Kończąc już z wolna tematykę wyborczo-referendalną chciałem zwrócić uwagę na obłudny wywiad, jakiego Paweł Kukiz udzielił Onetowi („Paweł Kukiz: moim najważniejszym zadaniem jest wyprowadzić naród z ciemnoty”) i podkreślić, że demokracja bezpośrednia zawsze skończy się rządami plebiscytarnymi — albo pospolitą referendozą.
Sęk w tym, że podniesiona do rangi jednego z praw kardynalnych zasada, iż Naród może sprawować władzę nie tylko poprzez swych przedstawicieli (parlamentarzystów, radnych, rząd, prezydenta, sędziów, ławników) jest równie piękna i wzniosła jak dogmaty marksizmu (że praca nie może prowadzić do wyzysku, a środki produkcji powinny zostać uspołecznione) — jednak tak jak socjalizm realny często oznacza uwłaszczenie i upartyjnienie nieodpowiedzialnej biurokracji (a czasem nawet biedę), podobnie demokracja bezpośrednia może skończyć się rządami manipulujących masami populistów.
Dalej będzie w punktach, bo tak się łatwiej uwypukla i dostrzega (pomijając doktrynalne rozważania, że „Naród” to coś innego, niż „lud” — zaś siłą rzeczy ani Kościuszko, ani w Skłodowska-Curie ostatnim referendum udziału wziąć udział nie mogli):
- założenie Ojców Konstytucji było proste: Naród się zna na władzy, a więc może ją sprawować bezpośrednio, w tym (współ)decydować o rozwiązaniach prawnych;
- tak rozumiana demokracja bezpośrednia to nie tylko referendum, ale też konsultacje społeczne w toku procedury ustawodawczej, a także — sprawowanie władzy przez Suwerena dotyczy także władzy trójpodzielnej — „udział obywateli” przy sprawowaniu wymiaru sprawiedliwości, etc., etc.;
art. 4 Konstytucji RP
1. Władza zwierzchnia w Rzeczypospolitej Polskiej należy do Narodu.
2. Naród sprawuje władzę przez swoich przedstawicieli lub bezpośrednio.
- (jak to napisałem, to zaczynam się zastanawiać, czy aby niefachowi sędziowie pokoju — rzekomo niekonstytucyjni — aby nie mieszczą się w tym przepisie?);
- czy to oznacza, że referendum, jako najwyższa forma demokracji, może i powinno być częściej wykorzystywane do podejmowania najistotniejszych rozstrzygnięć prawnych i politycznych? czy proces stanowienia prawa powinien opierać się na mądrości zbiorowości (pomijając może kwestie ustawy budżetowej i długu publicznego, których projekt z mocy Konstytucji zależy wyłącznie od rządu)?
- część wątpliwości zasygnalizowałem w tekście poświęconym frekwencji referendalnej: nie wiadomo co to znaczy, że wynik referendum jest „wiążący”, nie wiadomo dla kogo jest on wiążący;
art. 125 ust. 1 i ust. 3 Konstytucji RP
1. W sprawach o szczególnym znaczeniu dla państwa może być przeprowadzone referendum ogólnokrajowe.
3. Jeżeli w referendum ogólnokrajowym wzięło udział więcej niż połowa uprawnionych do głosowania, wynik referendum jest wiążący.
- wszakże głosuje się nad hasełkami, a nie nad konkretnymi projektami, więc jak należałoby interpretować dodatni i wiążący wynik odpowiedzi na pytanie „Czy popierasz podniesienie wieku emerytalnego, w tym przywrócenie podwyższonego do 67 lat wieku emerytalnego dla kobiet i mężczyzn?” — bo tu są właściwie dwa, całkiem ze sobą rozbieżne warianty (jest przywrócenie wieku emerytalnego oraz jego podniesienie: czy najsamprzód należałoby zrobić te 67 lat, a później jeszcze go podnieść? o rok? do 70 lat?);
- (no i co ma zrobić taki gość jak ja, który uważa, że wiek emerytalny powinien być dobrowolny, acz z pełną odpowiedzialnością za swe czyny (hłe, hłe…) — a jeśli to oczywiście niemożliwe, bo nieustająca w swej mądrości i dalekowzroczności władza wie, że to się skończy pauperyzacją i buntem społecznym, a w dodatku ZUS jest nie do ruszenia, to oczywiście jestem za podwyższeniem i to nie do 67 roku życia…);
- niestety, nie od wczoraj normy prawne nie sprowadzają się do prostych haseł („nie zabijaj, nie kradnij”), więc i praca legislacyjna nie polega na odpowiadaniu na pytania z kwestionariusza (rozpoznając swe preferencje polityczne w/g Latarnika Wyborczego można skończyć z rufą w krzakach)… więc zacznijmy jeszcze raz, od początku;
- na początku był projekt: czy byłby ktoś łaskaw mi objaśnić jak w trybie demokracji bezpośredniej przygotować projekt nowej ustawy? załóżmy, że to prosta i krótka ustawa, dwadzieścia artykułów, każdy średnio ma trzy ustępy — czy ich brzmienie mamy ustalać w głosowaniu powszechnym? czy jednak zdamy się na jakiegoś wieszcza, który obmyśli co i jak?
- później jest praca nad projektem, jakieś poprawki, analizy: czy ktoś potrafi sobie wyobrazić pracę Narodu nad poprawkami do projektu? będziemy głosować nad każdą z nich? czy jednak referendoza referendozą, ale założenie ma być takie, że słowo wieszcza można przyjąć w całości lub je odrzucić?
- dalej mamy głosowanie, gdzie byłoby prosto, bo przecież nie jest tak, że 4/5 Narodu miałoby wcielić się w rolę izby niższej, a pozostałe 20% kontrolowało pracę większości (tylko Sejm rozpatruje projekt ustawy w trzech czytaniach — nie musi tego nawet Senat, więc tym bardziej nie musi Suweren);
- a jeszcze później jest nowelizacja — i co, znów da capo al fine?
To oczywiście obrazek mocno podszyty wymyślonym na poczekaniu kabaretem… choć w sumie czemu demokracja bezpośrednia nie miałaby przeistoczyć się w zasadę permanentnego głosowania przez Suwerena nad każdym aspektem życia? Trywializując: referendum ogólnokrajowe może być przeprowadzone w sprawach o szczególnym znaczeniu dla państwa — ale to nie oznacza, że w sprawach nieszczególnych nie można by zastosować innych procedur.
Jest jednak inne zagrożenie, które historia dobrze zna: że do sterów władzy dobierze się jakiś populistyczny demagog, który — opierając swą politykę na zasadzie vox populi vox Dei — będzie, umiejętnie stawiając pytania, manipulował masami (taki wszakże był cel referendum z 15 października 2023 r. — boga chwalić, że tym razem masy wkręcić się nie dały). Rządy plebiscytarne wydają się być kwintesencją rządów ludu — ale to tylko pozory, bo przecież realnie odpowiada się na pytania, które zostały zadane, a ten pytania zadaje, kto może — i ten interpretuje, kto wykonuje…
(Tak, wiem, że u Helwetów jakoś to działa i to na różnych szczeblach (gminnym, kantonalnym, są nawet referenda, w których głosują wszyscy obywatele konfederacji) — ale dostrzegłem też, że pytania u nich formułuje się naprawdę prosto, bez podpuszczania).