A skoro już niedługo kolejna rocznica zamachu w Sarajewie, to chyba nadarza się dobra okazja do kilku akapitów o tym czy zabójstwo arcyksięcia Franciszka Ferdynanda oraz Žofii hraběnki Chotkovej z Chotkova a Vojnína stanowiło powód lub może chociaż dobry pretekst do wybuchu wojny, której konsekwencje rozsadziły kilka imperiów? — a wszystko to z książką „The Sleepwalkers. How Europe Went to War in 1914” autorstwa Christophera Clarka w ręku.
Na początku godzi się pokusić o krótkie streszczenie i podsumowanie: jeśli mieliście kiedykolwiek jakieś wątpliwości co do przyczyn wybuchu Wielkiej Wojny, „The Sleepwalkers” nie pozostawiają wątpliwości, że chodzi o splot zbiegów okoliczności, które równie dobrze mogły skończyć się dyplomatycznymi podchodami, wściekłymi atakami prasy, kontredansem wzajemnych ustępstw i zapewnień — jak i lawiną wzajemnego wypowiadania sobie wojen przez europejskie mocarstwa. W swoim piekielnie szczegółowym opracowaniu (momentami naprawdę można pogubić się w detalach zdarzeń, opisywanych nierzadko godzina po godzinie) autor wydaje się nie mieć jednak wątpliwości, iż w każdym momencie (nawet po Sarajewie) nic nie było oczywiste, zatem gdyby nie ambicje polityczne i niedopowiedzenia, być może udałoby się uniknąć kataklizmu (który z polskiej perspektywy może nie okazał się aż takim kataklizmem).
Czytając „Somnabulików” zwróciłem uwagę m.in. na następujące czynniki i wydarzenia, które doprowadziły do kryzysu lipcowego 1914 roku — i do wojny:
- królobójstwo i zmiana na tronie w Belgradzie w 1903 r. — kiedy to krwawy zamach na płytkim i brutalnym (a przy okazji pro-habsburskim) Aleksandrze I Obrenowiću pozwolił osadzić na tronie pro-rosyjską dynastię Karadziordziewiciów. To od tego momentu poszły w górę notowania filozofii i polityki zjednoczenia wszystkich Serbów (nawet jeśli ludzie ci nie czuli się przedstawicielami narodu serbskiego) w ramach jednej Wielkiej Serbii;
- zmiana rosyjskich priorytetów na Bałkanach — dla Rosji niezwykle ważne było opanowanie cieśnin pozwalających na wyjście z Morza Czarnego ku Morzu Śródziemnemu, przeto nie mniej istotne było posiadanie w regionie klienta-sojusznika, który mógłby odgrywać rolę pionka. Początkowo klientem takim była Bułgaria (jej zalążki pojawiły się na mapie w 1878 r. dzięki rosyjskiej protekcji), lecz po zmianie serbskich preferencji politycznych oraz nadmiernym usamodzielnieniu się Bułgarów owym rosyjskim pionkiem mianowana została właśnie Serbia, która niejako automatycznie dostała pewne gwarancje bezpieczeństwa przed zakusami Austro-Węgier;
- znaczącym wydarzeniem dla Rosji była wojna z Japonią i rewolucja (lata 1904-05), które pokazały słabość tego państwa, ale stały się też motorem do modernizacji armii;
- bardzo istotną datą jest rok 1908, kiedy to równocześnie monarchia C.K. zdecydowała się — po części za sprawą nieudolnej polityki prowadzonej przez rosyjskiego ministra spraw zagranicznych (Izwolski miał później odbić to sobie na placówce w Paryżu, gdzie knuł przeciwko Austro-Węgrom i Niemcom) na formalną aneksję Bośni (tej, która przecież „należała” do Wielkiej Serbii), naruszając europejskie status quo — a z ogólnego zamieszania skorzystała Bułgaria, która finalnie urwała się spod tureckiej władzy i rosyjskiej kurateli;
- nakładają się na to interesy i kompleksy pępka świata czyli Francji — której elity polityczne cały czas żyły klęską z 1870 r. i żądzą odzyskania Alzacji i Lotaryngii, co czego skwapliwie wykorzystywano mechanizmy ekonomiczne (np. polityczne związanie Serbii poprzez przyznawane jej kredyty), zaś późniejsza nierozważna polityka w Maroku także zagroziła stabilności Europy (zabawne są passusy o ambasadorze Cambonie, który będąc na placówce w Londynie nie tylko uważał za niestosowne nauczenie się angielskiego, ale wręcz kazał sobie za każdym razem tłumaczyć także „yes” i „oui”);
