Dzisiejszy test jest dość długi (akurat na niedzielne popołudnie), zatem chociaż wątpliwość powinna być zwięzła i jasna: czy naruszenie prawa do wizerunku w reportażu telewizyjnym może wynikać z jego rozpowszechnienia jako cytatu z innego materiału — i czy dla oceny ewentualnego naruszenia dóbr osobistych liczy się kontekst publikacji? (wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie z 26 kwietnia 2018 r., sygn. akt V ACa 1499/17).
Sprawa dotyczyła wyemitowanego w ogólnopolskiej telewizji reportażu poświęconego wieloletniemu sporowi sąsiedzkiemu między lokalną społecznością (w tym właścicielką niezabudowanej nieruchomości) a działającym obok przedszkolem niepublicznym. Kobieta, której działka była zalewana przez wodę spływającą od sąsiadów, przez lata oponowała przeciwko działalności przedszkola, skarżyła decyzje samorządu dotyczące budowy i użytkowania przedszkola, złożyła 14 zawiadomień w prokuraturze (m.in. w sprawie zaniedbań samorządowców, gróźb karalnych, etc. — to kolejny odprysk lokalnej afery opisywanej w tekście „Publiczne wywlekanie sąsiedzkiego sporu może naruszać dobra osobiste sąsiada”). Przeciwko funkcjonowaniu placówki protestowali także inni mieszkańcy okolicy.
W reportażu wykorzystano cytat z innego materiału telewizyjnego: kilka ujęć zarejestrowanych kilka lat wcześniej przez inną telewizję, postać kobiety pojawia się w nich dwukrotnie, przez kilka sekund, nie wymienia się jej imienia i nazwiska, jej wizerunek nie jest w żaden sposób wyeksponowany, sama nic nie mówi. Reportaż został także udostępniony w serwisie internetowym telewizji z adnotacją „Zacietrzewienie ludzi, którzy siedem lat protestują, blokują, składają pozwy i donosy – jest niespotykane. W walkę przeciwko 120 dzieciakom i ich rodzicom, właścicielom i pracownikom przedszkola zaangażowali wszystkich świętych — lokalne władze, nadzór budowalny, sądy powszechne i sądy administracyjne, prokuraturę i wojewodę. Na razie osiągnęli tyle, że szykuje się kolejne siedem lat sporu” (por. TTV.pl).
Po jego emisji kobieta nie protestowała przeciwko użyciu jej wizerunku bez zgody, ale wniosła prywatny akt oskarżenia przeciwko autorowi (art. 212 kk, zakończone pojednaniem) oraz przeciwko właścicielowi przedszkola (umorzone ze względu na brak znamion przestępstwa).
Zdaniem kobiety reportaż naruszał jej dobra osobiste, zatem wniosła pozew żądając m.in. opublikowania na stronie głównej serwisu internetowego przeprosin za naruszenie godności, dobrego imienia i wizerunku, usunięcia całego reportażu z internetu oraz zapłaty 50 tys. złotych zadośćuczynienia.
Sąd I instancji powództwo oddalił jako niezasadne: działanie telewizji nie było bezprawne, albowiem reportaż nie podawał informacji nieprawdziwych i przekroczył granic dozwolonej krytyki. Sposób realizowania praw do ochrony czci musi uwzględniać swobodę wypowiedzi prasowej — skoro żadne z tych dóbr nie ma charakteru absolutnego, to ocena roszczenia musi uwzględniać konkretne okoliczności sporu.
W reportażu nie naruszono także prawa do wizerunku powódki, która brała udział w nagraniu dobrowolnie, musiała widzieć kamerę i redaktora z oznaczonym mikrofonem — gdyby nie godziła się na utrwalenie wizerunku, po prostu odeszłaby z miejsca, w którym rejestrowano obraz. Nie ma znaczenia, że wizerunek został utrwalony przez inną telewizję na potrzeby innego reportażu — skoro materiał dotyczy tego samego tematu, można było go zacytować, zaś godzenie się na pierwotną rejestrację wizerunku oznacza zgodę na dalsze korzystanie z zarejestrowanego obrazu.
Niezależnie od tego wizerunek dotyczył osoby będącej uczestnikiem zgromadzenia (art. 81 ust. 1 pkt 2 pr.aut.), zaś naruszenia praw nie można wywodzić z faktu, że oglądający może zatrzymać obraz — bo skoro to reportaż dynamiczny, to nie można go rozpatrywać przez pryzmat stop-klatki. Co więcej wizerunek ten nie jest istotny w tym sensie, że jego usunięcie z reportażu nie zmieniłoby treści materiału prasowego, zaś powódka nie jest osobą powszechnie znaną.
Nie można telewizji stawiać także zarzutów niedochowania należytej staranności dziennikarskiej: reportaż dotyczył sporu toczonego przez zbiorowość, w takim przypadku zachowanie staranności dziennikarskiej nie wymaga osobnego kontaktowania się z każdą osobą.
Naruszenia dóbr osobistych nie można dopatrywać się w użyciu takich sformułowań jak „gnębić”, „zacietrzewienie” czy „prowadzić wojnę” — bo nie są one wulgarne i ośmieszające, a w dodatku nie odnoszą się osobiście do powódki, zwłaszcza w kontekście tego, że rzecz dotyczyła społeczności, nie jej osobiście — ale przecież sama powódka też wszczynała różne postępowania przeciwko przedszkolu i jego właścicielowi.
