Dopóki polski kodeks karny przewiduje karalność niektórych słów (por. „O tym, że jest projekt uchylenia przepisów penalizujących „przekroczenie granic” wolności słowa”) takie pytania wcale nie są głupie lub niepotrzebne: czy Polak może karnie odpowiadać za czyny, których dopuścił się poza krajem? Czy jednak polski kodeks karny stosuje się tylko do rzeczy, które miały miejsce w kraju? A może odpowiedzialność za przestępstwo popełnione za granicą Polski zależy od kwalifikacji czynu jako zabronionego w kraju, w którym doszło do działania sprawcy? (nieprawomocne postanowienie SR dla Łodzi-Śródmieścia z 12 maja 2021 r., V K 1254/20).
Sprawa dotyczyła opublikowanego w serwisie internetowym tekstu, którego treść — krytyczna wobec Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Łodzi — została oceniona przez RDLP jako zniesławiająca, zatem do sądu trafił prywatny akt oskarżenia z art. 212 par. 2 kk, w którym zażądano m.in. zapłaty nawiązki w wysokości 75 tys. złotych (sic!).
(Dla jasności: oskarżony jest obywatelem Polskim, ale mieszka w Królestwie Norwegii, serwis tworzony jest całkowicie poza granicami Rzeczypospolitej, zaś zainteresowanych opisem sprawy odsyłam do tekstu „Kolejne fiasko RDLP w Łodzi :)”.)
art. 6 par. 2 kodeksu karnego
Czyn zabroniony uważa się za popełniony w miejscu, w którym sprawca działał lub zaniechał działania, do którego był obowiązany, albo gdzie skutek stanowiący znamię czynu zabronionego nastąpił lub według zamiaru sprawcy miał nastąpić.
W wydanym postanowieniu sąd przypomniał, iż przestępstwo pomówienia jest przestępstwem formalnym (bezskutkowym), zatem czyn może być zakwalifikowany jako zniesławienie niezależnie od zaistnienia skutku (poniżenia, utraty zaufania). W takim przypadku miejscem popełnienia przestępstwa jest miejsce, w którym sprawca działał (art. 6 par. 2 kk). Nie ma wątpliwości, że oskarżony mieszka w Norwegii, tam też dopuścił się zachowań, z którymi RDLP utożsamia przestępstwo na swoją szkodę — zatem miejscem popełnienia rzekomego przestępstwa jest terytorium Norwegii (wątpliwości co do tego nie miał także oskarżyciel prywatny, który wskazał tamtejszy adres oskarżonego).
art. 111 par. 1 kodeksu karnego
Warunkiem odpowiedzialności za czyn popełniony za granicą jest uznanie takiego czynu za przestępstwo również przez ustawę obowiązującą w miejscu jego popełnienia.
Co do zasady obywatel polski może odpowiadać według polskiego prawa za czyn popełniony poza granicami kraju (art. 109 kk), jednakże warunkiem odpowiedzialności sprawcy za przestępstwo, którego dopuścił się poza granicami RP jest penalizacja takiego samego czynu jako przestępstwa przez prawo obowiązujące w kraju, w którym sprawca się znajduje (lex loci). Zasadę tę należy interpretować ściśle: odpowiedzialność Polaka za przestępstwo popełnione za granicą jest wykluczona zarówno wówczas, gdy zarzucany czyn w ogóle nie jest traktowany jako przestępstwo w myśl obowiązującego tam prawa, ale też wówczas, jeśli lokalne prawo przewiduje okoliczności wyłączające jego przestępność. Inne przesłanki ścigania sprawcy czynu popełnionego za granicą wskazuje art. 112-113 kk, które jednak w sprawie nie miały zastosowania (co ciekawe sąd napomknął, iż dopuszczane byłoby zastosowanie prawa polskiego z powołaniem się na art. 112 pkt 2 kk — umożliwiający ściganie „przestępstwa przeciwko polskim urzędom” — ale zauważył, że przepis ten dotyczy określonych czynów, wśród których brak zniesławienia; mnie się wydaje, a nawet mam pewność, że Lasy Państwowe nie są „urzędem” ani „funkcjonariuszem publicznym”).
Jednakowoż przekazanej przez Ministerstwo Sprawiedliwości informacji wynika, iż od 1 października 2015 r. norweski kodeks karny nie przewiduje penalizacji zniesławienia — co oznacza, że nawet jeśli oskarżonemu można zarzucać zniesławienie, to brak penalizacji na gruncie prawa norweskiego wyklucza możliwość zastosowania polskiego kodeksu karnego — czego konsekwencją jest umorzenie postępowania ze względu na to, że sprawca nie podlega orzecznictwu polskich sądów karnych (art. 17 par. 1 pkt 8 kpk).
Zamiast komentarza: czasem się okazuje, że warto żyć w normalnym kraju — bo czasem mam wrażenie, że w Lasach Państwowych coraz częściej niektórym odbija palma (kasa też musi się przelewać, ale to wiadomo każdemu, kto czasem połazi po znikających lasach).