- autor dostrzega też słabości dualnej monarchii, którą wprawdzie często przyrównuje się do współczesnego projektu wielonarodowej i wielojęzycznej Unii Europejskiej — ale nie dostrzega znaczących różnic tkwiących wewnątrz tamtego państwa. Przy czym największym problemem nie było owo multi — co przekładało się także na parlamentarną reprezentację — ale raczej pełna obaw polityka Węgier, które będąc mniejszością u władzy bardzo nie chciały dopuścić do niej rządzonych mniejszości słowiańskich (rezerwa ta dotyczyła zarówno Słowian południowych, jak i Polaków; smaczku sprawie dodaje, że chociaż Franz Ferdinand ani demokratą, ani szczególnym nowatorem nie był, objęcie przez niego tronu oceniano jako raczej korzystne dla słowiańszczyzny — ale niekorzystne dla Madziarów);
- (ciekawe: już w połowie XIX wieku część czeskich narodowców przestrzegała przed zniszczeniem imperium Habsburgów, wskazując, że nie będzie to oznaczało wolności dla Czechów, lecz umożliwienie zwiększenia zasięgu rosyjskich aspiracji terytorialnych);
- czy do agresywnych czynów może motywować kobieta? historycy akurat są całkiem zgodni, że część austriackich agresywnych planów wojennych, których autorem był Franz Conrad von Hötzendorf (szef sztabu generalnego armii C.K.) spowodowana była miłością do zamężnej kobiety — skoro więc Gina von Reininghaus dłuższy czas odrzucała takiego absztyfikanta, to przecież nie mogła nie ulec czarowi bohaterskiego zwycięzcy. Nie zmienia to faktu, że Austro-Węgry prowadziły politykę boomu gospodarczego, pomijając kwestie wojskowe (relatywnie najmniej poddanych powoływano w kamasze, najmniej wydawano na zbrojenia);
- preludium Wielkiej Wojny stanowiły Wojny Bałkańskie — ta z lat 1912-13 dowiodła, że Turcja jest chwiejącym się organizmem państwowym, z którym militarnie potrafią poradzić sobie nawet mniejsze państewka, ta z 1913 roku wskazała, że mieć wspólnego większego wroga to nie wszystko, skoro można jeszcze toczyć bezlitosną walkę między sobą (zaś realizując politykę Wielkiej Serbii na podbitych ziemiach jej komitadżi wykazali się czymś więcej niż zwykłą brutalnością…);
- (warto też zauważyć różnice kulturowe i polityczne między zasiedziałą wiedeńską monarchią a bałkańskimi zwyczajami — na wieść o czystkach prasa austriacka ze zdumieniem i zgorszeniem dziwiła się — ku wielkiej wściekłości Serbów — że władze w Belgradzie nie wolą swoich mniejszości narodowych przekonać do siebie na przykład środkami finansowymi…);
- ale autor przytomnie stwierdza, że zapewne narody bałkańskie nie rzuciłyby się do gardła potędze otomańskiej, gdyby nie wcześniejsze zakusy Włoch na północnoafrykańskie prowincje należące do Turcji i podbicie Libii — im słabsza była Turcja, tym bardziej chciało się ją rwać… (już w l. 20-tych mówiło się o tej wojnie jako o „pierwszej agresji” stanowiącej przyczynek do erupcji wydarzeń);
- na światowej szachownicy nie może przecież zabraknąć też Anglii, która mimo przystąpienia do rosyjsko-francuskiej Ententy nadal obawiała się o swoje interesy na Wschodzie — toteż traktowała związanie St. Petersburga na Bałkanach jako sposób na odwrócenie uwagi planów ewentualnej ekspansji w kierunku Indii i Persji. Zimna kalkulacja podpowiadała, że znacznie gorzej będzie z Rosją (a więc Francją) jako przeciwnikami, niż z wrogimi Niemcami (z podobnych względów — żeby nie utracić wpływu na równowagę mocarstw — Brytania przystąpiła do wojny w 1914 r.);
