Czesko-Saska Szwajcaria to nasze najnowsze odkrycie, które staramy się eksplorować najdokładniej jak się da (por. „Küata na szläku — Elbsandsteingebirge” oraz „Kůatá na výletě — Labské pískovce”) — toteż wychodząc z założenia, że najlepszy tydzień będzie jeszcze lepszy, jeśli uwieńczy go weekend w górach, udaliśmy się tam na błyskawiczny wypad, by utrwalić pamięć i wrażenia.
A skoro nic tak nie służy utrwalaniu emocji jak obraz utrwalony na karcie pamięci — i chociaż żadne zdjęcie nie jest w stanie oddać piękna i niesamowitości tych miejscówek — zapraszam do obejrzenia kilkunastu obrazków z podróży do królestwa piaskowca.
Pobudka o świcie, szybki wymarsz — dzięki temu całą skalną bramę Kleinsteinhöhle mogliśmy mieć tylko dla siebie (fot. Olgierd Rudak, CC-BY-SA 3.0)Podejście na Kuhstall od strony południowej (Südaufstieg) zaczyna się od dość wrednej drabinki (na szczęście — dla psinki — jest możliwość jej obejścia), a później już tylko przeciskanie się wąziutkim korytarzem ku górze (fot. Olgierd Rudak, CC-BY-SA 3.0)Kuhstall to wielka, naprawdę wielka, grota — a właściwie skalna brama; znów sami, bo godzina ciągle młoda (fot. Olgierd Rudak, CC-BY-SA 3.0)Czesko-Saska Szwajcaria słynie z niesamowitych formacji piaskowcowych. Kuchstall jest tak olbrzymia, że u jego ujścia dałoby się wybudować solidny dom — i jeszcze byłoby miejsce na podjazd dla dwóch aut (fot. Olgierd Rudak, CC-BY-SA 3.0)Z Kuhstall tajemniczy szlak prowadzi na wierzchołek Neuer Wildenstein (górne tarasy widokowe), wąskimi i długimi schodami o dźwięcznej nazwie Himmelsleiter („Schody do nieba”). Tu już psinka nie dałaby rady, zatem na górę wchodziliśmy na raty (fot. Olgierd Rudak, CC-BY-SA 3.0)Czesko-Saska Szwajcaria w pełnej okazałości — panorama epicentrum piaskowcowego raju widziana z Neuer Wildenstein. Mnie się to kojarzy z opowieściami o zaginionych cywilizacjach lub może nawet o eksploratorach obcych planet? (fot. Olgierd Rudak, CC-BY-SA 3.0)Czas na łyk historii. Gdzieniegdzie można wypatrzeć takie właśnie, fantazyjne i zabytkowe, drogowskazy. Ten wskazuje kierunki na Kleiner Winterberg, Lichtenhainer Mühle, Bad Schandau oraz Kuhstall (fot. Olgierd Rudak, CC-BY-SA 3.0)Dolny szlak (prowadzący pod Frienstein) jest taki sobie — zdecydowanie polecamy górny, via Frienstein i Malerweg — ale jego końcówka, czyli imponujący zwalisty mur Bloßstock, jest naprawdę niesamowita (fot. Olgierd Rudak, CC-BY-SA 3.0)Czesko-Saska Szwajcaria jaką widać z Kleine Bastei. W dole płynie rzeka Łaba, pod nami miejscowość Schmilka, w głębi Hřensko (jak podaje Wikipedia najniżej położona miejscowość na obszarze Czech — ok. 115 m n.p.m.,a przecież leży w górach). Kopce po prawej to Zirkelstein i Kaiserkrone (fot. Olgierd Rudak, CC-BY-SA 3.0)Kleine Bastei to świetny punkt widokowy — tym razem rzut oka na północny-zachód, czyli w kierunku Bad Schandau. Kuata jest zadziwiona pociągami przemykającymi wzdłuż przeciwnego brzegu Łaby (fot. Olgierd Rudak, CC-BY-SA 3.0)I jeszcze zbliżenie w kierunku Bad Schandau — po lewej ścięty wierzchołek Lilienstein (klasyczna góra stołowa), po prawej kopuła Hocher Torstein (fot. Olgierd Rudak, CC-BY-SA 3.0)I jeszcze zbliżenie na Zirkelstein i Kaiserkrone widziane z Kleine Bastei; już wiem, że na ich wierzchołki prowadzą szlaki — ale chociaż górki te są relatywnie niewielkie, są zdecydowanie niedostępne dla psich łap (fot. Olgierd Rudak, CC-BY-SA 3.0)Kilka kilometrów dalej, kilkanaście godzin później — Labska vyhlídka (fot. Olgierd Rudak, CC-BY-SA 3.0)Rzut oka z Labskiej vyhlídki w kierunku Děčína (fot. Olgierd Rudak, CC-BY-SA 3.0)Kilkanaście minut dalej, wąska (nieoznakowana, dość dzika) ścieżka prowadzi nas na vyhlídkę przy Barokní stěnie. Kuata lubi zwiedzanie gór, ale podejście do krawędzi jest ponad jej siły (fot. Olgierd Rudak, CC-BY-SA 3.0)Labak jak go widać z vyhlídki przy Barokní stěnie, w dole Dolní Žleb; może trudno w to uwierzyć, ale te okolice są okupowane przez wspinaczy (fot. Olgierd Rudak, CC-BY-SA 3.0)I znów po drugiej stronie granicy — rety, jakie nienormalne były czasy, kiedy człowiek nie mógł po prostu pójść sobie do choćby najbliższego sąsiada, bo granica państwa (i jak nienormalnie musiałbym się czuć na naszej wschodniej granicy!) — przy Kleiner Zschirnsteinturm (fot. Olgierd Rudak, CC-BY-SA 3.0)Ukoronowaniem dnia — cóż innego na Dzień Psa! — było wdrapanie się na Großer Zschirnstein, najwyższy wierzchołek Saskiej Szwajcarii (fot. Olgierd Rudak, CC-BY-SA 3.0)
Dwudniówka, znów podzielona po równi na część niemiecką i czeską — i znów mam silne wrażenie, że dla turystów Saksonia oferuje znacznie ciekawsze szlaki, lepsze widoki — zaś od strony czeskiej ciekawsze są całe Góry Stołowe (niezależnie od tego, że nie znajdziemy tam tak imponujących panoram jak przy Łabie; odmienne zdanie mogą mieć preferujący wspinanie na Labaku, ale jeszcze raz zaznaczam, że mam na myśli użytkowanie turystyczne);
Tradycyjna garść podpowiedzi dla chętnych do ruszenia w ślady:
tour de epickie centrum Saskiej Szwajcarii (nasz rekord: na nogach od 6.40 do 19.30, dystans przeszło 30 km): parking Kleinstein — Kleinsteinhöhle — Buschmühle — (teraz wzdłuż potoku Kirnitzsch) — Neumannmühle — Felsenmühle — jaskinia i punkty widokowe Kuhstall (podejście przez Südaufstieg) — szlak dolny (przechodzący pod Frienstein i Bloßstock; zdecydowanie polecamy szlak górny, ale końcówka dolnego jest niezła) — pod Falkenstein — pod Schrammtor — Kleine Bastei — zejście przez Heringsloch i Qeenwiesenweg — Felsenmühle — Buschmühle — powrót szosą na parking;
przez Labak na Großer Zschirnstein: Maxičky — (średnio ciekawymi asfaltami) — Labská vyhlídka — vyhlídka przy Barokní stěna — podejście żółtym szlakiem wzdłuż Dolnožlebskiego potoku (świetny, myślę, że lepiej wchodzić żółtym szlakiem z Dolníego Žlebu) — Česká brána — Kleiner Zschirnsteinturm — Großer Zschirnstein — powrót do Maxičky (znów asfaltami).