Pamiętacie czerwone półsłodkie wino Svatovavřinecké od Templariuszy? Ja już nie pamiętam, chociaż czuję, że musiało być słabo, skoro stać mnie było zaledwie na dwa zdania enorecenzji. Dlatego sam niezmiernie się cieszę, że w ten dodatkowy dzień roku przyszedł czas na win odkupienie — czyli Templářské sklepy Čejkovice Svatovavřinecké suché.
Przyznać muszę, że z odmianą, której patronuje Św. Wawrzyniec (dla przypomnienia: on też ma oko na górarzy) mam najwięcej kłopotów, bo wyprodukowane z niej wina potrafią być bardzo nierówne. Pal sześć, że można trafić pysznego wytrawnego Saint Laurenta, aby po chwili zmulić się półsłodkim — bo przecież niby wytrawne z Mikulova nie nadaje się do niczego, różowe świętomarcińskie od Ludwiga też było raczej słabe (już wiem dlaczego polskie Tesco upada…) — ale butelka z Bzeneca smakowała świetnie…
Propozycja Templariuszy okazała się szczęśliwym trafem w dziesiątkę: może to wino nie ma tak pełnego (i kontrowersyjnego) smaku jak frankovka, ale na pewno nie nazwałbym go trunkiem nieudanym. Fajny, głęboki kolor, lekko wiśniowy posmak — czyli to, co tygrysy lubią najbardziej. Świetna okazja na mile spędzony dodatkowy dzień w roku.
Butelkę tego wina z Čejkovic kupiłem w pierwszym z brzegu czeskim spożywczaku za 100 koron (może z haczykiem), warto było.