Jeśli ktokolwiek się zastanawiał czy koronawirus — zakazy wychodzenia z domu i łażenia do parku oraz surowe kary za naruszenie obostrzeń — może komuś przeszkodzić w polowaniu, to spieszę zapewnić: epidemia koronawirusa nie stoi na przeszkodzie polowaniu, zaś adekwatną przesłanką do wyjścia z domu jest konieczność zakupu amunicji, a to wszystko za sprawą primaaprilisowej nowelizacji przepisów (rozporządzenie Rady Ministrów z dnia 1 kwietnia 2020 r. zmieniające rozporządzenie w sprawie ustanowienia określonych ograniczeń, nakazów i zakazów w związku z wystąpieniem stanu epidemii, Dz.U. z 2020 r. poz. 577).

Jak przystało na obecną władzę — 1 kwietnia, pod osłoną nocy — opublikowano nowelizację cieplutkich jeszcze przepisów, w myśl której zakazowi przemieszczania się nie podlegają myśliwi — polujący, jadący na polowanie, a nawet na zakupy związane z realizacją swojego hobby.
§ 5 pkt 4 rozporządzenia Rady Ministrów z 31 marca 2020 r. w/s ustanowienia określonych ograniczeń, nakazów i zakazów w związku z wystąpieniem stanu epidemii
W okresie od dnia 1 kwietnia 2020 r. do dnia 11 kwietnia 2020 r. zakazuje się na obszarze Rzeczypospolitej Polskiej przemieszczania się osób przebywających na tym obszarze, z wyjątkiem przemieszczania się danej osoby w celu:
5) wykonywania czynności związanych z realizacją zadań określonych w ustawie z dnia 13 października 1995 r. – Prawo łowieckie i ustawie z dnia 11 marca 2004 r. o ochronie zdrowia zwierząt i zwalczaniu chorób zakaźnych zwierząt oraz zakupu towarów i usług z nimi związanych.
To oczywiście klasyczna logika: osobnik zakradający się do miejskiego parku może zostać ukarany administracyjną karą w wysokości do 30 tys. złotych, ale osoba pielęgnująca szlachetne hobby polegające na obcowaniu z przyrodą może nie tylko wyjść z domu na niezbędne zakupy, ale też wyskoczyć do lasu na polowanie.
Przy okazji chyba się wyjaśniło dlaczego mimo wszystko na liście miejscówek zakazanych ze względu na epidemię koronawirusa nie ma lasów: trzeba by wpisać do rozporządzenia jeszcze więcej wyjątków, a przecież eksperci z RCL już mają wystarczająco dużo roboty z przepisywaniem w locie wypowiedzianych podczas konferencji prasowej słów premiera.