Czy określenie kogoś mianem „antysemity” należy traktować jako obiektywne stwierdzenie faktu, czy raczej jest to subiektywna opinia? Czy wolność słowa obejmuje także krytykę sposobu korzystania przez inną osobę z wolności słowa? I, wcale nie na marginesie: czy autor kontrowersyjnego utworu może mieć pretensje, że udało mu się wzbudzić kontrowersje? (wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie z 9 kwietnia 2021 r., V ACa 24/21).
Sprawa zaczęła się opublikowanego na Twitterze rysunku „Polish Holocaust”, który w zamiarze twórców (rysownika Cezarego Krysztopy i Jakuba Perłowskiego — współautora, który podsunął pomysł) miał w prowokacyjny i ironiczny sposób odnosić się do kontrowersyjnych kwestii (z pozostawionych w uzasadnieniu okruszków wnioskuję, że chodziło o krytykę krytykujących przepisy przewidujące penalizację pomawiania Narodu Polskiego o odpowiedzialność za zbrodnie nazistowskie, a jego celem było „odwrócić znaczenie sformułowania Holocaust”). Część odbiorców uznała rysunek za antysemicki, a Michał Bilewicz z UW nazwał twórczość Krysztopy „rzygiem antysemickim”, jego samego (w poście napisanym w języku angielskim) określił jako „notorious antysemite”, a następnie wykorzystał (wyświetlił) rysunek podczas wykładu jako przykład mowy nienawiści…
…a do sądu trafił pozew o ochronę dóbr osobistych i ochronę praw autorskich, w którym Cezary Krysztopa zarzucił, że nazwanie go „notorycznym antysemitą” stworzyło bardzo negatywny wizerunek w mediach, bo antysemitą nie jest, zaś wykorzystanie obrazka podczas wykładu bez podania nazwiska miała naruszać prawa autorskie — a więc zażądał usunięcia postów z sieci i przeprosin (żądnych pogłębienia tematu odsyłam np. do „Odbyła się pierwsza rozprawa ws. rysunku „Polish Holocaust”” czy też „Można nazwać publicznie antysemicki rysunek „antysemickim”. Prof. Bilewicz wygrał proces”).
W ocenie pozwanego wypowiedź miała charakter ocenny, zaś publiczną krytykę „antysemityzmu wtórnego” usprawiedliwia wolność słowa i ochrona interesu społecznego. Co więcej powód nieprawidłowo zrozumiał użyte sformułowanie, a przecież trudno odpowiadać za błędy w tłumaczeniu („notorious” oznacza wszakże „znany” („notoryjny”), a nie „notoryczny”).
Sąd prawomocnie oddalił powództwo: określenie „antysemita” jest potocznie odbierane jako pejoratywne, oznacza bowiem osobę uprzedzoną do Żydów, cechującą ich nienawiścią lub niechęcią, a więc godzi w dobre imię. Jednakże wypowiedzi pozwanego nie można traktować jako dotyczącej faktów — była to wypowiedź o charakterze wartościującym (orzecznictwo ETPCz traktuje tak używanie pojęć „nazizm” i „faszyzm”, zatem można w ten sposób traktować także „antysemityzm”), toteż należy ustalić czy był on uprawniony do użycia takiego sformułowania i określenie mieściło się w granicach uzasadnionej krytyki.
Tu sąd zwrócił uwagę, iż powód publicznie przyznaje się do kontrowersyjności swych poglądów, zaś publikując rysunek liczył się z wzbudzeniem emocji. Umieszczenie postaci z czerwoną gwiazdą stylizowaną na sześcioramienną gwiazdę Dawida obok drugiej, z hitlerowską swastyką — obaj oprawcy wspólnie wykonują egzekucję na osobie z biało-czerwoną opaską — odnosi się do spiskowej teorii dziejów i stereotypu żydokomuny, przez co może zranić osoby pochodzenia żydowskiego (co przyznał sam powód w swych zeznaniach). Nie ma przy tym znaczenie jaka była motywacja powoda, czy miał prawo stosować przejaskrawienia, a także czy artystyczna ekspresja pozwala na więcej — istotny jest fakt, że opinia społeczna mogła rysunek odebrać jako antysemicki…
…a więc także Michał Bilewicz miał pełne prawo publicznie odnieść się do twórczości Cezarego Krysztopy i nazwać ją antysemicką. Określenie takie mieści się w ramach dyskusji politycznej, ostrość ekspresji odpowiada dyskursowi prowadzonemu w internecie, a bezprawność naruszenia dóbr osobistych wyłącza obrona uzasadnionego interesu społecznego — zwiększenie świadomości o niekorzystnym zjawisku antysemityzmu i jego postaciach. Pozwany był uprawniony do zwrócenia uwagi na rozpowszechnianie antysemickich treści pod pozorem satyry; tej krytyki nie można traktować jako nieuzasadnionego ataku na reputację rysownika, nawet jeśli pochodzi od osoby uznawanej jako ekspert, ponieważ także autorytet w jakiejś dziedzinie ma prawo do emocji (już choćby przez to, że jego przodkowie byli ofiarami Holocaustu).
(Przy okazji sąd zwrócił uwagę, że art. 34 pr.aut. nie określa sposobu dopełnienia obowiązku podania autorstwa utworu przy korzystaniu w ramach dozwolonego użytku, zatem należy przyjąć, iż wystarczające było ustne przywołanie imienia i nazwiska Cezarego Krysztopy podczas wykładu.)
Zamiast komentarza: to świetny wyrok, właśnie dlatego, że doskonale odzwierciedla moje poglądy — w których wolność słowa powoda ściera się z wolnością słowa pozwanego, odnajdujemy też głębsze pokłady paradoksu — korzystający z wolności słowa (autor prowokacyjnego rysunku) próbuje ograniczać wolność słowa osoby, która go krytykuje… No i nie bójmy się tego powiedzieć: kontrowersyjny obrazek (jego autorowi włos z głowy nie spadł) został skontrowany w kontrowersyjny sposób… ponieważ często myślę obrazami, automagicznie nasuwa mi się taka oto scena z filmu „Blues Brothers”… (i nie, nie sugeruję, że żeby być antysemitą trzeba być nazistą!).
(tekst ilustruje grafika autorstwa Cezarego Krysztopy i Jakuba Perłowskiego dla DoRzeczy.pl — przytoczona na tutejszych łamach na zasadzie art. 29 pr.aut.)