i semantyka poszła jednak tak do przodu, że czas chyba mówić o modzie na czarodziejskie zaklęcia na 2015 rok. Słowem: mógł Microsoft zaproponować Windows 10, mogła branża wypracować nowe standardy bicia piany i straszenia nieuświadomionych.
Oto mój ostatni ulubieniec w tej kategorii, czyli zwycięzca rankingu Corporate Email Bullshit 1Q15 (publikuję bez skrótów i poprawek, wyłączając wyiksowanie firmy przedsiębiorcy, pomijam także obowiązkową translację na język inglisz):
X sp. z o.o. informuje, ze jest administratorem Pana/Pani danych, otrzymanych / przekazanych w zwiazku z korespondencja prowadzona droga elektroniczna i przetwarza je dla celow wynikajacych z przedmiotu korespondencji, w tym zwiazanych z prowadzona dzialalnoscia gospodarcza. Pana/Pani dane moga byc przekazane do podmiotow z sieci X z zachowaniem zasad prawnych dotyczacych ochrony danych osobowych. Ma Pan/Pani prawo dostepu do tresci swoich danych, prawo ich poprawiania, a takze prawo wniesienia sprzeciwu oraz wniesienia umotywowanego zadania zaprzestania przetwarzania tych danych. Podanie danych jest dobrowolne.
Niniejsza korespondencja przeznaczona jest wylacznie dla osoby lub podmiotu, do ktorego jest zaadresowana i moze zawierac tresc o charakterze poufnym lub zastrzezonym.
Wglad w tresc e-maila otrzymanego omylkowo, dalsze jego przekazywanie, rozpowszechnianie lub innego rodzaju wykorzystanie, badz podjecie jakichkolwiek dzialan w oparciu o zawarte w nim informacje przez osobe lub podmiot nie bedacy jego adresatem, jest niedozwolone. odbiorca korespondencji, ktory otrzymal ja omylkowo, proszony jest o zawiadomienie nadawcy i usuniecie tego materialu z komputera.
Jak widać zaklęcia mają w sobie to wszystko, co klasyczny corporate email bullshit mieć powinien:
- informację o przetwarzaniu danych osobowych adresata, oczywiście bez jego zgody, zaryzykował bym tezę, że także bez poszanowania dla ustawowych przesłanek przetwarzania danych osobowych (równocześnie informację, że podanie danych odbiorcy jest dobrowolne… hmm skąd tu dobrowolność, skoro już do mnie napisali tę wiadomość?);
- magiczną formułkę, iż wiadomość jest przeznaczona wyłącznie dla osoby, do której jest zaadresowana, jakby cokolwiek z tego miało wynikać (spróbujcie to zdanie napisać w negatywie — moim zdaniem nie wychodzi nic lepszego, niż dialog z Monty Pythona);
- zastrzeżenie o „niedozwolnonym” wglądzie w treść emaila przez osobę, która otrzymała go omyłkowo (sic!). Już kiedyś mówiłem: nie dość, że skąd mam wiedzieć, że otrzymałem tę wiadomość omyłkowo — no i dlaczego to ja mam się martwić, a nie nadawca, że pomylił namiary odbiorcy i posłał to do byle kogo?!
- jest nawet lepiej: omyłkowo otrzymana wiadomość nie może być podstawą do podjęcia jakichkolwiek działań w oparciu o informacje w niej zawarte („jest niedozwolone”). A skoro „niedozwolone”, to pewnie nawet być może z pod rygorem, a skoro pod rygorem, to pewnie z sankcją, a skoro z sankcją, to… zaraz-zaraz: dlaczego właściwie odbiorca wiadomości, którą ktoś przesłał do niego przez swój własny błąd, ma mieć kłopoty? Tylko przez to, że nadawcę stać na wynajęcie prawników, którzy postraszą (i prawników, którzy rozśmieszą — pisaniem takich zastrzeżeń?);
- no i moje ulubione: jak już dostanę to wszystko omyłkowo, to o ile nie podpadnę — mam zawiadomić o tym nadawcę (co pewnie będzie jeszcze bardziej sprzyjało przetwarzaniu moich danych osobowych) i skasować błazeństwo;
- a wszystko to okraszono pewną dozą niedbałości gramatycznej i brakiem szacunku dla pliterek („badz” zamiast „bądź”, „dzialan” zamias „działań”).
Przyznam, że w ramach prowadzonych przeze mnie porad prawnych otrzymuję czasem prośby o skomponowanie takich bzdetów. Zawsze jednak tłumaczę, że to nie ma sensu, że nie naciągam klientów na cuda na kiju; odmawiam.
Zdarza się też, że jestem proszony o analizę takiej prozy w kontekście ryzyka naruszenia tajemnicy przedsiębiorstwa czy dopuszczenia się czynu nieuczciwej konkurencji… Co niniejszym czynię, bezpłatnie, raz-na-zawsze ;-)