Gdybyście szukali środowiska pozwalającego obalić jakieś teorie o wpływie zagęszczającej się materii na upływ czasu, polecam nowy film dostępny na platformie Netflix — „Jego ostatnie życzenie”.

W skrócie i nie paląc: jest rok 1984, Elena McMahon, ambitna reporterka (Anne Hathaway, bardziej w typie Krystyny Jandy, tej z „Człowieka z żelaza”) pracuje nad tematyką walk w Ameryce Środkowej, przy okazji odkrywając, że walczący są zasilani w uzbrojenie dostarczane z U.S.A. Traf chce, że jednym z handlarzy bronią jest jej ojciec, co skutkuje nieoczekiwaną zmianą miejsc: choroba ojca uniemożliwia mu dokończenie transakcji, więc do akcji wkracza córka.
Wydaje się, że mamy wszystko, czego dobre sensacyjne kino potrzebuje: aferę Iran-Contras, która pozwala pokazać niebezpieczne związki rządu amerykańskiego z przemytem narkotyków (kontr-rewolucjoniści płacili za dostawy kokainą), obłudnego i zakłamanego kongresmena (którego zagrał oczywiście Ben Affleck), ryzykowną grę na granicy życia i śmierci. Niestety po dość obiecującym początku film brnie w totalną scenariuszową mieliznę — widz rychło zaczyna się zastanawiać dlaczego ta kobieta ucieka do kogoś przed kimś, do kogo jeszcze przed chwilą uciekała przed kimś, do kogo ucieka właśnie teraz…?
Niestety, spędzone dwie godziny przed ekranem pozwoliły mi wyłącznie na konstatację, iż moim ostatnim życzeniem jest: nie oglądać już więcej takich słabych filmów. U mnie 2,5/10 — teraz nawet „Nieoszlifowane kamienie” wydają się ciekawym dziełem o wartkiej akcji.
(Całkowicie na marginesie: po trzech miesiącach oglądania Netfliksa nie umiem oprzeć się wrażeniu, że obejrzałem trzykrotnie więcej słabych filmów niż chodząc przez całe życie do kina — to jest właśnie skutek braku filtrowania.)
Zdecydowanie nie polecam.