To były „standardowe dwutygodniowe” wakacje, ale okazało się, że nawet takie zwykłe dwa tygodnie potrafią dać tyle emocji, że popamiętamy na długo. Wyjdzie na to, że opowieść w odcinkach na łamach Czasopisma Lege Artis będzie ciągnęła się dłużej niż trwał sam wypad — ale to też dobrze. W sumie nie ma nic gorszego niż wakacje, o których chciałoby się zapomnieć.
Dziś zatem kolejna opowieść pt. co można z psem w Tatrach — czyli relacja z krótkiego i mało ambitnego (acz widokowo świetnego) wypadu do Štrbskégo plesa i nad Popradské pleso.
Štrbské pleso… wspomnieć wypada wyłącznie z kronikarskiego obowiązku, bo tłum tam gorszy niż w sierpniową sobotę na Turbaczu — inna sprawa, że szok co człowiek potrafi zrobić w górach jeśli ma pieniądze, czas i siły. Wieżowce, parkingi, hotele, wieżowce, asfalt, kramy i sklepiki, porzucone ruiny hoteli, deptak wokół jeziora…
Najciekawszy jest chyba spór o status prawny miejscowości — otóż jak się okazuje swego słowacki Sąd Najwyższy odebrał miejscowość gminie Wysokie Tatry i przyznał gminie Szczyrba, ale nieco później ichni Sąd Konstytucyjny przywrócił stan uprzedni (przepisuję za Wikipedią). Wychodzi na to, że dzieje się nie tylko u nas.
Trudno jednak ominąć Szczyrbskie Jezioro (tak, w tekście posługuję się zamiennie nazwami polskimi i słowackimi — w tytułach zdecydowanie stawiam na Slovenčine) jeśli chce się odwiedzić coś ciekawszego w tamtej części Tatr Wysokich. Z tym, że mijając kohorty turystów i dziesiątki straganów warto myśleć o czymś kompletnie innym — by nie popaść w depresję z powodu zdzierania podeszwy butów na asfaltach.
Na szczęście naszym celem tamtego dnia było Popradské pleso — bardzo urokliwy staw położony w Mengusovskej dolinie (Dolina Mięguszowiecka to temat sam w sobie: długa, szeroka, prowadzi aż pod grań główną Tatr — pod „nasze” Mięguszowieckie Szczyty). Ze Szczyrbskiego prowadzi tam nietrudny szlak, który można przemierzyć w godzinę z hakiem — rekompensatą za niewielki wysiłek jest fascynująca sceneria górska…
Przy samym stawie znajduje się Popradská chata (dziś właściwie hotel górski, przez dłuższy czas nosiło imię komunistycznego kapitana Morávki) oraz mniejsze schronisko Majlátha, a także symboliczny cmentarz ofiar Tatr.
Ten akapit postanowiłem poświęcić stosunkowi Słowaków do psów na szlaku górskim. Nie, nie będzie krytycznie, a wręcz przeciwnie: można odnieść wrażenie, że w słowackie Tatry pies nie tyle może wejść, ile powinien tam gościć. Nigdzie też dotąd nie spotkaliśmy się z takimi reakcjami na Kuatę — dzieci biegną głaskać i przytulać sunię, ludzie zaczepiają i dość szczegółowo pytają o różne rzeczy, chcą robić sobie z psinką zdjęcia. Po prostu szok i niedowierzanie.
Już wkrótce ciąg dalszy obalania mitu, że z psem w góry — zwłaszcza w takie góry jak Tatry — się nie da, czyli podsumowanie wypadów na tatrzańskie szlaki.
Zostaňte naladení!