- oraz Cesarstwa Niemieckiego, które zdążyło zgubić zasady kierujące polityką międzynarodową Bismarcka — ten zawsze wiedział, że kluczem do bezpieczeństwa Niemiec jest równowaga interesów i sojuszy, więc jeśli chce się zakusy Francji, należy dobrze żyć z Rosją, a w tym celu nie można zbyt blisko wiązać się z Austro-Węgrami. Dlatego właśnie Niemcy aż do 1890 r. unikały imperialnej polityki kolonialnej i budowy floty (żeby nie antagonizować Wielkiej Brytanii), w sprawie Bałkanów służyły poradą i koncyliacją (Kongres Berliński z 1878 r.), zaś zamiast wiązać się w wielkie sojusze militarne, wybierały bilateralne układy, pod warunkiem, że podpiszą je ze wszystkimi znaczącymi graczami. Po odejściu Żelaznego Kanclerza cesarstwo weszło w etap Weltpolitik— zaczęto inwestować w marynarkę wojenną, rozglądać się za koloniami w Afryce, a także wspierać podupadającą Turcję (jako przeciwwagę dla Rosji);
- kryzys był także efektem profesjonalizacji polityki: chociaż Rosja nadal formalnie nadal była państwem pół-feudalnym i samodzierżawiem (z Dumą jako protezą parlamentu), to żaden z kuzynów — ani car Mikołaj II, ani cesarz Wilhelm II, a tym bardziej król i cesarz Jerzy V — nie mieli większego wpływu na swoich ministrów i sztaby; Nicky i Willy mogli do siebie pisać czułe listy (po angielsku), ale wiadomo, że nawet więzy rodzinne na wiele się nie zdały;
- krzyżówka tych wydarzeń doprowadziła do bałkanizacji sojuszu rosyjsko-francuskiego — serwując sobie uprzejmości i szachując wzajemnie swoich nieprzyjaciół, Paryż skwapliwie pozwolił się wplątać w rozwikływanie (lub nierozwikływanie) plątaniny powiązań, zależności i wrogości, które niechybnie antagonizowały go z Austro-Węgrami, popychając ten kraj ku Niemcom;
- w takim właśnie momencie przychodzi 28 czerwca 1914 roku i wizyta arcyksięcia Ferdynanda w Sarajewie (przypomnijmy, że wówczas Bośnia stanowiła część monarchii C.K., ale też część wyśnionej „Wielkiej Serbii” — oraz skuteczny zamach serbskich terrorystów, do którego nie doszłoby gdyby nie nonszalancja i indolencja służb i samego następcy tronu;
- wydarzenie, którym właściwie nikt początkowo się nie przejął rychło posłużyło jako katalizator do eskalacji żądań, aż do „straszliwego” ultimatum wystosowanego pod adresem serbskiego rządu, którego „żadne niepodległe państwo” nie mogło przyjąć (jako żądanie nie do przyjęcia uznał je np. Winston Churchill; autor podkreśla, że owo ultimatum było niczym w porównaniu do NATO-wskiego ultimatum z 1999 r. po konferencji w Rambouillet). Po prostu władze austro-węgierskie uznały, iż nadarza się znakomita okazja do „poniżenia” Serbii, która albo się ugnie — a jeśli nie, to krótka wojna da im nauczkę na wiele lat;
- teraz przechodzimy do psychologii w polityce — rząd serbski otrzymał ultimatum w ogniu kampanii wyborczej, premier Nikola Pašić był wówczas w tournee spotkań wyborczych, ale zamiast wrócić do stolicy, postanowił wybrać… krótkie wakacje incognito w Grecji (wiele wskazuje na to, że Pašić był osobą dość słabej konstrukcji, zaś w krytycznych momentach po prostu chował głowę w piasek, tak było zarówno podczas mordu na Obrenowiću, jak i na wieść o przygotowaniach terrorystów do zamachu na następcę tronu wiedeńskiego);
- tak czy inaczej odpowiedzi na ultimatum rząd Serbii udzielił, po części przychylnej, po części wykrętnej, co skończyło się lawiną: na wieść o wypowiedzeniu wojny przez Austro-Węgry, Rosja nie mogła pozwolić sobie na kolejną hańbę, więc postanowił wesprzeć narwanego sojusznika i wszczęła wyścig mobilizacji; rząd brytyjski chciał odwrócić uwagę od problemów w Irlandii, więc nolens-volens przystąpił do wyścigu puszenia się; Francuzi postanowili odzyskać co pół wieku wcześniej utracili; labilny kajzer nie potrafił sprzeciwić się swojej generalicji, która była zdania, że jeśli nie teraz, to nigdy nie pobiją Rosji (a przy okazji Francji, „przechodząc” przez neutralną Belgię)…
Tak, książkę „The Sleepwalkers. How Europe Went to War in 1914” — gęstą od faktów, świetnie udokumentowaną, napisaną w rewelacyjnie obiektywny sposób (Clarke, Anglik, równo kpi z większości decydentów kierujących Albionem na początku XX wieku) — zdecydowanie polecam, choć głównie tym osobnikom, którzy zaciekawieni sytuacją chcieliby pogłębić wiedzę i doznania.