W góry nie można, do lasu nie można, do kina nie można… upić się można — albo oglądać starocie. Takim starociem, który obejrzałem jeszcze raz (dla siebie i dla P.T. Czytelników) jest dokumentalny film „The Dawn Wall” opowiadający o wspinaczce Tommy’ego Caldwella i Kevina Jorgensona na El Capitan — w Yosemitach.
A skoro „The Dawn Wall” jest dokumentem, to zaczynamy od garści faktów: tytułowa The Dawn Wall to jedna z ekstremalnie trudnych dróg wspinaczkowych poprowadzonych na tej samej granitowej ścianie El Capitana, na której powstał oskarowy „Free Solo”. Natomiast Tommy Caldwell jest jeszcze jednym zakręconym gościem, który poświęcił całe swoje życie na wspinanie się w skale (zakręconym inaczej niż Alex Honnold, ale w filmie widzimy kilka momentów, które można uznać za formujące). Natomiast rzecz dzieje się na przestrzeni 19 styczniowych dni 2015 roku, kiedy to tandemowi udało się — po wieloletnich przymiarkach, próbach, treningach, przy wielkim zainteresowaniu mediów, także tych śniadaniowych i plotkarskich (a nawet zwykłych Januszów i Grażynek zgromadzonych u podnóża!) — przewspinać tą drogą — w stylu wymagającym mnóstwo cierpliwości, zawziętości, wytrzymałości i zaufania.
Dla zainteresowanych: film jest pełen wspinaczkowego „mięsa” (rozmawiałem kiedyś z człowiekiem bardzo wkręconym w ten sport i właśnie ze względu na poboczne liźnięcie tematu nieszczególnie spodobał się mu „Free Solo”, ale przepadał za „The Dawn Wall”) — wspinaczy widzimy zarówno przy nierównej walce w ścianie, jak i (dosłownie) od kuchni. Jest też mnóstwo wspaniałych, zapierających dech w piersiach widoków, niektórym chwilami z pewnością może zakręcić się w głowie.
Zdecydowanie polecam :-)
No właśnie: w góry nie można, do lasu nie można, do kina nie można… dobrze, że chociaż marzyć jeszcze można.