Matę TRIXIE dla psa do samochodu kupiłem dokładnie 20 czerwca 2015 roku. Od tamtego czasu używana była w miarę intensywnie: ubiegłoroczne wakacje w Górach Izerskich, kilkanaście wyjazdów w góry te i inne, niezliczone wypady do lasu, etc.
Intensywnie rosła też przez ten czas psinka: od 18 kg (w wieku 9 miesięcy) do obecnych ok. 34 kg (liczę na to, że w tych wszystkich Tatrach coś zrzuciła). Czyli jest kawałek psa, który ma prawo zrujnować taki pokrowiec.
Stawiacie na to, że tkanina już się podarła, że mam już drugi egzemplarz — albo cokolwiek?
Otóż nie: chociaż z zewnątrz widać ślady używania, tkanina, z której mata jest wykonana okazała się naprawdę wytrzymała. Słabym punktem pokrowca są szwy otworów pozwalających na przeplecenie pasa bezpieczeństwa (ściśle: szwy, którymi wszyty jest zamek błyskawiczny zamykający ten otwór) oraz mocowanie taśm, przy pomocy których cała płachta przytraczana jest do zagłówków — w każdym przypadku pomogła igła i dratwa — ale…
… ale w ogólności mata dla psa TRIXIE do samochodu jako produkt w założeniu chroniący kanapę przed zabrudzeniem sierścią i błotem KOMPLETNIE SIĘ NIE SPRAWDZIŁ. Najsłabszym jej punktem jest, jak widać na załączonym obrazku, przedziwny laminat mający zapewne chronić strukturę nylonu przed przeciekaniem. Otóż laminat ten kruszy się w paskudny sposób, samym sobą brudząc i usyfiając to, co ma chronić.
Reasumując mata dla psa TRIXIE do samochodu, która kosztowała coś kole 150 złotych (a może więcej?) okazała się bublem jakich mało. Cóż z tego, że miała chronić kanapę auta przed zabrudzeniem, skoro sama w sobie pieruńsko nabrudziła w samochodzie. Właściwie nie pozostaje mi nic innego jak wziąć odkurzacz i wysprzątać moje Audi.DE (pun intended, bo przecież Trixie też jest DE).
W sumie trója na szynach (w starej szkolnej skali): bonus za to, że jednak nie pękło i pies nie fruwa tak po kabinie samochodu, minus za to, że mimo tego mata TRIXIE to pieniądze wyrzucone w błoto — bo na pewno nie jest to niemiecka jakość.
Nie ma się co dziwić, że nie polecam — chyba że ktoś szuka przyczynku do częstszego odkurzania kanapy samochodu, nie tyle z psich kłaków, ile z resztek pokrowca, który zasadniczo miał chronić tapicerkę przed zabrudzeniem.
PS To też jest dobre: jakiś czas temu kupiłem też gwizdek TRIXIE, w który nie udało mi się gwizdnąć ani razu. Po prostu przy pierwszej podróży (a chciałem przetestować go w Górach Stołowych) rozkręcił się (był przypięty do szlufki spodni) i odpadła dolna część…