Czy rozpowszechnianie wizerunku w reportażu telewizyjnym wymaga zgody bohatera takiego materiału? Czy zgoda taka może wynikać z faktu, że człowiek rozmawia przed kamerą z dziennikarzem? (wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie z 27 marca 2019 r., VI ACa 1236/17).
Orzeczenie dotyczyło roszczeń mężczyzny (z zawodu inżyniera lotnictwa mieszkającego z ojcem, emerytowanym adwokatem) przedstawionego w reportażu telewizyjnym jako „zbieracza” („cierpi na zaburzenie psychiczne, którego jednym z objawów jest przymus gromadzenia rzeczy; przeciwko powodowi toczyło się postępowanie o ubezwłasnowolnienie, zakończone oddaleniem wniosku”). Gromadzone przez niego „w mieszkaniu, na klatce, na korytarzu, na podwórzu, w piwnicach” rzeczy tak bardzo utrudniają życie sąsiadom, że sąsiedzi, którym nie pomógł sanepid, policja i straż miejska, zdecydowali się zainteresować tematem lokalną telewizję.
Razem z reporterką przyszła policja, drzwi udało się otworzyć; wewnątrz mieszkania śmieci „niemal do sufitu”, fetor, odór fekaliów; funkcjonariusz ledwie przeczołgał się pod sufitem do sąsiedniego pokoju, gdzie w złym stanie leżał ojciec mężczyzny (wezwano doń pogotowie, jednak i tak najsamprzód straż pożarna musiała udrożnić przejście).
art. 81 ust. 1 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych
Rozpowszechnianie wizerunku wymaga zezwolenia osoby na nim przedstawionej. W braku wyraźnego zastrzeżenia zezwolenie nie jest wymagane, jeżeli osoba ta otrzymała umówioną zapłatę za pozowanie.
Po interwencji powstał reportaż, który najpierw poszedł na lokalnej antenie, a później w paśmie ogólnopolskim (pozostawione w uzasadnieniu okruszki pozwalają przypuszczać, że chodzi o „Magazyn reporterów” „Zdarzenia, magazyn reporterów” w TVP3 Lublin). Dokument jest cały czas oceniany jako wzorcowy, służy m.in. do ukazywania adeptom sztuki jako przykład rzetelnej pracy dziennikarskiej.
Mężczyzna przymusowo trafił do szpitala psychiatrycznego na 93 dni (orzeczeniem sądowym uznano przyjęcie za niezasadne), a po wyjściu stał się lokalnie rozpoznawalny — wytykano go palcami, nawet jak szukał pracy, to ludzie go wyśmiewali, odwrócili się od niego dwaj bracia, ojciec trafił do DPS (mężczyzna ma zakaz odwiedzin).
Do sądu wpłynął pozew o ochronę naruszonych przez telewizję dóbr osobistych (czci, godności, dobrego imienia) oraz wizerunku — powód zażądał 100 tys. złotych zadośćuczynienia oraz usunięcia reportażu z serwisu internetowego nadawcy.
Sąd I instancji stwierdził, że mężczyzna — którego nazwisko nie zostało ujawnione, ale cały czas wiedział, że jest filmowany i nawet pozował operatorowi — w sposób oczywisty i wyraźny wyraził zgodę na filmowanie. Domniemanie zgody na publikację wizerunku jest niedopuszczalne (art. 81 ust. 1 pr.aut.), ale jej udzielenie może być wyrażone w dowolnej formie, pod warunkiem, iż zgoda będzie wyraźna. Skoro zatem powód cały czas widział, że kamera cały czas pracuje 2-3 metry od jego twarzy, ktoś trzyma na tyczce mikrofon — a w dodatku chętnie rozmawiał z reporterką przed kamerą — to oznacza, że wiedział, że jego wizerunek jest rejestrowany i zgadzał się na to, zaś sama emisja materiału bez autoryzacji i powiadomienia go o terminie nie jest działaniem bezprawnym. Powód nie zażądał anonimizacji jego wizerunku — gdyby to zrobił, telewizja musiałaby go zamazać, ale cały materiał mógłby być wykorzystywany (nawet wówczas reportaż nie utraciłby żadnych walorów). Nie podano też jego nazwiska, a zbliżenie tabliczki na drzwiach mieszkania (chodziło o napis „adwokat”) nie ujawniło jego tożsamości.
Niezależnie od tego ukazanie w reportażu postaci powoda w sposób umożliwiający jego identyfikację prowadziło do naruszenia takich dóbr jak cześć, godność i dobre imię — przedstawiono go w złym świetle, jako zbieracza śmieci, który zagraża porządkowi i bezpieczeństwu sąsiadów, osobę, która nie umie dobrze żyć z innymi ludźmi. Materiał wywołał wrażenie, że powód zaniedbał ojca, a próbując uniemożliwić dopuszczenie doń lekarza naraził jego zdrowie na szwank — sumarycznie powód jest odbierany jako wariat, przez co załamał się, poczuł zaszczuty, stracił kontakt z rodziną, wylądował w noclegowni dla bezdomnych.
