Czy wielomiesięczne tłuczenie pieska, czego efektem było połamanie łapek, jest tylko znęcaniem się nad zwierzęciem, czy jednak może być traktowane jako szczególnie okrutne znęcanie się nad psem? A czy w ogóle zarzut znęcania się może dostać osoba, która nie jest właścicielem zwierzęcia i właściwie nigdy nie chciała go nawet widzieć na oczy? (wyrok SO w Świdnicy z 20 marca 2019 r., IV Ka 89/19).
Orzeczenie dotyczyło mężczyzny oskarżonego o wielomiesięczne znęcanie się, często na oczach małoletniej córki, nad młodą (7-miesięczną) i malutką (4 kg), suczką „w typie Y.” należącą do jego konkubiny — wielokrotnie bił ją po całym ciele, kopał, krzyczał, nie wychodził na spacer, a następnie „za karę” wkładał pysk w odchody, co skończyło się połamaniem obu kości udowych, po czym nie zapewnił psu opieki medycznej. Odniesione przez psinkę obrażenia nie pozwalają jej na prawidłowe poruszanie się i utrudniają naturalne załatwianie potrzeb fizjologicznych, co prokurator zakwalifikował jako znęcanie się nad zwierzęciem ze szczególnym okrucieństwem (znamienne, że w toku postępowania oskarżony miał prawie 2-miesięczny areszt tymczasowy).
art. 4 pkt 12 ustawy o ochronie zwierząt
Ilekroć w ustawie jest mowa o:
12) „szczególnym okrucieństwie” — rozumie się przez to przedsiębranie przez sprawcę działań charakteryzujących się drastycznością form i metod, a zwłaszcza działanie w sposób wyszukany lub powolny, obliczony z premedytacją na zwiększenie rozmiaru cierpień i czasu ich trwania;
Uznając sprawcę winnym przestępstwa znęcania się nad zwierzęciem (typu podstawowego, tj. art. 35 ust. 1a uoz, nie postaci kwalifikowanej, art. 35 ust. ust. 2) sąd I instancji wymierzył mu karę półtora roku ograniczenia wolności (zaliczając 1 dzień aresztowania na poczet 2 dni ograniczenia wolności), orzekł 10-letni zakaz posiadania wszelkich zwierząt oraz 4 tys. złotych nawiązki na rzecz schroniska dla zwierząt.
art. 35 ust. 1a i ust. 2 ustawy o ochronie zwierząt
1a. Tej samej karze [pozbawienia wolności do lat 3] podlega ten, kto znęca się nad zwierzęciem.
2. Jeżeli sprawca czynu określonego w ust. 1 lub 1a działa ze szczególnym okrucieństwem podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.
W złożonej apelacji obrońca zarzucił, że oskarżonemu nie można przypisać zamiaru znęcania się nad psem, a skoro nie ma zamiaru, to nie ma sprawstwa. Poza tym suczka należała do jego konkubiny, więc to nie oskarżony miał obowiązek zapewnić jej pomoc medyczną, a także karmić i wychodzić na spacer — zaś w ogólności nie ma żadnych dowodów na poparcie winy, oprócz zeznań konkubiny, która przecież jest więcej niż zainteresowana przerzuceniem odpowiedzialności na kogoś innego.
Apelację na niekorzyść wniósł także prokurator, którego zdaniem tak intensywne znęcanie się nad zwierzęciem nie może być oceniane tylko przez pryzmat złamanej kości, ale całościowo — co już należy zakwalifikować jako znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem. Zamiast tego zdaniem prokuratora podstawą skazania powinien być art. 35 ust. 2 uoz, a sąd powinien orzec karę 10 miesięcy bezwzględnego więzienia.
Od wyroku apelował także oskarżyciel posiłkowy (zapewne związany z jakąś organizacją ochrony praw zwierząt) — w jego ocenie sankcja była rażąco niewspółmierna do zachowania sprawcy, zaś adekwatną karą byłoby 3 lata pozbawienia wolności, 15 lat zakazu posiadania zwierząt, a także 10 tys. złotych nawiązki.
