Późnojesienny wyjazd w czeskie Góry Izerskie okazały się dobrą okazją do dodatkowego wypadu w Góry Łużyckie. Pasmo na tyle pomijalne, że dłuższy czas nie skupiałem się chyba na jego istnieniu, później myliłem z Czesko-Saską Szwajcarią (a dokładnie: myślałem, że te wspaniałe piaskowcowe formacje leżą w Górach Łużyckich), aby wreszcie traktować li tylko jako ostatnie kilometry przed tym, co tygrysy lubią najbardziej.


Zaczynając od tradycyjnego początku: Góry Łużyckie leżą w zachodnim zakątku Sudetów, wiodąc palcem po mapie znajdziemy je tuż obok Worka Turoszowskiego, mniej-więcej pomiędzy Górami Izerskimi a Czeską Szwajcarią. Wraz z Šluknovską pahorkatiną (czyli Pogórzem Łużyckim) tworzą ten najbardziej „z lewej” wyciągnięty skraweczek pasma (tak, tak, okolice Chřibskej, Mikulášovic a nawet Dolnej Poustevny to wciąż…Sudety). Solidny ich kawałek przypada w udziale Czeskiej Republice, wówczas mówią na nie Lužické hory; mniejszy „został” na północ od granicy. Niemcy zwą je Lausitzer Gebirge lub (chyba częściej) Zittauer Gebirge — co znów tłumaczy się na Góry Żytawskie…).
Czyli niezłe poplątanie z pomieszaniem ;-)


Najwyższym wierzchołkiem Gór Łużyckich jest graniczny Luž (aka Lausche lub Łysa — jeśli pozostaniemy przy nazwie lokalnej, tj. w hornjoserbšćinie), który sięga wysokości 793 m n.p.m. — niewybitna zielona kopułka wystająca ponad dość płaski, zielony kobierzec leśny.
My na ten szczyt wybraliśmy się z niemieckiej miejscowości Kurort Jonsdorf, szlakiem spacerowym, który okazał się równie nudny jak większość prowadzących na Ślężę (ciekawostką jest jednak via ferrata Nonnenfelsen wytyczona na pobliskich skałach; interesujący jest też pomnik obrońców czechosłowackich granic z września 1938 r. stojący przy przejściu Mařenice-Waltersdorf). Niestety dalsze podejście też okazało się nudne jak flaki z olejem, natomiast na samym wierzchołku straszył bajzel, jakiego nie powstydziłaby się niejedna gmina w Polsce (i wcale nie mam na myśli miejsca, gdzie kiedyś stała gospoda). Widoki — takie sobie (ale też pogoda była taka sobie).

Wypiwszy przydźwiganą na własnych plecach herbatę (na szczęście z lekkiego kubka) i cyknąwszy kilka zdjęć zaczęliśmy schodzić, tym razem na stronę czeską. I to była decyzja, która uratowała dzień — tak jak od północy Lausche jest paskudne, tak od południa Luž potrafi się spodobać. Strome, wijące się zejście, przechodzące przez niezły las, i tak aż do Mařenic (jakby ktoś był zainteresowany odpoczynkiem Chatą Luž, zwracam uwagę, że poza sezonem bywa ona otwierana tylko w niektóre dni).
Pozytywnie zaskoczył też szlak powrotny, już po ponownym przejściu na niemiecką stronę granicy — zamiast deptaka (jak na niebieskim), zielony i żółty (przez wierzchołek Buchberg, 652 m n.p.m.) przynajmniej okazał się przyjemnie wijącą się ścieżką przez las.

Generalnie Góry Łużyckie nie okazały się niczym szokująco wspaniałym, ale też i gdybyśmy pozostali przy początkowych wrażeniach, niewątpliwie skrzywdzilibyśmy to pasmo. Nie wydaje mi się, bym odczuwał w przyszłości wielki pociąg do powrotu w to pasmo, ale nie wykluczam też, że kiedyś, przy nadarzającej się okazji, wracając z Szwajcarii, zajrzymy tam jeszcze na moment by się upewnić i dokładnie przekonać.
Dla chętnych na wycieczkę w Góry Łużyckie link do Mapy.cz: Kurort Jonsdorf — Waltersdorf — Lausche / Luž (793 m n.p.m.) — Mařenice — Waltersdorf — Buchberg — Kurort Jonsdorf.