Blisko dwa lata po ostatnim výlete w te rewiry, przeszło rok po ostatnim przekroczeniu bariery tysiąca metrów n.p.m., blisko rok od TPLO lewego i przeszło pół roku po TPLO prawego kolana… — zgodnie z niepisaną zasadą, że czeskie Sudety przyciągają najbardziej — powróciliśmy w czeską stronę Masywu Śnieżnika. Z założenia dwudniówka, pierwszy z dzionków poświęciliśmy na połażenie przepięknymi ścieżkami u podnóża Králického Sněžníku, gdzie przyciągnął nas przede wszystkim szlak prowadzący doliną Prudkého potoka (cóż, nie od dziś wiadomo, że często w górach najciekawsze nie są wierzchołki, a zwłaszcza nie te najwyższe, lecz po prostu ścieżki warte odwiedzenia). Piękna pogoda (momentami aż za piękna), długie trasy, przepiękne widoki — swoboda godna prawdziwej bohemy — czegóż chcieć więcej?
Dla cjętnych do ruszenia ścieżkami przez masiv Králického Sněžníku: Hynčice pod Sušinou — dolina Prudkého potoka — Mokřiny — Sušina (1321 m n.p.m.) — Mokrý hřbet — Stříbrnická (1250 m n.p.m.) — Stříbrnická sedlo — pod Ludmilou — (odcinek 7-8 to nasz mały detour, nie idźcie tą drogą) — Stará Sněžníková — nad Štvanicí — Hynčice pod Sušinou (w/g mapy wychodzi 21 km i 8 godzin — naprawdę nie wiem jak liczą, bo my, naprawdę dużo odpoczywając, jak to z psiakiem, przeszliśmy ją w sześć godzin z hakiem).
Zdecydowanie polecamy!