W ramach mojej prywatnej krucjaty edukacyjnej — tj. im więcej czytać o okropieństwach, tym bardziej odechciewa się okropieństw — dziś kilka zdań niewprawnej recenzji książki „Himmler. Zbrodniarz gotowy na wszystko” autorstwa Heinricha Fraenkela i Rogera Manvella.
W skrócie i nie paląc, bo chociaż Himmler wydaje się nie tak „interesującą” postacią, jak Goebbels, to jednak po książkę warto sięgnąć samemu:
- młodość: nieco wycofany, acz mocno bufoniasty, stroniący od rozrywek i dziewcząt, początkowo bardzo religijny (rzymski katolik), z czasem odchodzący od wiary i coraz głębiej bujający w obłokach obłąkańczej ideologii (część koncepcji przejął od innych ideologów „powrotu do korzeni”, np. rolnika-wojownika, związanego z ziemią i stroniącego od miast); troszkę nieudolny, więc oczywiście udało mu się zaczepić przy NSDAP, która w tamtym czasie przyciągała głównie skończonych nieudaczników;
- jako Reichsführer-SS poszedł z tym jeszcze dalej: każdy członek „rycerskiego zakonu” SS musiał wykazać nieskazitelne pochodzenie od połowy 18 wieku, zaś planując ożenek — udowodnić, iż oblubienica jest równie czysta rasowo (i uzyskać pozwoleństwo na ślub); z tym, że wcale nie chodziło mu o czystość moralną, bo przecież związki pozamałżeńskie były promowane dość oficjalnie — żona frontowca nie powinna się nudzić sama w domu, lecz rodzić kolejne dzieci na chwałę Trzeciej Rzeszy (i jej oręża), zaś Lebensborny (jedna z wielu idee fix Himmlera) opinia publiczna dość zgodnie traktowała jako domy publiczne;
- (ich Camelotem był zamek Wewelsburg, który tak w całości, jak w szczegółach miał oddawać istotę SS jako elitarnej organizacji, oddającej się wspólnym praktykom rytualnym — skądinąd w przeciwieństwie do opilców-rozrabiaków z SA);
- (zaś sam Himmler otwarcie prowadził podwójne życie — dwa domy, dwie rodziny, tj. jedna żona i jedna oficjalna kochanka, plus po dwójce dzieci z każdą z nich; co ciekawe w swym iście antymieszczańskim braku pruderii był… bardzo uczciwy finansowo: w przeciwieństwie do Goeringa nie kradł, w przeciwieństwie do Goebbelsa nie starał się dorobić za wszelką cenę — żył z dość niewielkiej (!) pensji Reichsführera, a jak trzeba było, to się zapożyczał w kasie partyjnej);
- początek wybijania się w ramach nazistowskiej elity zaczął się w przypadku Himmlera od wręcz ojcobójstwa — był on protegowanym Ernsta Röhma, jednak silna (i mocno niezależna) bojówkarska SA nie tylko nie pasowała do zdyscyplinowanego SS, ale i nie pozwalała na objęcie przywództwa w obrębie ruchu; po „nocy długich noży” nie było już większych instytucjonalnych przeszkód… z wyjątkiem oczywiście tego, że cała hitlerowska kamaryla była ze sobą potwornie skłócona, knująca przeciwko sobie i obgadująca się za plecami — każdy z nich (Rosenberg, von Ribbentrop, Himmler, Bormann, etc., etc.) marzył tylko i włącznie o podlizywaniu się Führerowi;
- autorzy podają, że największą nemezis Himmlera był przebiegły i niezwykle inteligetny Heydrich, który miał haki na wszystkich (nie tylko na swego szefa, ale nawet na samego Hitlera — a to w postaci raportu lekarskiego);
- (nawiasem mówiąc w książce pojawia się ciekawa myśl — że czystka w Armii Czerwonej została poniekąd spreparowana przez SD, a zaczęło się od tego, że Tuchaczewski mógł planować przewrót i obalenie Stalina, zatem jedyna wątpliwość brzmiała: wesprzeć spiskowców i osłabić Związek Sowiecki, czy ujawnić spisek i osłabić sowiecki potencjał militarny… wybrano to drugie… a może to jednak Stalin posłużył SD w realizacji swych planów wykończenia groźnego bo popularnego marszałka);
- z czasem teutoński mit i rasowe fantazmaty musiały ustąpić przed realiami: Waffen-SS potrzebowała nowego rekruta, zatem zgodzono się na przyjmowanie innych nacji — mogły powstać dywizje złożone z Holendrów, Duńczyków, Norwegów, Finów, Łotyszy, etc., etc.; zbiegło się to z formalnym wzrostem pozycji Himmlera (który nigdy nie służył w wojsku, nie miał żadnego realnego doświadczenia militarnego — ani nawet jakiegokolwiek stopnia…) w strukturach wojskowych po 20 lipca 1944 r.;
- (o Himmlerze i aparacie SS jako głównych sprawcach Holocaustu pisać tym razem nie będę; to oczywista oczywistość, co wcale nie zmienia faktu, że Hitler wiedział i popierał Endlösung — skądinąd elity nazistowskie chętnie posługiwały się dla określenia tej zbrodni eufemizmami, aczkolwiek fakt, że do pewnego momentu preferowano migrację (np. do Palestyny lub na Madagaskar) nie ma wpływu na fakty inne);
- natomiast arcyciekawy jest wątek… ratowania Żydów przez Himmlera: najpierw (już u schyłku 1944 r.) zaczął „sprzedawać” ich za pieniądze (już wiadomo skąd wzorce czerpały władze NRD i PRL), a kilkanaście tygodni później — wiedząc już, że porażka Trzeciej Rzeszy jest nieunikniona — próbował się wybielić, dogadując się (przez Felixa Kernstena, Schellenberga) ze Szwedzkim Czerwonym Krzyżem (Folke Bernadotte i jego „Białe autobusy”);
- i te właśnie „knowania”, w czasie których Himmler próbował nawet sondować Amerykanów i Brytyjczyków co do jednostronnej kapitulacji, stały się przyczyną pozbawienia go przez Hitlera (w przeddzień jego samobójczej śmierci) wszystkich godności i urzędów (jego następcą na stanowisku Reichsführera-SS został Karl Hanke, lepiej znany jako kat Wrocławia i ex-kochanek Magdy Goebbels); cudem udało mu się uniknąć aresztowania, próbował się jeszcze podłączyć do operetkowego rządu Dönitza, jednak admirał miał świadomość, że obecność oprawcy i szubrawcy wcale mu nie pomoże — aby ostatnie dni życia spędzić błąkając się w przebraniu, aż do (dość przypadkowego, a na pewno głupiego) wpadnięcia w ręce aliantów i samobójczej śmierci.
Jakie życie, taka śmierć, nie dziwi nic.
(Heinrich Fraenkel, Roger Manvell, „Himmler. Zbrodniarz gotowy na wszystko” [’Heinrich Himmler’], tłum. Grzegorz Siwek, Wydawnictwo RM, na papierze 304 str.)