Telewizja przeprasza [powódkę], za naruszenie jej dóbr osobistych w publikowanym nieustannie telewizyjnym materiale (strona (…), w którym bezprawnie pokazany został wizerunek [powódki].
Skuteczna okazała się apelacja wniesiona przez kobietę: wbrew ocenie sądu I instancji wizerunek powódki nie stanowił ani szczegółu w większej całości, ani części zgromadzenia, ani też anonimowego elementu materiału. Jej postać jest pokazana na pierwszym planie grupy będącej bohaterem zbiorowym reportażu — zaś wypowiedziane do (nielicznej) grupy zdanie „dlaczego nie chcecie państwo tu przedszkola?” pozwala zidentyfikować powódkę jako jedną z osób sprzeciwiającą się funkcjonowaniu przedszkola.
Niezasadna była także ocena, iż użycie wizerunku nie miało charakteru istotnego — jeśli tak, to wizerunek każdego z sąsiadów mógłby być usunięty, jaka więc wówczas byłaby treść reportażu?
Sposób ukazania wizerunku pozwalał na zidentyfikowanie kobiety, nie ma przy tym znaczenia czy powódka jest powszechnie znana — gdyby miało to znaczenie, to art. 81 pr.aut. chroniłby tylko wizerunek osób publicznych lub powszechnie znanym (a jest właśnie odwrotnie).
Nie można wnosić o zgodzie na rozpowszechnianie jej wizerunku w tym reportażu na podstawie tego, że zgodziła się wziąć udział w nagraniu innego materiału — nie można interpretować zgody rozszerzająco i rozpowszechniać wizerunku w każdej wypowiedzi prasowej dotyczącej tej samej tematyki. Zgoda na publikację wizerunku dotyczy bowiem nie tylko kwestii utrwalania, ale też sposobu publikacji.
Sumarycznie oznacza to, że doszło do naruszenia dobra osobistego powódki w postaci prawa do wizerunku poprzez jego bezprawne rozpowszechnienie.
Istotny jest także przekaz reportażu: oto właściciele przedszkola są dręczeni przez zacietrzewionych sąsiadów, którzy pod pozorem zalewania ich nieruchomości prowokują spory, piętrzą trudności i skargi, wobec czego organy administracji są bezradne, a byt placówki — 120 dzieci i 25 pracowników — jest niepewny. W takim właśnie kontekście przedstawiono wizerunek powódki i jej osobę — jako kogoś, kto walczy z dziećmi, gnębi pracowników przedszkola, nie mając żadnych usprawiedliwionych podstaw oprócz zwykłej niechęci.
Oznacza to, że treść reportażu naruszyła takie dobra osobiste powódki jak dobre imię i cześć, zaś telewizja nie wykazała okoliczności, które wyłączałyby bezprawność naruszenia — bo korzystanie z uprawnień przysługujących z mocy prawa nie jest gnębieniem kogokolwiek, zatem nie można mówić ani o uzasadnionej krytyce społecznej, ani o zachowaniu szczególnej staranności i rzetelności dziennikarskiej. Zdaniem sądu program został przygotowany pod określoną tezę, która wynikała z faktu, że tematyka dotycząca dzieci „sprzedaje się” lepiej niż zwykły spór sąsiedzki — zaś autor nie wykorzystał nawet dokumentów, które dał mu jeden z mieszkańców — co oznacza, żę nie zadał sobie trudu rzetelnego i bezstronnego przedstawienia argumentów obu stron.
Podjęta w interesie społecznym krytyka jest działaniem pożądanym, jeżeli ma cechy rzetelności i rzeczowości, opiera się na informacjach, które zostały starannie zebrane i zweryfikowane oraz nie przekracza granic koniecznych do osiągnięcia jej celu. Należy odrzucić automatyzm polegający na uznaniu, że powołanie się na działanie w interesie społecznym zawsze wyłącza bezprawność naruszenia i wymagać zbadania w każdym przypadku wszystkich okoliczności, pozwalających na staranne wyważenie kolidujących ze sobą praw – do ochrony dóbr osobistych z jednej strony oraz wolności wypowiedzi i krytyki z drugiej strony. Prawidłowość zastosowania kryterium uzasadnionego interesu społecznego bada się w kontekście realizacji prawa do uczciwej krytyki, co wymaga oceny pod kątem prawdziwości zarzutu, a co najmniej – zastosowania właściwej metody w poszukiwaniu prawdy. Można w określonych okolicznościach złagodzić wymagania co do ścisłego wykazania wszystkich faktów, ale nie można ich całkowicie wyeliminować. Skuteczne powołanie się na wyłączenie bezprawności naruszenia dóbr osobistych z powodu działania w obronie społecznie uzasadnionego interesu wymaga wykazania co najmniej, że krytyka opiera się na informacjach, które zostały rzetelnie i starannie zebrane oraz zweryfikowane. Tylko krytyka rzeczowa i rzetelna może rzeczywiście służyć dobru społecznemu.
W konsekwencji takiej oceny sąd II instancji zmienił zaskarżone orzeczenie nakazując usunięcie z reportażu wizerunek powódki, i publikację przeprosin na stronie internetowej, na której udostępniono materiał (przez okrągły rok), a także zasądził 5 tys. złotych tytułem zadośćuczynienia za zawinione naruszenie dóbr osobistych (art. 448 kc).