Trzymając się jeszcze przez chwilę tematyki okołopolitycznej: czy prasa ma prawo pisać o zachowaniach polityka, które świadczą o braku transparentności władzy — czy też informowanie o nieprawidłowościach może stanowić naruszenie jego dóbr osobistych? Oraz czy wydawca portalu może ponosić odpowiedzialność za wywołanie fali komentarzy niekorzystnych dla polityka — komentarzy, w których zarzuca się mu nawet przestępstwo? (wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie z 3 lipca 2017 r., sygn. akt I ACa 607/16).
W jednej z gazet napisali o polityku i ministrze, że przyjmował korzyści majątkowe od prywatnej firmy (pieniądze, opłacanie wizyt w ekskluzywnych lokalach, wymieniał się luksusowymi zegarkami), w zamian za co ułatwiał im kontakty z sektorem publicznym (m.in. na organizowanie konferencji w ramach polskiego przewodnictwa w EU oraz kampanii promocyjnej przed Euro 2012). Pod opublikowanym na portalu tekstem pojawiły się nieprzychylne politykowi komentarze, w których zarzucano mu korupcję i działania przestępcze („Widać, że nie tylko minister jest kryminalistą z (…)”).
Zdaniem polityka publikacja i komentarze naruszały jego cześć, godność, dobre imię i wiarygodność publiczną, wystąpił przeto przeciwko wydawcy czasopisma i jego redaktorowi naczelnemu z powództwem, żądając przeprosin (za publikację tekstu od wydawcy i redaktora naczelnego oraz za komentarze pod artykułem opublikowanym w internecie — od wydawcy) oraz po 15 tys. złotych zadośćuczynienia.
(Okruszki pozostawione w orzeczeniu podpowiadają, że politykiem tym jest Sławomir Nowak, zaś po stronie pozwanej występuje wydawca tygodnika „Wprost” oraz Sylwester Latkowski, naczelny.)
Sąd I instancji powództwo oddalił w całości: artykuł nie sugerował, iżby powód dopuścił się czynów przestępczych, zaś w komentarzu pojawiła się co najwyżej opinia, że minister może stać się kryminalistą, co wcale nie oznacza, że zarzucono powodowi, że nim jest. Informacje o nieprawidłowościach pochodziły z wywiadu, którego polityk sam udzielił dziennikarzowi — nawet jeśli goszczenie w klubie na zaproszenie prywatnej firmy nie jest nielegalne, to należy liczyć się z możliwością prasowej krytyki takich zachowań. Oznacza to, że podane informacje były prawdziwe i wiarygodne, zaś dziennikarze dochowali szczególnej staranności oraz działali w interesie społecznym, albowiem rolą prasy jest kontrola władzy, w tym gospodarowania publicznymi pieniędzmi.
Częściowo trafna okazała się apelacja wniesiona przez polityka: niezależnie od tego, iż do naruszenia dobrego imienia i wiarygodności publicznej powoda mogło dojść poprzez podanie określonego zestawienia faktów we wprowadzeniu do artykułu (leadzie), którego skutkiem było wywołanie wątpliwości co do konsekwencji „koleżeńskich układów” ministra i spółki — dopuszczalna jest przecież krytyka korzystania z „przywilejów władzy”, które prowadzą do braku transparentności państwa. Tymczasem zadawanie pytań o przyczynę niewpisania pewnych przedmiotów do rejestru korzyści jest prawem prasy, która działa w interesie społecznym (korzystanie z tego prawa to nie oznacza jednak, że można swobodnie insynuować osobie pełniącej funkcję publiczną zachowania niezgodne z prawem).
W ocenie sądu do naruszenia dóbr osobistych mogło dojść jednak dopiero na etapie oddziaływania artykułu na opinię publiczną — pod wpływem publikacji m.in. zawiadomiono prokuraturę o możliwości popełnienia przez ministra przestępstwa (odmowa), publikacja dała także asumpt do niekorzystnych dla polityka komentarzy.
Stąd też zaskarżony wyrok został uchylony w zakresie, w jakim Sławomir Nowak żądał opublikowania przez wydawcę przeprosin za komentarze internautów, w których sugerowano przestępcze zachowania — tu sąd II instancji zwrócił uwagę, że administrator portalu internetowego może ponosić odpowiedzialność za bezprawne komentarze zamieszczane przez czytelników serwisu, z uwzględnieniem jednak art. 14 ust. 1 uośude.
Słowem: sprawa wraca do ponownego wałkowania, gdzie powód będzie musiał wykazać, że miała miejsce „wiarygodna wiadomość” o bezprawnym charakterze komentarzy.
Q.E.D.