Jednakże warunkiem odpowiedzialności za naruszenie dóbr osobistych jest bezprawność działania (art. 24 par. 1 kc). W przypadku działalności medialnej przesłanką wyłączenia bezprawności może być zachowanie należytej staranności i rzetelności dziennikarskiej przy gromadzeniu materiałów (art. 12 ust. 1 pr.pras.) oraz działanie w obronie społecznie uzasadnionego interesu — oba te warunki zostały zachowane „w sposób wręcz modelowy”. Reportaż był relacją, ukazywał prawdziwe informacje, a powód otrzymał i przyjął zaproszenie do udziału w nagraniu; sam program miał charakter interwencyjny i publicystyczny — społecznie uzasadniony interes sprowadza się do ukazania bezradności mieszkańców i braku reakcji odpowiednich służb mimo zgłaszanych problemów (dopiero po interwencji dziennikarki okazało się, że w mieszkaniu przebywa potrzebujący pomocy ojciec mężczyzny). Autorzy nie byli nastawieni na szukanie taniej sensacji — cały materiał należy ocenić jako w „pełni realizujący misję dziennikarstwa społecznego i interwencyjnego”.
Pozwana telewizja nie ponosi odpowiedzialności za niesłuszne zamknięcie powoda w zakładzie psychiatrycznym. Decyzję o takich czynnościach ponoszą odpowiednie służby, więc nawet jeśli nie byłoby interwencji policji bez dziennikarki, autorzy reportażu nie są winni ani traktowaniu go przez personel szpitala, ani sporządzeniu opinii psychiatrycznej przez lekarza bez badania (!), ani przedłużeniu zamknięcia do 3 miesięcy.
Sumarycznie pozwoliło to sądowi na wydanie wyroku oddalającego całość roszczeń.
Odmiennie rzecz ocenił sąd skoro wcześniejszym prawomocny orzeczeniem zasądzono już na rzecz powoda 10 tys. złotych zadośćuczynienia za krzywdę wywołaną naruszeniem praw do wizerunku wskutek emisji reportażu na antenie regionalnej (wyrok z 15 lutego 2018 r., I ACa 357/17), to sąd jest związany zaprezentowaną w nim oceną co do bezprawności działania strony pozwanej (art. 365 kpc).
W konsekwencji oznacza to, że nawet jeśli powód mógł sobie zdawać sprawę z tego, że jego wypowiedzi są nagrywane — swobodnie rozmawiał z dziennikarką przed kamerą — to nie oznacza, że zgodził się na upublicznienie reportażu zawierającego jego wizerunek. Ukazanie twarzy mężczyzny nie było podyktowane koniecznością osiągnięcia przez reportaż założonego celu społeczno-interwencyjnego — program nie ucierpiałby nawet gdyby twarz jego bohatera była zamazana.
Rozpowszechnianie wizerunku w reportażu telewizyjnym bez zgody rozmówcy — który nie wykazał doznanej krzywdy — nie oznacza jednak, iżby automatycznie należało się zadośćuczynienie za emisję programu. Żadna z przywołanych przez powoda okoliczności nie dowodzi, iżby doznane dolegliwości (wyśmiewanie, kłopoty towarzyskie, brak pracy) miały związek z reportażem — ba, on sam przyznaje, że negatywne reakcje mogły mieć związek z radykalną zmianą stylu życia (skwitował to zdaniem „jak pieniądz jest w portfelu to przyjaciół wielu”) oraz tym, że nie widząc w sposobie życia niczego złego, wcale się nie przejmował potencjalną oceną swojej postawy ze strony przyjaciół i rodziny.
Nieco inna ocena prawna stanu faktycznego nie zmieniła jednak finalnej oceny sporu — apelacja została prawomocnie oddalona, zatem mężczyzna, którego twarz została zarejestrowana przez telewizyjną kamerę przy jego aprobacie, ale materiał został wyemitowany bez jego zgody, nie otrzyma żadnego zadośćuczynienia.
Zamiast komentarza: co do zasady oczywiście zgadzam się z takim orzeczeniem — wszakże przepis (art. 81 ust. 1 pr.aut.) nieprzypadkowo mówi o wyrażeniu zgody na rozpowszechnianie wizerunku — nie na jego utrwalanie. Czy można natomiast utożsamiać zgodę na rejestrację ze zgodą na rozpowszechnianie? Moim zdaniem oczywiście jest to niedopuszczalne, ot choćby dlatego, że każdy wie, że telewizja potrafi zrobić z obrazem cuda (albo go zamazać, albo powycinać, etc.).