A skoro rano było o tym, że Czesko-Saksońska Szwajcaria jest niezła także dla turystów niezaawansowanych, to pod wieczór czas na kilka zdań o tym, że jeśli poniosło Was na Słowację, nic lepiej się nie nada na taki piękny majowy wieczór niż niezłe słowackie wytrawne wino różowe — na przykład Slovenské Vinice Frankovka modrá rose 2016.
Wywołanie tematu musi skończyć się tradycyjną dygresją: jak podaje „Daily Mail” brytyjska agencja Ordnance Survey postanowiła zmienić metodę obliczania czasu niezbędnego na pokonanie szlaku turystycznego i poprosić użytkowników elektronicznych urządzeń o pomoc w przeliczeniu tras — ponieważ współczesny turysta (ten na Vibramach, G-1000 i goreteksach) ma problem z nadążeniem za wiktoriańskimi wzorcami (wzorem Naismith’a z 1892 r.) — co kończy się coraz częstszymi interwencjami pogotowia górskiego „Ordnance Survey is to recalculate how long two million walking routes take for first time in a CENTURY because today’s ramblers struggle to keep to recommended pace”). („Guardian” kąśliwie dodaje, że winny jest Instagram i nowoczesne technologie, na które ludzie tracą zaskakująco dużo czasu — coś w tym może być…).
Wędrujący po Highlands zapewne raczyli się czymś innym niż różowe wino wytrawne — ale już wędrujący po górach Słowacji (my nieodmiennie polecamy Wielką Fatrę i Niżne Tatry) mają jedyną w swoim rodzaju szansę udać się do sklepu (zabawne: „pivnica” po słowacku oznacza… „piwnicę”, czyli jednak coś innego niż czeski „sklep”!) i skosztować jednego z niezłych słowackich trunków.
Warto zatem przyspieszyć kroku (czy sklepy na Słowacji są dziś czynne? ;-) by za jakieś 4 euro nabyć butelkę tego — kontrowersyjnego acz może trafnego marketingowo — napitku.