A teraz coś z całkiem innej beczki: czy przerwanie biegu przedawnienia jest skuteczne także po cesji wierzytelności? Czy windykator, który kupił dług od banku, może powołać się na egzekucję prowadzoną przez pierwotnego wierzyciela na podstawie BTE? (wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie z 27 marca 2018, sygn. akt VI ACa 1700/16).
Spór dotyczył niespłaconego zadłużenia na karcie kredytowej — egzekucja z BTE była nieskuteczna, zatem powód (firma windykacyjna) odkupił wierzytelność od banku (86,8 tys. złotych) i wniósł do sądu pozew o zapłatę.
Sprawy miały się następująco: klient korzystał z wydanej karty kredytowej, jednak ze względu na brak spłaty zadłużenia bank w lipcu 2011 r. wypowiedział umowę i wezwał do niezwłocznego zwrotu kredytu. Pół roku później wystawiono bankowy tytuł egzekucyjny, a po uzyskaniu klauzuli wykonalności sprawa trafiła do komornika. W toku postępowania dłużnik przysłał do banku pismo, w którym przyznał, że dług istnieje, a także zaproponował możliwość jego wykupienia przez osobę trzecią (na to bank się nie zgodził) lub restrukturyzację (na to bank się zgodził). Ze względu na częściową bezskuteczność egzekucji postępowanie zostało umorzone (w lutym 2014 r.), zaś w listopadzie 2015 r. bank zawarł z windykatorem umowę sprzedaży wierzytelności, aby po kilku miesiącach podpisać aneks, w którym oznaczył wierzytelność wobec tego konkretnego klienta.
Zdaniem pozwanego istnienie roszczenia (które i tak było już przedawnione) nie zostało udowodnione, podobnie zresztą jak brak dowodu na samą cesję wierzytelności.
Sąd I instancji uwzględnił roszczenia: roszczenia z tytułu umowy o kartę kredytową przedawniają się po 10 latach, jednak nawet jeśli przyjąć krótszy termin przedawnienia (w uzasadnieniu mówi się o 3-letnim terminie, ale także o 2-letnim, dotyczącym przedawnienia roszczeń z rachunku bankowego, art. 731 kc), to jego bieg został przerwany wnioskiem o nadanie BTE klauzuli wykonalności. Co więcej złożone przez dłużnika w toku postępowania egzekucyjnego pismo stanowi uznanie długu.
Bezzasadne zdaniem sądu były natomiast zarzuty dotyczące braku dowodu na istnienie zobowiązania oraz niewykazania jego skutecznego przejścia na powoda.
Skuteczna okazała się apelacja wniesiona przez pozwanego dłużnika: po pierwsze roszczenie jest już przedawnione — powód nie jest bankiem, nie może więc powoływać się na podjęte przez pierwszego wierzyciela (bank) oparte na specjalnych przywilejach związanych z prowadzeniem egzekucji na podstawie BTE. Generalna reguła, iż zbycie wierzytelności nie ma wpływu na bieg terminów przedawnienia oraz skutki zdarzeń dokonanych przed cesją nie ma zastosowania do nabywcy wierzytelności nie będącego bankiem („w razie cesji wierzytelności przerwa biegu przedawnienia wywołana złożeniem wniosku o wszczęcie egzekucji zachowa swój skutek wyłącznie wobec tych cesjonariuszy, którzy sami mogliby posłużyć się bankowym tytułem egzekucyjnym. W pozostałych sytuacjach przerwę biegu przedawnienia uznaje się za niebyłą — bieg zaś terminu przedawnienia w stosunku do nabywcy wierzytelności określa się na zasadach ogólnych”, por. postanowienie SN z 26 października 2016 r., III CZP 60/16). Dochodzone roszczenie związane jest z działalnością gospodarczą prowadzoną przez windykatora, przeto termin jego przedawnienia wynosi 3 lata (art. 118 kc), co oznacza, że pozwany mógł skutecznie zasłonić się zarzutem przedawnienia.
Nie jest także uznaniem długu pismo, w którym kredytobiorca prosi o wyjaśnienie jaka jest wysokość jego długu oraz czy istnieje możliwość restrukturyzacji lub wykupienia. Owszem, klient nie kwestionował samego zadłużenia ani nawet jego wysokości, ale skoro do tamtego momentu spłacił przeszło 50 tys. złotych, to racjonalne pytanie o pozostającą do spłaty część należności nie może być traktowane jako uznanie długu.
Nawet gdyby tego rodzaju korespondencję traktować jako oświadczenie o uznaniu długu, to i tak nie stoi ono na przeszkodzie uwzględnienia zarzutu przedawnienia: klient pisał do banku 6 lutego 2013 r., więc 3-letni okres upłynął 6 lutego 2016 r. — podczas gdy powództwo zostało wniesione do sądu 4 marca 2016 r.
Słuszne okazały się także zarzuty niewykazania istnienia i wysokości roszczenia: powód zarzucił i wykazał błędy w naliczaniu zadłużenia, co oznacza, że powód powinien był udowodnić, iż dochodzona należność została wyliczona prawidłowo — nie jest wystarczające gołosłowne twierdzenie, że wyliczenie jest prawidłowe poparte własnymi wyliczeniami (nie popartymi dokumentami pochodzącymi z banku).
W konsekwencji zaskarżony wyrok został zmieniony, a całość roszczeń została oddalona, a strona powodowa musi jeszcze zapłacić pozwanemu 12,6 tys. złotych tytułem zwrotu kosztów za obie instancje.