Sąd odwoławczy podzielił część tych argumentów: sąd I instancji z niejasnych przyczyn przyjął, że opisane zachowania oskarżonego, który „opiekując się” nad szczeniakiem, de facto pastwił się nad nim, nie wyczerpują znamion szczególnie okrutnego znęcania się nad zwierzęciem. Tymczasem w sprawie nie było przecież wątpliwości, że działania te charakteryzowały się szczególną drastycznością form i metod, były obliczone na zwiększenie rozmiaru cierpień psa i czasu ich trwania — a na pewno znacznie wykraczały „poza potrzebę realizacji zamierzonego skutku w postaci np. ukarania zwierzęcia”. (Sąd przytomnie zauważył, że takie metody „socjalizacji” zwierzątka były o tyle nieracjonalne, że oskarżonemu nie chciało się wyprowadzać psinki na spacer, ale po tym jak ona załatwiała się pod siebie, bił ją, krzyczał i wpychał nos w odchody.) W świetle opinii biegłego nie budzi także wątpliwości, że odnotowane obrażenia, powstałe w różnym czasie, nie wyglądają na przypadkowe, lecz są wynikiem otrzymania bardzo silnych uderzeń; owszem, mogły być także efektem upadku ze znacznej wysokości lub wypadku komunikacyjnego, ale trudno przecież zakładać, że pies wielokrotnie spadał lub wpadał pod samochód. Pozwala to przyjąć, iż to oskarżony, który nie tolerował obecności szczeniaka w swoim domu, w ten właśnie sposób próbował pozbyć się „kłopotu” z psem.
Sumarycznie pozwala to na przyjęcie, iż oskarżonemu można przypisać winę za szczególnie okrutne znęcanie się nad psem — do przyjęcia takiej kwalifikacji wystarczy sam efekt w postaci okaleczenia i spustoszenia psychiki zwierzęcia (zdaniem biegłego suczka będzie wymagała pomocy psiego psychologa). Natomiast wbrew tezom obrony nie musi dojść do śmierci zwierzęcia, by znęcanie się mogło być zakwalifikowane jako dokonane ze szczególnym okrucieństwem.
Odmówiono natomiast racji apelacji sporządzonej przez obronę. Brak sformułowania odnoszącego się do „sfery wolitywnej” zachowania oskarżonego nie oznacza, że wyrok nie ocenił, że oskarżony działał umyślnie w zamiarze bezpośrednim (tj. celowo i nieprzypadkowo). Nie można wszakże znęcać się nad zwierzęciem w sposób przypadkowy i niecelowy, wątpliwości nie pozostawiają także formy czasownikowe („kopanie”, „bicie”, „wkładanie pyska”, „niezapewnienie pomocy medycznej”). W takim przypadku sąd nie ma obowiązku dodatkowego dookreślania w treści orzeczenia kwestii umyślności i zamiaru bezpośredniego.
Nie ma też znaczenia, że oskarżony nie był właścicielem psa (adoptowanego przez jego konkubinę) — ponieważ nie tylko właściciel może ponosić odpowiedzialność za znęcanie się nad zwierzęciem.
W ocenie sądu nie można natomiast pomijać faktu, że oskarżony popełnił przestępstwo tuż po zakończeniu odbywania kary pozbawienia wolności w innej sprawie, zaś nad zwierzątkiem pastwił się w obecności córki. Biorąc zatem pod uwagę całokształt sprawy i cechy osobowości oskarżonego sąd ocenił, iż adekwatną karą będzie 10 miesięcy bezwarunkowego więzienia (oczywiście na poczet kary znów zaliczono okres aresztowania), natomiast w kwestii nawiązki i zakazu posiadania zwierząt wcześniejsze rozstrzygnięcie utrzymano w mocy.
Q.E.D.